Obudził mnie głośny stukot obcasów mojej matki. W mdławym świetle żarówki nie mogłem dostrzec jej wyrazu twarzy. Za nią schodził ojciec. Uchyliłem delikatnie powieki. Nademną stała matka a za nią ojciec.
- O! Obudził się - rzekła z pogardą
- Wstawaj! Idziemy dziś wieczorem na bankiet. Musisz się doprowadzić do porządku!Jęknąłem cicho. Powoli podniosłem się z podłogi. Syknąłem z bólu. Rany na plecach dały boleśnie o sobie znać. Powoli wspinałem się po schodach na drżacych nogach. Matka i ojciec cały czas pośpieszali mnie popychając naprzód. Kiedy wyszliśmy z piwnicy mogłem w końcu spojrzeć na rodziców. Wyglądają jak zawsze czyli, wyprasowane na sztywno ubrania i pogarda wymalowana na twarzy. Na odchodne usłyszałem tylko od ojca:
- O 19 mam cię widzieć przy wejściu. Nie obchodzi mnie co będziesz robił do tego czasu.
Po dłuższej wspinaczce po schodach dotarłem do swojego pokoju. Byłem wyczerpany. Nie dziwne. Byłem osłabiony po karze, a na dodatek musiałem wspinać się po schodach. Ale plusem całej tej sytuacji jest to, że przynajmniej do wieczora mam czas dla siebie.
Upadłem na łóżko. Nie miałem na nic siły. Postanowiłem, że później wezmę ciepłą kąpiel.
Nawet nie zauważyłem, kiedy do pokoju weszła Sara. Sara była naszą służącą. Była niewiele starsza odemnie i była mi tu jedyną przyjazną duszą. Nawet moja młodsza siostra Janet zgadzała się z ideologią rodzinną. Za to Sara od zawsze mnie wspierała. Była taką starszą siostrą, której nie mam. Zawsze z większymi problemami szedłem do niej.
Podniosłem na nią wzrok. Widziałem przerażenie w jej oczach.
- To nic takie...- CO ONI CI ZROBILI? !- wpadła mi w słowo.
- Chodziło o tą ciotkę Margaret. Zaczeła mnie głupio wypytywać. Wkurzyłem się i zapyskowałem.
- Gdzie masz apteczkę?
- Naprawde nie trzeba...
-GDZIE masz apteczkę?- powtórzyła dobitnie.
- Druga szuflada od dołu w biurku.
Sara pomogła mi wstać i usadziła mnie na krześle. Niesamowite, ile siły ma ta dziewczyna, żeby podnieść 17-latka.
Wyjęła spirytus z apteczki. Czyli zabawy czas start! Delikatnie przejachała nasączonym wacikiem po ranie. Na boga! Jak to bolało! Zaszkliły mi się oczy. Spojrzałem na nią, a ona powiedziała:- Nie musisz zgrywać twardziela. Wiem jak spirytus boli. Możesz płakać naprawdę. Tylko lepiej żebyś nie krzyczał. Nie chcę aby państwo usłyszeli. Zresztą ty też tego nie pragniesz.
- Dzięki. Poczekaj sekundke.
Sięgnąłem ręką po bluzę leżącą koło krzesła i zacisnąłem zęby na rękawię bluzy. Łzy potokami leciały mi po twarzy. Kiedy oczyściła mi rany, poczułem ulgę czując znajomą maść na plecach. Po nasmarowaniu zaczęła ciasno owijać moje plecy bandażem.
Co jakiś czas pojękiwałem kiedy bandaż zachaczył o rany. Ona cały czas uspokajała mnie. Kiedy w końcu zostałem opatrzony spojrzała na mnie z troską i powiedziała:
- Ja nie wiem jak ty się dziś utrzymasz na tym bankiecie. To graniczy z cudem. Bardzo cie boli?- Nie, już tylko trochę.
- Nie kłam, bo nie umiesz.
- Zgoda, bardzo ale jest lepiej niż przedtem.
- Zrobię ci herbatę i przeszmugluję jakieś żarełko.
- Naprawde, nie musisz mogę pojść sam...
- O nie! Bez dyskusji! Musisz odpocząć! Ty się ledwo ruszasz, miśku. Jak ty sobie wyobrażasz wyprawę do kuchni?
Fakt, miała rację. Aby dostać się do kuchni musiałbym pokonać baardzo dużo schodów. Taka opcja nie wchodziła w grę.
- Zgoda. Tylko uważaj! Nie chcę by znowu ktoś cię nakrył.
Nadal nie mogłem sobie tego wybaczyć. Kiedyś była taka sytuacja, że rodzice za karę postanowili przygłodzić mnie przez parę dni. Sara dowiedziała się o tym i przemyciła mi jedzenie. Jakimś cudem rodzice się o tym dowiedziedzieli i postanowili bardzo surowo ukarać Sarę. Stwierdzili, że skoro tak chętnie wyciąga rękę po coś co do niej nie należy to, połamią jej te rękę. Nie wiem jak ona to wytrzymała. Ręka długo się goiła. Codziennie do niej przychodziłem, robiłem jej zimne okłady i pomagałem przy różnych pracach.
Ze wspomnień wyrwał mnie jej głos:
- Oczywiście, będę uważać! A ty leż, proszę i się nie ruszaj. Naprawdę się martwie. Obiecujesz, że nie wstaniesz?- Obiecuje.- Wyciągnałem dłoń na znak obietnicy.
Ona tylko uśmiechnęła się i wyszła. Skoro obiecałem to obiecałem. Stwierdziłem, że się prześpie. Byłem naprawdę wyczerpany po nieprzespanej nocy.
CZYTASZ
Zwierciadła
AdventureWszyscy myślą , że życie w bogatej rodzinie jest proste i idealne. No tak. Przecież ładnie wygląda się na zdjęciach, odpowiedzi nawet na proste pytania są jakby wyuczone. William wychowuje się w bogatej rodzinie i choć na zewnątrz wygląda jakby miał...