6. Obietnica

196 5 0
                                    

Poprawiłam swój biały, obcisły top z bufiastymi rękawami siedząc na dachu fioletowego mustanga. Kątem oka spojrzałam na siedzącego obok mnie bruneta, który przyłożył do ust papierosa.

- Tylko mi nie porysuj maski, Miller. - położył się na plecach.

- Bo? - zapytałam.

Całe napięcie po ataku paniki przeszło niemiłosiernie szybko. Możliwe, że minęło dzięki uspokajającym miejscem lub samym tym, że Lincoln wiedział jak się zachować przez całą drogę.

- Bo cię nie stać na naprawę auta - sarknął. Mój kącik ust niebezpiecznie się podniósł, ale migiem przywróciłam swój pierwotny wyraz twarzy.

Pozostałam cicho i postanowiłam nie odpowiadać na gadkę Nicholasa. Wzięłam jedną frytkę i wsadziłam sobie ją do ust. Wpatrywałam się w panoramę Beverly Hills czując gdzieś w swoim ciele wewnętrzny spokój, który na chwilę obecną uciszał chaos.

- Nie nakrusz.

- Jesteśmy na dachu auta! - sfrustrowana wyrzuciłam dłonie w powietrze.

- Ale to nadal jest samochód.

Jęknęłam męczeńsko pod nosem, łapiąc się za nasadę nosa.

- Uważaj, bo zaraz zacznę żałować, że tutaj z tobą przyjechałam. - brunet uniósł zamknięte powieki, by na mnie spojrzeć.

- Od kiedy masz ataki paniki? - zaczął niespodziewanie obserwując moją reakcję.

Moje ciało mocno się spięło, a moja ręka, która kierowała się z kolejną frytką do ust, zatrzymała się. Przełknęłam ciężko ślinę patrząc w las.

Wiedział. To było oczywiste.

Byłoby to zbyt zadziwiające, że umie się zajmować osobą, która przeżywa atak paniki. Jestem pewna, że wiedział jak się zachować w takiej sytuacji, ale za nic nie umiem wymyślić, jak.

Nadal pozostawałam cicho, by nagle zniknąć z tego świata, lub zmienić natychmiast temat i nigdy do niego nie wracać. Z uchylonymi ustami spojrzałam na Nicholasa, który wypuścił dym z ust. Uniosłam głowę w górę kręcąc niedowierzająco głową.

- Wiedziałam, że wiesz. - przygryzłam wargę. Pociągnęłam nosem wpatrując się w małe punkciki chodzące na ulicy. Jasnooki nadal siedział cicho czekając na moją odpowiedź. - Od czternastu lat mam ataki.

- Wiedzą? - zapytał. Wytarłam tłuste palce o materiał spódniczki, unosząc smutno kąciki ust.

- Nie. Nie chcę ich dręczyć moimi problemami. - zaczęłam bawić się palcami, wyginając je we wszystkie możliwe strony świata. - Raz się przypadkowo dowiedział Chris, ale on obiecał mi, że nikomu nie powie.

Wzięłam głęboki oddech i podniosłam na niego proszący wzrok.

- Więc czy mi złożysz taką obietnicę, że nikomu nie powiesz? - cicho zapytałam. Nicholas patrzał na mnie spod przymrużonych oczu przez rażące słońce.

- Jeżeli tak chcesz - wzruszył ramionami - Ale nie popieram tego, by nie wiedzieli.

- Wiem, sama tego nie popieram. - kiwnęłam głową.

Położyłam się obok niego wpatrując się w czyste od chmur niebo. Był to dla mnie trudny temat, którego nie miałam ochoty ciągnąć. Lincoln najzwyczajniej w świecie to zrozumiał i zostawił mnie w spokoju.

***

- Will, do jasnej cholery! - wrzasnęłam, patrząc odębiała na nasz dom, który jest właśnie szykowany na imprezę.

ExecutionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz