Rozdział 22

830 133 11
                                    

Kiedy się obudziłam jeszcze przez długi czas patrzyłam jak River śpi. Odgarnęłam mu włosy z twarzy i myślałam o tym do czego go zmusiłam. Nie wiem czy tego chciał, ale przecież nie pozostawiłam mu wyboru. Musiałam się ogarnąć. Zeszłam na dół i zrobiłam śniadanie. Właśnie kończyłam smażyć naleśniki, kiedy wszedł do kuchni. Przeciągnął się i usiadł przy stole.

- Naleśniki! – powiedział zachwycony. Wyglądał jak mały chłopiec -  Czym sobie na to zasłużyłem?

- Często robię ci naleśniki. – odparłam zaczepnie.

- No tak ale dzisiaj będą z syropem klonowym. Moje ulubione!

Zaśmiałam się i nałożyłam mu wielką porcję. Polał wszystko nieprzyzwoitą ilością syropu klonowego i włożył gigantyczny kawałek do buzi.

- Mm… Twoje naleśniki to najlepsza rzecz jaką jadłem w życiu. I twoje penne i twój gulasz. Jesteś najlepszą kucharką…

- Nie podlizuj się i tak dostaniesz dokładkę. – odparłam, a on uśmiechnął się z pełnymi ustami - Nic już nie mów tylko jedz, bo zrobisz sobie krzywdę. – pokazałam na niego palcem i nałożyłam na talerz kolejną porcje naleśników. River jadł i jadł, a kiedy już skończył wyglądał na naprawdę szczęśliwego.

Był taki słodki.

Miałam okropne wyrzuty sumienia…

- Kochanie, tak bardzo chcę cię przeprosić, za to co wczoraj zrobiłam, mówiłam i do czego cię zmusiłam… Czuję się podle…

River zmrużył oczy.

- Ale o czym mówisz?

- Wiesz, co mam na myśli. – powiedziałam znacząco.

- Mel… Chyba ty wiesz, że wszystkie pary czasami mają ochotę na ostrzejszy seks i nie ma tym nic złego? Kiedy ma się partnera, któremu można zaufać czasami chcesz się poprzytulać i pokochać , powolutku, delikatnie a czasem potrzebujesz się rozładować. Być może nieco bardziej brutalnie niż zazwyczaj, ale jeśli nikomu nie dzieje się krzywda… Coś cię boli, zrobiłem ci coś? – zapytał z niepokojem.

- Nic mi nie jest, właściwie chciałam ci podziękować…

- Błagam cię nie dziękuj mi za cudowny seks, bo uwierz, mi było jeszcze lepiej niż tobie…

- Chodzi o to, że… Nie chciałam cię wykorzystywać…

- Skarbie, o czym ty mówisz? Nie wykorzystałaś mnie. A zresztą nawet, gdybyś kiedyś chciała mnie wykorzystać to od tego jestem. Jestem dla tu dla ciebie, przecież wiesz. – podeszłam do niego, pogłaskałam go po włosach i pocałowałam w czubek głowy opierając kolano na jego udzie.

- River… muszę ci coś powiedzieć. Myślałam nad tym i już wiem co powinnam zrobić…

Popatrzył na mnie z zainteresowaniem.

- Na razie nie będę wracała na studia. Mam jeszcze czas. Znalazłam klinikę do której będę mogła pójść na terapię po wszystkim co mnie spotkało. Właściwie znalazła mi ją ciocia. To jedno z najlepszych miejsc tego typu w Europie, jest położone w pięknym miejscu i pracują tam prawdziwi specjaliści… Mnóstwo osób po przejściach odnalazło tam spokój i pozbyło się destrukcyjnych nawyków i traum.

- Gdzie? – spytał skołowany.

- W Europie… - powtórzyłam – Polecę do Włoch. Mam tam rodzinę, którą od dawna chciałam odwiedzić ale przede wszystkim… Chcę poukładać bałagan w swojej głowie, chcę mieć pewność, że będziesz ze mną szczęśliwy…

- Mel, nie zostawiaj mnie. - powiedział błagalnym tonem

- River posłuchaj…  Chcę się leczyć. Wiem, że z moją psychiką nie jest zbyt dobrze biorąc pod uwagę wszystko, co stało się w moim życiu. Zanim cię poznałam było znacznie gorzej. Bardzo wiele ci zawdzięczam skarbie, ale właśnie ty stałeś się moją motywacją do tego, aby zawalczyć o siebie… Nie wystarczy mi to, że jest dużo lepiej, chcę być pewna, spokojna i… No cóż, zdrowa.

- W Nowym Jorku jest mnóstwo ośrodków tego typu, świetnych lekarzy, specjalistów…

- Kochanie potrzebuję tego, potrzebuję zamknąć się tam na jakiś czas. Przemyśleć wszystko, odnaleźć siebie, proszę… Wrócę jak najszybciej to będzie możliwe. Ale musze zrobić to dla siebie, dla nas , dla naszej wspólnej przyszłości. Rozmawiałam z moją ciocią, ona jest świetnym psychologiem. Mówiła mi, że tam naprawdę mi pomogą. Wrócę pewna tego, że jestem zdrowa, że jestem na tyle silna by mieć pewność, że dam sobie ze wszystkim radę. Bez konieczności robienia sobie krzywdy, czy zmuszania do tego ciebie. Nie chce żebyś miał jakąkolwiek toksyczną relację, wystarcz to, co zafundowała ci twoja matka. Jeśli faktycznie będziesz chciał ze mną  być musimy się liczyć z tym, że być może będziemy mieli dzieci, rodzinę. Musze być odpowiedzialna, zdrowa i silna. I zrobię wszystko żeby taka być. Dla ciebie, dla siebie, dla nas. – mówiłam, a do oczu napłynęły mi łzy. - Przejdziemy przez to razem? Poczekasz na mnie? Obiecuję, że nie będziesz musiał czekać zbyt długo…

- Kochanie poczekam na ciebie, poczekałbym choćby tysiąc lat, aby móc być z tobą. - powtórzył słowa, które już raz do mnie powiedział, a ja uśmiechnęłam się ciepło czując jak nadzieja, chęć życia i miłość zalewa mnie światłem, które mnie wypełnia.

- Wolałbym żebyś zrobiła to w Stanach, przy mnie. Ale jeśli uważasz, że właśnie to jest tym, czego potrzebujesz, jesteś pewna, że będziesz tam bezpieczna i że dobrze się tobą zaopiekują… No i że wrócisz do mnie jak najszybciej będzie to możliwe… I że będziesz mnie informowała na bieżąco…

- Obiecuję. – odparłam przytulając go mocno.

- Będę tak cholernie, do bólu tęsknił, Mellie – powiedział czule, zwracając się do mnie zdrobnieniem, którego używała moja babcia.

- Ja też…

- Wiedz, że jeśli coś się zmieni, możesz przyjechać do mnie kiedykolwiek, nawet jeśli nie będziesz jeszcze gotowa. Wymyślimy wtedy coś razem, dobrze? Nie martw się o mnie, proszę.

Przytaknęłam. Tak dobrze było mieć kogoś kto chciał cię wspierać i być przy tobie na dobre i na złe... Tak warto było o to walczyć.

RiverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz