Rozdział 14

916 140 13
                                    

Przez następne dni byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Codziennie staraliśmy się z Mel spędzać razem jak najwięcej czasu. Bardzo dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a najwięcej czasu spędzaliśmy na całowaniu. Każda chwila w jej towarzystwie była prawdziwą przygodą. Jeździliśmy na wycieczki, słuchaliśmy głośniej muzyki. Włączaliśmy też ulubione włoskie piosenki jej babci. Mel tłumaczyła mi ich tekst i chichotała, kiedy próbowałem je śpiewać. Okazało się, że język włoski jest dla niej niemal jak drugi język ojczysty, ponieważ właśnie po włosku bardzo często rozmawiała z babcią. Melanie znała również francuski, ale nie bardzo chciała o tym mówić.

Danika była miłą i bardzo ciepłą kobietą. Często ją odwiedzałem i słuchałem jej krótkich opowieści. Babcia była jednak coraz słabsza, a Mel ewidentnie pękało serce na myśl o tym, że lada chwila straci tak bliską osobę. Było mi cholernie przykro, nie chciałem, żeby moja dziewczyna cierpiała, ale wiedziałem, że nie mogę jej pomóc w tej kwestii. Poza wspieraniem i byciem przy niej.

Tego ranka jak zwykle pracowałem na farmie, kiedy Betty podbiegła do mnie z telefonem w dłoni

- Dzwoni mama, proszę powiedz jej, że na razie jeszcze nie wracamy, proszę! - powiedziała moja siostra, podając mi telefon.

- Dobrze, dzięki... - odpowiedziałem Betty, biorąc od niej komórkę i wzdychając głęboko. Nie rozmawiałem z mamą odkąd dowiedziałem się o tym, że mój ojciec było chory, a matka ukrywała przede mną stan jego zdrowia i prawdę na temat tego, dlaczego mnie nie odwiedzał. Byłem cholernie wściekły i postanowiłem odreagować, zanim poruszę z nią ten temat. Wiedziałem, że kiedy zadzwonię do niej od razu po usłyszeniu tego, czego się dowiedziałem, skończy się na awanturze. Melanie prosiła mnie, abym postarał się nie przenosić swojej nienawiści z ojca na matkę i spróbował nie żywić urazy. Naprawdę chciałem dostosować się do jej wskazówek, ale szczerze mówiąc nie bardzo mi to wychodziło.

- Halo. - odebrałem połączenie zagryzając wargi i starając się zachować spokój. Ciekaw byłem jak matka zareaguje na to, co zamierzam jej powiedzieć. Czy będzie zaprzeczać, zarzucać Mel kłamstwo?

- Część River. Widzę, że chyba naprawdę podoba ci się kowbojskie życie! - powiedziała, a w jej głosie dało się wyczuć rozbawienie - Mówiłam, że twoje korzenie dadzą o sobie znać. Jesteś synem swego ojca. No ale powiedz mi, kiedy wracacie z Betty? Muszę przyznać, że troszkę się stęskniłam, szczególnie za córką...

- Nie wiem jeszcze...

- Ale w pracy nie będą mieli pretensji, że tak długo cię nie ma?

- W sumie mam to w dupie. - powiedziałem szorstko, a moja mama na chwilę zamilkła.

- Ale chyba zamierzasz wracać do Nowego Jorku? Nie wygłupiaj się, River... Dobrze, że odwiedziłeś strony swego ojca, ale twoje życie jest tutaj...

- Wiesz co? Może najlepiej będzie, jeśli sam zdecyduje gdzie jest moje życie. - odparłem surowym tonem. Nie zamierzałem rzucać pracy i całej reszty spraw, które zostawiłem w Nowym Jorku. Nie wiedziałem jeszcze jak pogodzę związek z Mel ze swoim życiem, które wiodłem ponad dwa tysiące mil stąd, ale musiałem coś wymyślić, ponieważ oczywiste było, że nie zrezygnuje z nas i za nic w świecie jej nie zostawię. To jedyne czego byłem pewien. Musiałem porozmawiać z Mel o tym co moglibyśmy zrobić i przeanalizować jak to rozwiązać. Ale to nie jest sprawa mojej matki.

- Synu... Nie rozumiem...

- A wiesz czego ja nie rozumiem? Jak kurwa mogłaś mi coś takiego zrobić? - zawarczałem. I tak oto diabli wzięli mój spokój i brak urazy.

- O czym ty mówisz, River? - moja matka zapytała urażonym tonem.

- Nie powiedziałaś mi o ojcu! O tym, ze był chory, że nie odwiedzał mnie przez swój stan zdrowia, a nie dlatego, że miał mnie w dupie! Jak mogłaś?! Gdybyś mi coś takiego choćby zasugerowała natychmiast bym do niego zadzwonił i poleciał pierwszym samolotem, aby go odwiedzić. Ale ty chciałaś żebym wierzył, że on mnie nie kocha, że ma mnie gdzieś! Dlaczego?! Masz pojęcie, co mi zrobiłaś? A teraz jest już za późno, bo on już nie żyje... To był mój ojciec! Miałem prawo wiedzieć!

