Bliskość

733 44 17
                                    

ASHER STORM

Obudziłem się kilka godzin wcześniej. Nie mogłem zasnąć, gdy zacząłem myśleć o Delilah. Myśli o niej krążą w mojej głowie odkąd ją poznałem, ale teraz, odkąd jest moja, nie mogę wręcz uwolnić się od myśli z nią związanych. Chciałbym spędzać z nią całe dnie, noce, poranki i wieczory.

Kurwa, jestem geniuszem.

Prowadząc samochód, sięgnąłem po telefon z siedzenia obok. Odblokowałem urządzenie i stuknąłem w kontakty, by następnie wcisnąć kontakt „Mała". Rzadko mówiłem tak do Del, ponieważ mogłaby się obrazić, i to bardzo. Nie wiem skąd takie skrzaty się biorą, ale potrzebuje jej więcej. Może nawet naszej kopii?

Na ostatnią myśl potrząsnąłem głową.

Przyłożyłem komórkę do ucha i słuchałem dźwięku połączenia. Po drugim sygnale usłyszałem jej głos.

- Śpię. - burknęła, na co na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.

- Ty zawsze śpisz. - zerknąłem na godzinę. - Jest dziesiąta. - sprostowałem.

- No i? Chciałabym jeszcze pospać z dwie godziny. - usłyszałem szmer, więc pewnie zmieniła pozycje.

- Musze cię zmartwić, ale nie pośpisz. Za piętnaście minut będę u ciebie, proszę się ubrać. - powiedziałem, po czym zakończyłem połączenie.

Wiem, że młoda będzie teraz odstawiać sceny, bo sen jest dla niej bardzo ważny, ale mam to gdzieś. Chce spędzić z nią czas.

Skręciłem do pobliskiego super marketu. Zatrzymałem Mclarena nieopodal wejścia i z niego wyszedłem. Na nos założyłem czarne okulary, ponieważ słońce raziło mnie dość boleśnie. Ruszyłem w stronę budynku, a gdy już wszedłem, pokierowałem się po koszyk. Podszedłem do lodówek, gdzie w jednej znalazłem Millermicha proteinowego o smaku wanilii, którego wziąłem dwie butelki. Zgarnąłem też naleśniki z czekoladą i jogurt truskawkowy. W alejce ze słodyczami poszalałem trochę bardziej. Do koszyka wrzucałem to czekoladę, to batony, skończywszy na żelkach, cukierkach i chipsach. Zbyt ją rozpieszczam.

Z pełnym koszykiem ruszyłem do kasy samoobsługowej, by nie musieć rozmawiać z żadnym człowiekiem. Zacząłem skanować produkty, a przy okazji zgarnąłem dwie papierowe torby, do których zacząłem pakować jedzenie. Zapłaciłem i wziąłem ogromne torby, kierując się z nimi do samochodu. Jakoś udało mi się otworzyć drzwi od strony kierowcy, dlatego wsiadłem do auta. Zakupy położyłem na ziemi przy fotelu obok, a sam poprawiłem swoje okulary i odpaliłem samochód, który przyjemnie zawarczał. Wyjechałem z parkingu sklepowego i włączyłem się w ruch drogowy.

***
DELILAH FERNANDEZ

Lekko poirytowana, ale również podekscytowana, w szarym, za dużym dresie i koku, siedziałam na kanapie w salonie. Jako, że Ash niejednokrotnie widział mnie bez makijażu, a nawet w gorszych momentach, to postanowiłam się nie malować. Z podkulonymi nogami wpatrywałam się w telewizor, w którym leciał odcinek Pingwinów z Madagaskaru. To była moja ulubiona bajka z dzieciństwa, dlatego czasami oglądałam ją pomimo tego, że miałam już osiemnaście lat.

Moje oglądanie przerwał dzwonek do drzwi, dlatego z lekkim uśmiechem ruszyłam w ich stronę. Nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi, a moim oczom ukazał się Storm z dwoma ciężkimi torbami.

- Coś ty nakupił? - podniosłam brew i wpuściłam go do środka.

- Nie będziesz narzekać. - skwitował i cmoknął mnie w usta, zmierzając do kuchni. Moje policzki na pewno przybrały czerwony odcień, ale nie przejmowałam się tym i ruszyłam za chłopakiem. On, który niczym się nie przejmował, zaczął wyglądać produkty spożywcze na blat, których, o kurwa, było sporo.

DistruzioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz