Początek końca

1.9K 40 41
                                    

Wpatrując się we własne odbicie w lustrze, widziałam tylko zwykłą nastolatkę, z długimi, brązowymi włosami, prostym i drobnym nosem, kształtnych wargach i niebieskich oczach. Podobno moja uroda była nietypowa, ze względu na tak jasny kolor moich tęczówek z dodatkiem moich mocno brązowych, czekoladowych włosów. Moim zdaniem, byłam piękna na swój sposób, tak samo, jak każdy. Każdy się czymś różnił, niezależnie czy wyglądem, czy charakterem. Każdy był inny.

Nie da się podrobić widoku szczęśliwych oczu, których obecnie nie było. Jakby nigdy nie istniały. Obserwowałam się ostrożnie, jakbym zaraz miała speszyć się jak mała sarenka i uciec, gdzie pieprz rośnie. W moich oczach widziałam jedynie pustkę, a nie, szczęście, które już dawno zostało wyssane przez demony, jakie kryła moja dusza.

Było mi z tym okropnie. Z tym, kim stała się mała dziewczynka, która nie przejmowała się niczym, oprócz szczęścia jej rodziny. Z tym, jak bardzo stała się krucha i zepsuta.

- Delilah, błagam cię, już trzeci raz cię wołam! - usłyszałam podniesiony ton mojej mamy. - Ile można? Dzień w dzień to samo. - mówiła zdenerwowana. - Idę do samochodu, masz równe cztery minuty na pojawienie się w nim. - usłyszałam trzask, co oznaczało, że mama wyszła.

Audrey Fernandez jest pięćdziesięcioletnią kobietą, której jestem młodszym klonem. Wyglądałyśmy jeden, do jednego, oprócz nosa, który odziedziczyłam po babci. Nos mojej mamy był prosty i dłuższy, niż mój, natomiast ja posiadałam drobny i lekko zadarty do góry. Różnił nas również wzrost, ponieważ nie załapałam się na bycie wysoką tak, jak mój brat, Timothy. Nie narzekałam na moje sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, jednak często inni mieli nade mną przewagę, np. gdy biłam się z Timem o pilota. Chłopak był wyższy ode mnie o półtora głowy, dlatego często jego wzrost uniemożliwiał mi różne manewry w trakcie bójki. Mój brat podał się wyglądowo na ojca, co ukazywały jego szare tęczówki i czarne włosy. Ma prosty nos i zarysowane usta, co intrygowało niejedną dziewczynę z naszego nudnego liceum, jak i miasteczka. Wkurzało mnie to, że gdzie się nie pojawię, tam chociaż dwie osoby mnie znają, jako siostrę Timothego. Chłopak był popularny, jako zawodnik naszej drużyny koszykówki, ale i jako szkolny dziwkarz. Niestety, taka była prawda i musiałam to przyznać. Nie lubiłam tego, że niejedna dziewczyna została zraniona, właśnie przez mojego brata. Dla niego liczyła się jedynie zabawa i jego dobro, nie innych.

Ubrana w czarną bluzę i czarne, szersze jeansy, wyszłam z toalety i wzięłam plecak z podłogi, z którym zeszłam po schodach na dół. Założyłam szybko swoje białe trampki, by szybko wyjść z domu. W kilka sekund znalazłam się na miejscu pasażera w aucie mamy.

- Tim z nami nie jedzie? - spytałam zdziwiona. Chłopak zawsze wykłócał się o to, kto będzie siedział z przodu. Codziennie denerwowaliśmy tym naszych rodziców, którzy mieli tego dość. Uroki bycia rodzicem, tak.

- Z rana pojechał z Codym na siłownie. - powiedziała, po czym wyjechała z podjazdu. Po chwili włączyła się w ruch drogowy, kierując się w stronę mojego liceum.

- Mam nadzieję, że nauczyłaś się na ten sprawdzian z chemii. - zerknęła na mnie, zatrzymując się na pasach. Jak miałam powiedzieć, że kompletnie o nim zapomniałam?

- Tak, nauczyłam się. - lekko uśmiechnęłam się w jej stronę i popatrzyłam na pojazd obok nas. Był nieskazitelnie czysty i wypolerowany, co uatrakcyjniało samochód. Przyjrzałam się wnętrzu, które również było czarne. Zobaczyłam kierowcę, którym okazał się chłopak, lecz nie mogłam dokładnie go zobaczyć, przez przyciemniane szyby. Widziałam tylko zarys męskiej sylwetki, lecz nie zastanawiałam się nad tym dłużej, ponieważ ruszyłyśmy.

- Oby, bo nie chce znów być niemiła, rozumiesz Delilah? - spytała z kpiną.

- Tak, rozumiem mamo. - spuściłam wzrok na swoje dłonie, które ścisnęłam w pięści. Czułam się przy niej słaba. Potrafiła idealnie manipulować nie tylko mną, ale i ojcem, Timem i resztą tego świata. Byłam dla niej, jak lalka, którą dyrygowała, bo jej się nudziło. Przyznaje, to żenujące jak łatwo dawałam się gnoić własnej matce.

DistruzioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz