rozdział 6

40 4 2
                                    

Dopiero kiedy opuściłem bramę willi odetchnąłem z ulgą. Nawet nie zauważyłem, że wstrzymywałem powietrze w płucach. Zacząłem iść przed siebie, tam gdzie poniosą mnie nogi.

Po dobrej godzinie wędrówki uliczkami miasta zauważyłem Mcdonalda. Dopiero żółciutkie logo uświadomiło mi, że praktycznie nic nie jadłem i byłem przeraźliwie głodny.
Muszę przyznać, że nigdy nie jadłem nic w tej sieci fastfoodów. Choć chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Stwierdziłem, że kiedyś musi być ten pierwszy raz i z tym postanowieniem wszedłem do środka.

Nie było tam wiele ludzi. Nic dziwnego zważając na to, że było grubo po 23. Klienci siedzieli na mocno wysłużonych kanapach przy stolikach ze sklejki. Wszedzie byly tapety z jedzeniem a całe pomieszczenie oświetlały ledówki.
Za ladą stała przysypiająca kasjerka.

- Witamy w Mcdonald's! Co dla pana?

- Szczerze powiedziawszy nigdy tu nie jadłem. Czy może mi pani coś zaproponować?- na moje słowa ożywiła się.

- Tak, oczywiście. Proponuje Bigmaca z frytkami i jakiś napój. Jeśli chciałbyPan coś jeszcze na słodko to moim faworytem są lody z polewą czekoladową.

- A więc poproszę to co Pani wymieniła.

Szybko zapłaciłem i już po chwili stałemz numerkiem i czekałem na moje zamówienie.
Po chwili oczekiwania dostałem swoje jedzenie. Pachniało naprawdę dobrze. Zacząłem od burgera. Wgryzłem się w bułkę i...zaniemówiłem. To było takie pyszne! Pałaszowałem z ogromnym zapałem. Po zakończonym posiłku czułem się o niebo lepiej.
Niestety, jedno spojrzenie na plecak przypomniało mi o moim beznadziejnym położeniu.
Nadal nie wiedziałem dokąd iść. Odpaliłem mapy google i zacząłem szukać najbliżeszego miejsca noclegowego. Nie całe pół kilometra stąd był całkiem przyzwoity motel.
Odłożyłem plastikową tackę na miejsce do tego przeznaczone i wyszedłem na zewnątrz.
Od razu poczułem kropelki deszczu na twarzy. Nie padało mocno ale nie wiadomi czy nie rozpada się mocniej.

Szedłem spokojnie ciemnymi uliczkami miasta, a woda moczyła moje ubrania.
Zamyśliłem się.

Nagle zza zakrętu wyjechała czarna limuzyna łudząco podobna do tej moich rodziców. Momentalnie przyspieszyłem i zacząłem biec. Narastał we mnie paraliżujący strach. Zacząłem biec jeszcze szybciej nie zważając na nic. Osoba trzecia, która by mnie teraz obserwowała mogłaby pomyśleć, że coś lub ktoś mnie goni. Ciężko byłoby się z nią nie zgodzić ponieważ tak naprawdę uciekałem przed moim dawnym życiem i to w znaczeniu dosłownym!

Zobaczyłem światła i poczułem mocne uderzenie. Zabrakło mi tchu, ciężko było mi oddychać. Z całych swoich sił próbowałem się podnieść i biec dalej ale moje ciało było jak z ołowiu. Usłyszałem czyjeś krzyki. Niestety nie mogłem zobaczyć do kogo należy głos ponieważ obraz przed oczami był bardzo zniekształcony. Moje powieki zrobiły się bardzo ciężkie. Ostatnie co pamiętam, to słowa:
- oddychaj, mały! Wszystko będzie dobrze....

Po tym nastała ciemność...

Zwierciadła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz