Rozdzial 1

1.8K 172 108
                                    

Rozdział 1

Spojrzałem w lustro zaczesując do tyłu swoje gęste, ciemnokasztanowe włosy, wciąż lekko wilgotne po porannym prysznicu. Małe kropelki wody spływały na moje nagie, wyrzeźbione ramiona gdy uśmiechnąłem się do swojego odbicia. Delikatne dołeczki odznaczyły się w moich policzkach, ukazując śnieżnobiały uśmiech. Wypuściłem drżący oddech przyglądając sie przez chwilę swojej twarzy. No cóż, wyglądałem jak zwykle. Czyli idealnie.

Założyłem na siebie, białą, wyprasowaną koszule, dokładnie zapinając guziczki. Leżała oczywiście perfekcyjnie. Ćwiczyłem głównie z przyzwyczajenia, jak również po to, żeby moje ciało było doskonałe, podobnie jak wszystko co mnie dotyczyło i mnie otaczało. Ja sam i moje życie: moje mieszkanie, moje auto, moje ubrania i moja praca. Wszystko musiało być bez zarzutu. Ciemnoszara marynatka od Armaniego leżała na oparciu fotela w apartamencie na Manhattanie. Wziąłem ją i zarzuciłem na ramiona.

Wyszedłem z mieszkania i wsiadłem do swojego Mercedesa, ruszając do pracy. Dzisiaj miałem domknąć ważny projekt, jeszcze tylko kilka spotkań, plus dzisiejsze zebranie z pracownikami i mogę sobie pozwolić na dłuższe wakacje. Choć nie sądzę, abym skorzystał z tej opcji, nie lubiłem mieć za wiele wolnego, wystarczy parę dni na jakiejś rajskiej wyspie i kilka gorących lasek do pieprzenia. Ach właśnie musiałem zerwać z Emmą, najwyższa pora. Chociaż zerwać można właściwie wtedy, kiedy jest się razem, a prawda była taka, że nigdy nie określiliśmy z Emmą tego co było między nami, nigdy jej niczego nie obiecywałem i nigdy nie powiedziałem jej, że jesteśmy kimś więcej. Jej też ewidentnie na mnie nie zależało, więc nie rozumiałem jej uporu w kwestii ewentualnych spotkań i randek. Tak czy inaczej sytuacja się komplikowała. Po kilku tygodniach tego „związku” miałem już naprawdę dosyć. Chociaż starałem się jej unikać i tak co jakiś czas musiałem się poświęcić i iść na nudną kolację, albo uprawiać niesatysfakcjonujący seks. Nie było sensu dłużej tego ciągnąć. Problemem był tylko jej ojciec ale trudno, tatuś będzie musiał się jakoś z tym pogodzić.

Zaparkowałem i wszedłem do biurowca w którym znajdowała się siedziba mojej firmy. Niestety nie dosłownie mojej, ale nie oszukujmy się byłem tutaj najlepszym graczem i miałem najwięcej do powiedzenia. Właśnie dopinałem kontrakt z ogromną firmą farmaceutyczną, która dzięki mnie będzie korzystała z naszych usług.

- Kate, zwołaj zebranie za pół godziny - zwróciłem się do mojej sekretarki, wchodząc do gabinetu.

- Tak jest Panie Anderson, kawa czeka na pańskim biurku - wyrecytowała ze sztucznym uśmiechem, kiedy zamykałem drzwi.

Byłem dyrektorem do spraw marketingu. Reklamowaliśmy produkty naszych klientów, odpowiadaliśmy za to, aby trafiały one do jak największej liczby odbiorców, idealnie wpasowując się w ich gusta i wymagania. A ja byłem w tym specjalistą.

Wypiłem kawę i przeszedłem do sali konferencyjnej gdzie pracownicy już na mnie czekali, po czym zaczęliśmy dyskutować na temat kontraktu. Rozmawialiśmy spokojnie, w dość przyjemnej atmosferze, gdy nagle do sali wparowała Kate, patrząc na mnie z przerażeniem i wyjątkowo smutną, niemal współczującą miną. To było dziwne, ta kobieta szczerze mnie nie znosiła. Założę się, że gdyby zaatakowało mnie stado goryli, nawet by się nie przejęła, tymczasem zerkała na mnie z żalem. Nie podobało mi się to.

- Panie Anderson, pana mama dzwoni, ma bardzo przykre wieści…. Mówi, że musi z panem natychmiast porozmawiać… - spojrzałem z konsternacją na swoją sekretarkę.

- Miała wypadek? Mówiła ci o co chodzi? – zapytałem.

- Nie, pańskiej mamie nic nie jest… Tak mówiła mi, ale nie mogę przekazywać panu takich informacji i to jeszcze publicznie - odpowiedziała patrząc na mnie wymownie. Nie do wiary….

RiverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz