Ten dzień

365 22 15
                                    

Właśnie jechaliśmy na tor. Cała dygotałam z nerwów i adrenaliny. Nie wiedziałam, co przyniesie dzisiejszy wieczór. Wszystko mogło pójść dobrze, ale również wszystko mogło pójść się pierdolić.

- Wszystko okej? - spytał mnie Asher, który zerkał na mnie kątem oka. Mocniej zacisnął palce na moim udzie, aby dodać mi otuchy. Mimo że jego dotyk zawsze mnie uspokajał i relaksował, to tym razem było to na nic. Moje serce biło zbyt szybko, a oddech był nierówny i urwany, żeby się uspokoić. Miałam złe przeczucia.

- Nie bardzo. - złapałam za jego dłoń, którą od razu ścisnął. Złączyliśmy nasze palce, a Ash zaczął czule robić półokręgi kciukiem po mojej skórze.

- Wszystko będzie dobrze, Belissima. Naprawdę, dam radę. - zapewniał mnie.

Dam radę.

- Ale przecież nie wiesz tego. Coś może pójść nie tak... - przymknęłam oczy na samą myśl, że może mu się coś stać.

- Delilah, jestem w tym naprawdę dobry. Nie jeżdżę od krótkiego czasu, a od pięciu lat. I przede wszystkim... nie pozwolę, by cokolwiek ci się stało.

W moich oczach nagromadziły się łzy. Poczułam wszystkie emocje naraz. Negatywne myśli falami obeszły moją głowę.

Co, jeśli coś pójdzie nie tak?

Co, jeśli umrę?

Co, jeśli go stracę?

Przymknęłam oczy, zaciskając dłonie w pięści. Nie byłam na to wszystko gotowa. Nie byłam gotowa na to niebezpieczeństwo, które na nas czyhało. Nie jestem gotowa, by go stracić. Nie wiedziałam, czy chce też stracić siebie. Może to wszystko już mnie przerosło?

Niebezpiecznie zbliżaliśmy się do opuszczonej fabryki, obok której miał odbyć się wyścig. Na widok budynku poczułam, że zaraz zwymiotuję. Ash ruszył za budynek, na co moje oczy szerzej się otworzyły. Ujrzałam ogromny tor, na którym pastwili się ludzie i samochody. Na trybunach znajdował się bardzo duży ekran, który pokazywał godzinę, a raczej... ile zostało do wyścigu.

10:35.

10:34.

Storm zaparkował samochód obok toru, na co lekko zmarszczyłam brwi.

- Nie wjeżdżamy? - spytałam.

- Nie. - odpowiedział krótko i wyszedł z samochodu, co i ja uczyniłam. Usłyszałam straszny gwar. Dźwięk silników i rozmów tworzyły wybuchową mieszankę. Przede wszystkim w tej chwili. Potrzebowałam odrobiny ciszy, a jej nigdzie tutaj nie było.

Ruszyłam żwawo za Asherem, który z kapturem czarnej bluzy na głowie, nie oglądał się za siebie. Nawet na mnie nie zaczekał...

Dołączyłam do niego i zaczęliśmy iść równo. W pewnym momencie, Ash wystawił dłoń w moją stronę, na co ciepło zalało moje serce. Przyjęłam dłoń, którą ścisnęłam.

Bardzo się martwiłam. Przede wszystkim o Ash'a, który wydawał się inny niż zawsze. Jednak od razu pomyślałam, że to stres przed wyścigiem. Może się bał, że coś się nam stanie. Ale ufałam mu. Bardzo mu ufałam. Bezgranicznie.

I to był błąd.

Niedaleko skupiska ludzi, wypatrzyłam naszych przyjaciół, więc pokierowaliśmy się w ich stronę.

- Idzie nasz przyszły zwycięzca! - uradował się Percy. Uśmiechnęłam się do ekipy i mocniej ścisnęłam dłoń Storma. On zrobił to samo z moją.

Milou podeszła do mnie i mocno uściskała, przez co byłam zmuszona puścić bruneta.

- Jak się czujesz? - spytała, nawiazując kontakt wzrokowy.

DistruzioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz