Poniedziałek zaczął się z przytupem. Z rana dostałam ochrzan od mamy, dowiadując się po raz kolejny, że jestem okropną córką i, że na nic nie zasługuje. Z Timem ograniczamy się do kilku słów, typu "Wstawaj", "Zjedz" i tym podobne. Śmiało mogę powiedzieć, że po prostu się na mnie obraził, za to, że go nie posłuchałam. Bo wiedział, że tego nie zrobiłam. Matka postanowiła, że nie zasługuje, by zawiozła mnie do szkoły, więc zawiozła tylko Tima, a mi kazała iść na autobus. Zajebista mamcia.
Idąc na przystanek zauważyłam, że nade mną zebrały się szare chmury, z których zaczęły skapywać krople deszczu. Starałam schować się pod kapturem mojej białej bluzy i małym dachem od przystanku autobusowego, niestety bez skutku. Zaczynało grzmieć, a błyski zaczynały szaleć na niebie. Lubiłam burze, owszem, będąc w domu. Teraz cholernie się bałam, a nienawidziłam się bać.
Spojrzałam na swoje białe trampki, na których odznaczały się małe kropelki wody. Na sobie miałam dzisiaj również zwykłe jeansy, które powoli zaczynały stawać się mokre. Było mi strasznie zimno, a przez wilgotne spodnie było coraz gorzej.
Zauważyłam jednak czarny samochód, który zbliżał się w moją stronę.
Czarny Mclaren.
Ja pierdole, on mnie śledzi?
Asher zatrzymał pojazd przede mną, przy czym uchylił szybę.
- No hejka. - uśmiechnął się. - Jak się stoi? - patrzył na mnie prześmiewczo i śmiało lustrował moją sylwetkę.
- Śledzisz mnie, Storm? - spytałam, na co prychnął.
- Jechałem do pracy, młoda. Nie wszystko kręci się wokół ciebie, wiesz? - przechylił lekko głowę w bok. - Wsiadaj, podwiozę cię. - zaoferował. Ponownie grzmotnęło, przez co się wzdrygnęłam. Niestety nie uszło to uwadze chłopaka.
Kurwa, dlaczego musiałam bać się burzy?
Szybko podeszłam do samochodu i otworzyłam drzwi. Wsiadłam na miejsce pasażera i zamknęłam za sobą drzwi. Odłożyłam plecak pod nogi, by następnie zdjąć kaptur.
- Masz pracę? - spytałam, zerkając na niego.
- Pracuję w warsztacie. - oznajmił, dołączając do ruchu drogowego. Ponownie usłyszałam grzmot i ponownie się wzdrygnęłam. - Boisz się burzy? - zerknął na mnie, podnosząc brew. Kiwnęłam głową. Szczerze, nie wiedziałam dlaczego boje się czegoś takiego, czym jest burza. Nie wiem, czy chodzi tu o głośne dźwięki, czy szkody, jakie są po burzy.
Z zamyślenia wyrwała mnie dłoń chłopaka, która spoczęła na moim udzie. Jego kciuk zaczął wykonywać półkole. Robił to w tak delikatny sposób, że nie chciałam, by przestawał. Lekko się rozluźniłam, jednak gdy usłyszałam grzmot przymknęłam oczy. Reakcja Storma była szybka, gdy lekko ścisnął moje udo, próbując dodać mi otuchy.
Dlaczego poczułam się bezpiecznie, będąc obok niebezpiecznej osoby?
To chore.
Ale podoba mi się to.
Potrzeba jego dotyku rozrywała mnie od środka, bo nie wiedziałam, czemu aż tak tego chciałam. Wkurzało mnie to. Znamy się, a właściwie to nawet nie znamy, od wczoraj, a ja już nie mogę pohamować się będąc przy nim. To nie było normalne, coś na to wpływało. Niestety, nie wiedziałam co.
- Od jak dawna masz problemy z agresją? - nagle wypalił, co mnie zdziwiło.
- Nie mam problemów z agresją, Asher. - patrzyłam na niego, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Bellissima, błagam cię, a wczoraj jak prawie wykończyłaś tę dziewczynę? Uważasz, że panowałaś wtedy nad sobą? - zerknął na mnie.
- Czemu nazywasz mnie "Bellissima"? - zmieniłam temat. Wiem, że moja wczorajsza szarpanina z Rose była pod wpływem gniewu, który wywołała u mnie dziewczyna, ale to jednorazowa sytuacja, tak.
CZYTASZ
Distruzione
Teen FictionBurza i Śmierć. Kto wygra pojedynek? Kto pierwszy wniknie w drugą dusze, stając się jedną?