W słuchawce nastała cisza, a po chwili usłyszałem chlipanie. Pięknie, teraz będzie mnie brała na litość. Jak zresztą całe cholerne życie.

- Nie waż się robić z siebie ofiary! A może zaraz mi powiesz, że o niczym nie wiedziałaś, albo że ktoś nagadał mi bzdur, co? - spytałem z wyrzutem.

- Nie synu, nikt ci nie nagadał bzdur. To prawda. Twój tata był chory. Myślę, że miał autyzm, zresztą nie jestem pewna... Miał dziwne lęki, napady jakiś fobii, nie wiem jak to nazwać. Ale to nie wszystko, on był... nieco inny. Nie dało się z nim zupełnie normalnie funkcjonować, wyjechać z nim gdziekolwiek, prowadzić w pełni normalnego życia. A ja potrzebowałam wyrwać się stamtąd. Musiałam. Ale bardzo cię kochałam i nie mogłam cię zostawić. Wiec zabrałam cię ze sobą....

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytałem, czując się martwy w środku.

- Znienawidzisz mnie. - odarła drżącym głosem.

- Znienawidzę cię, jeśli mi nie wytłumaczysz. Mów. - zażądałem, a moja matka znowu zachlipała.

- Wybrałbyś jego... - powiedziała cicho.

- Słucham? - spytałem, nie wierząc własnym uszom.

- Wybrałbyś jego! To oczywiste, od zawsze byliście nierozłączni! Na pewno wolałbyś zostać z nim, niż wrócić do mnie. Straciłabym cię...

- Zaraz się porzygam...

- River, kochałam cię, nie chciałam cię stracić, miałam tylko ciebie!

- Jesteś nienormalna! Poświęciłaś mnie i moje relacje z ojcem z własnych idiotycznych i egoistycznych powodów. Jak mogłaś?

- Synu...

- Ktoś jeszcze wiedział? - spytałem, chociaż w sumie znałem odpowiedź - Ktoś wiedział o ojcu, czy wszystkim wkręcałaś jaka to porzucona i zraniona z ciebie biedaczka?

- Chcesz wiedzieć, czy powiedziałam komuś o chorobie twojego ojca? Nie, nikomu nie powiedziałam.

- Dlaczego?

- Wiesz dlaczego.

- Powiedz mi do cholery!

- Wstydziłam się! Zadowolony jesteś?! Wstydziłam się, że ja, Annabell Baltimore, zakochałam się w autystycznym chłopcu ze wsi i wzięłam z nim ślub na jakimś cholernym końcu świata! Wstydziłam się twojego taty. I kochałam go! Nadal go kocham! Całym moim chorym, podłym sercem! Wiem co zrobiłam. I wiem jaką wstrętną jestem przez to wszystko osobą. I żałuję! Żałuję, że go zostawiłam, żałuję, że wyjechałam, żałuję, że się go wstydziłam. Powinnam być dumna, bo był najsłodszym i najlepszym chłopcem na świecie. Powinnam była zaakceptować to jaki był, spróbować pogodzić moje potrzeby z jego ograniczeniami, ale byłam taka głupia! A potem pojawiła się Ashley i było już za późno. A ja z każdym cholernym rokiem uświadamiałam sobie, że bez niego wcale nie jestem szczęśliwsza, że te rzeczy przez które i dla których go zostawiłam nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Że bez niego nic nie ma znaczenia. Miałam tylko ciebie! I wolałam, żebyś znienawidził ojca, niż miał mnie dla niego zostawić. Byłam podła, głupia i to kolejna rzecz, której tak bardzo żałuję. Ale nie cofnę przeszłości! Nie potrafię, choćbym nie wiem jak bardzo tego chciała! - wykrzyczała i wybuchła płaczem. Było mi niedobrze. Możliwe, że powinienem jej współczuć, ale miałem w dupie to, jak ona się w tym momencie czuje. To co zrobiła mi, ale też mojemu ojcu nie mieściło mi się w głowie. Oszukała mnie i skrzywdziła, poświęciła mnie dla własnych celów i z powodu własnej głupoty i bezduszności.

- Mam ci współczuć? - zaśmiałem się w słuchawkę - Współczuję jedynie ojcu. I sobie. A wiesz co jest najśmieszniejsze? Że gdybyś pozwoliła widywać mi się z tatą wcale byś mnie nie straciła. Wszystko ułożyło by się inaczej. Może nawet on przyjąłby cię z powrotem. Kto wie. Za to teraz jest już za późno. I o ile nie straciłaś mnie, kiedy byłem dzieckiem i mogłaś sobie dowolnie wykorzystywać mnie i moją naiwność, właśnie teraz tracisz mnie na zawsze. - powiedziałem spokojnie i rozłączyłem połączenie zanim zdążyłem usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź.

RiverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz