11

2K 67 33
                                    


NICOLE

Usłyszałam dźwięk budzika wydobywającego się z mojego telefonu. Na oślep próbowałam go wyłączyć, ale nic z tego. Poirytowana otworzyłam oczy i sięgnęłam po urządzenie.

Przetarłam twarz dłońmi i zaspanym wzrokiem popatrzyłam na ekran mojego telefonu. Jak zwykle miałam masę powiadomień z różnych mediów społecznościowych. Nie miałam siły narazie tego sprawdzać. Opuściłam rękę z telefonem na łóżko i zamknęłam oczy, by może jeszcze trochę pospać, jednak momentalnie otworzyłam je, gdy wspomnienia z wczorajszego wieczoru i nocy zaczęły napływać do mojej głowy.

Uniosłam się do pozycji siedzącej jak poparzona.

– Japierdole! – krzyknęłam, a do mojego pokoju wpadła Liv.

– Co ci się dzieje? – zapytała zmartwiona.

– Nic. Po prostu... No. Nic. Nie ważne. – plątałam się w mojej wypowiedzi. Brunetka przewróciła oczami i zamknęła drzwi.

Kurwa. Wczoraj prawie całowałam się z Gavim. Japierdole, z Gavim.

Z tym aroganckim chłopakiem, który od początku naszej znajomosci działa mi na nerwy i wkurwia swoim zachowaniem jak nikt inny, a my się sprzeczamy i dogryzamy sobie na porządku dziennym.

Jakim, kurwa, cudem się to stało? Jak ja mu teraz w oczy spojrzę?

Ukryłam twarz w dłoniach, będąc zażenowana swoją głupotą.

Siedziałam jeszcze chwilę na łóżku, ale w końcu postanowiłam wstać. Pościeliłam je, po czym ogarnęłam też siebie.

Przebrana, weszłam do kuchni, by zjeść jakieś śniadanie, a moim oczom ukazała się Martina siedząca przy wyspie kuchennej.

– Siadaj. – powiedziała stanowczo. Czy ja coś zrobiłam? Nie chcąc ryzykować, usiadłam tak, jak kazała. – A teraz wytłumacz mi, czemu wczoraj włamałaś się na stadion z Gavim? Co wy tam robiliście?

– Nie myśl sobie, nic takiego. Sama nie wiem, dlaczego to ze mną się chciał tam spotkać. – wyjaśniłam.

– Czy dzieje się między wami coś, o czym nie wiem? – zapytała podejrzliwie.

– Nie! Co ty. – szybko zaprzeczyłam, a ona uniosła jedną brew do góry. Kurwa, nie odpuściła. - Naprawdę nic. Znaczy... Wczoraj prawie się pocałowaliśmy. – oznajmiłam cicho, na co brunetka wstała i wydała z siebie podekscytowany pisk. – Po prostu, no, stało się. Ale zapewniam cię, że dla niego to nic nie znaczyło. Dla mnie też. To nic nie zmienia. Nasza relacja dalej będzie polegała na denerwowaniu siebie nawzajem.

– Naprawdę w to wierzysz? Dziewczyno, ja już dawno zauważyłam coś między wami. To, jak na siebie patrzycie. To, jak on w towarzystwie nie spuszcza z ciebie wzroku i twoją zazdrość o niego. – powiedziała, a ja się zaśmiałam.

– Żartujesz? Dla mnie to nikt inny, niż irytujący... znajomy. – powiedziałam z lekkim zawahaniem.

– Jeszcze zobaczymy. Wspomnisz moje słowa. – stwierdziła. – A teraz się zbieraj. – klasnęła w dłonie. – Idziemy na miasto. Odkąd tu przyjechałaś, nie widziałaś jeszcze wszystkich uroków Barcelony.

⭒ ⭑ ⭒

Już czwartą godzinę chodziłyśmy po Barcelonie. Ta dziewczyna była niemożliwa. Podczas, gdy ja już dosłownie padałam z nóg i nie miałam siły na stawienie kolejnego kroku, to jej energia się nie kończyła. Mogłaby przejść to miasto w kółko jeszcze z trzy razy.

Mimo mojego zmęczenia, musiałam przyznać, że Mar pokazała mi piękne miejsca, których jeszcze nie widziałam. Mój telefon pękał w szwach od ilości zdjęć, które zrobiłam. Wstawiłam nawet dwa na relacje na Instagramie.

One chance | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz