11. Prawda

119 6 0
                                    

Dzisiaj postanowiłam się wyluzować i w końcu napić się alkoholu. (Dostałam pozwolenie od samej Clarisy, więc nie miałam zamiaru stracić takiej chwili). Choć w sumie i tak bym się napiła, bo ta impreza będzie jedna z największych tego roku. A rok dwutysięczny dwudziesty drugi trwa już trochę długo.

Jeżeli zupełnie każdy się przyczynił do zrobienia tej domówki, to oznacza, że ta impreza będzie zdecydowanie trwać do rana. A ja definitywnie byłam gotowa na stratę głowy.

Po moim niespodziewanym spotkaniu z Nicholasem, przeniosłam się do swojego tymczasowego pokoju, bo brunet mi powiedział, że każdy poszedł się szykować na domówkę, a mu kazali mnie znaleźć. Dlatego uchyliłam walizkę i pełna nadziei, że coś szybko znajdę w moich ciuchach. Początkowo byłam spokojna, pierwszy raz byłam mega cierpliwa, ale gdy nie mogłam się dokopać do moich spodni, wywaliłam zawartość walizki na podłogę. Polizałam usta z niezadowoleniem, że nie posłuchałam się Maddie i nie wzięłam mojej niebieskiej sukienki, bo teraz miałam duży problem.

Końcowo wybrałam skórzane spodnie, które na dupie zdecydowanie były za małe, ale za to w nogawkach miałam sporo luzu. Na górę założyłam biały niby swereterk, który miał dziury i prześwitywał co pod nim miałam. Postanowiłam, że dzisiaj zaszaleję, a pod spodem będę miała sam czarny stanik. Z włosami zdecydowałam, że nie będę kombinować, więc jedynie je wyprostowałam, płacząc, bo były tak zniszczone, że za niedługo trafi mnie szlag. Pomalowałam się normalnie, ale mocniej podkreśliłam usta brązową pomadką.

Zmieniłam buty i założyłam Air Force'y, bo wiedziałam, że będę czasem wychodzić na dwór.

Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc jak ładnie wyglądam.

Jednak makijaż to cud.

Równo z godziną dwudziestą ustanęłam w salonie. Oparłam się biodrem o kanapę, a następnie rzuciłam wzrokiem ma moich przyjaciół. Wyglądali cholernie dobrze, że sama się teraz zastanawiałam czy nie wyglądam zbyt lamusiarsko. Po chwili rozmyślań podskoczyłam przez głośne basy z głośników, gdzie wybrzmiała piosenka, którą z Chrisem kochamy. Sexy Bitch to był nasz hymn imprez, zdecydowanie.

Głośno się zaśmiałam, widząc blondyna, który małymi kroczkami do mnie podchodził. Głośno zagwizdał, gdy zobaczył jak jestem ubrana.

- Szalejesz, sexy bitch! - złapał mnie za rękę i okręcił.

- Dobra, kochani, chodźcie na szybką kolejkę na początek! - Will zebrał wszystkich w kuchni, a następnie każdy z nas złapał za kubeczek z wódką wymieszaną z colą.

Ludzie zaczęli się schodzić, a ja zdecydowanie nie wiedziałam kiedy dom się stał pełny. Szłam za rękę z Mią w stronę parkietu, gdy wybrzmiała piosenka Rihanny Pon de Replay.

- It goes one by one, even two by two
Everybody on the floor, let me show you how we do
Let's go, dip it low, then you bring it up slow
Wind it up one time, wind it back once more! - każdy wykrzyczał na parkiecie. Głośno się zaśmiałam, czując jak dłonie dziewczyny zaczęły jeździć po moich bokach.

Odchyliłam głowę w tył, uchylając usta. Czułam się bardzo dobrze, co zdecydowanie mi poprawiło humor. Z tego powodu wypiłam z Taylorem pięć shotów, których smak czułam przez kolejne dwie godziny.

Weszłam z nowo poznanymi koleżankami do łazienki, podchodząc do lustra. Przejeżdżałam dłonią po włosach, próbując je jakkolwiek ułożyć.

- Jesteś niesamowita na parkiecie! - pisnęła Layla. Zachichotałam, czując, że alkohol zaczął działać.

Nigdy nie chichotałam, bo w moim wykonaniu brzmiało to tak, jakbym się dusiła.

- Geny po mamie. - w sumie nikogo nie okłamałam. Moja mama za dzieciaka potrafiła bawić się tak, że z filmików jakie pokazywała mi kiedyś babcia, nie dorównywałam jej nawet do pięt.

ExecutionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz