18

1.9K 52 43
                                    


NICOLE

Musiałam przyznać, że mogłam trwać w objęciach i dotyku bruneta w nieskończoność. Ciepło jego ciała, zapach jego perfum dochodzący do moich nozdrzy oraz te piękne, brązowe tęczówki sprawiały, że mój brzuch wykonywał fikołka. Zdecydowanie nie pomagało to, że byliśmy bardzo blisko siebie i zbytnio nie miałam gdzie się ruszyć.

Wszystko zostało przerwane przez odchrząknięcie dwóch sprawców tego, że znaleźliśmy się z Gavirą w tejże sytuacji. Mimo, że trochę byłam na nich wkurzona przez ten "świetny" plan, który zrealizowali, to dziękowałam im w duchu, że to przerwali, bo zrobiło mi się zdecydowanie za gorąco i nie wiem, jaka byłaby dalsza kontynuacja tej naszej przejażdżki diabelskim młynem razem z piłkarzem.

– No ruszcie się w końcu. Ileż można? – pospieszała nas Martina. Dalej trzymała tego swojego ogromnego misia, który prawie całkiem zasłaniał jej osobę.

– W ogóle cię nie widzę, Rubio. Zamieniłaś się już w pluszaka? – spytał Gavi. – Chyba transformacja jeszcze nie do końca się udała, bo dalej gadasz i buzia ci się nie zamyka. – rzekł prześmiewczo.

– Ha, ha, bardzo śmieszne, Pablo. – odstawiła maskotkę na ziemię i posłała brunetowi pełne poirytowania spojrzenie. – Na serio, chodźcie już. – dodała.

Gavira rzucił mi spojrzenie i nie odrywając wzroku od moich tęczówek, powoli oddalił się od mojego ciała. Postanowiłam przerwać nasz kontakt wzrokowy i wstałam, by później wydostać się z wagonika.

Stanęłam na równe nogi i poprawiłam nieco swoje włosy, po czym strzepałam niewidzialny pyłek z ubrań. Za plecami wyczułam obecność chłopaka, więc domyśliłam się, że również wyszedł. Znowu był blisko. Za blisko. Podeszłam więc kilka kroków do przodu, by moje myśli znów nie wkroczyły na nieodpowiednie tory pod wpływem brązowookiego.

Odwróciłam się w jego stronę, stojąc koło mojej przyjaciółki. Posłał mi wymowne spojrzenie i uniósł jedną brew w górę z błąkającym się na jego ustach uśmieszkiem satysfakcji. Oh, jak miałam ochotę mu go teraz zedrzeć. Wrócił arogancki Pablo.

W oddali dostrzegliśmy, jak w naszą stronę kierują się chłopaki wraz z Sirą, z którymi wszystkimi jeszcze nie tak dawno się rozdzieliliśmy. Chociaż w zasadzie nie wiedziałam, czy było to dawno, czy też nie, bo ten idiota musiał mnie uprowadzić i nie zabrał mojego telefonu, więc nie wiedziałam nawet, która jest godzina.

– Zbieramy się? Już druga. – oznajmiła Sira.

– No, chodźmy już. – zgodzili się inni.

Ruszyliśmy więc całą grupką w stronę wyjścia. Zaraz chyba zabiję Gavirę, bo cały czas czuję na sobie jego przenikliwy wzrok i niesamowicie mnie to wkurwia.

Wyszliśmy poza teren miasteczka i postanowiliśmy się rozdzielić. Pożegnałam się z Sirą, Ferranem i Pedro oraz Martiną.

Ja, Gavi, Balde i Ansu szliśmy mniej więcej w tę samą stronę, więc postanowiliśmy iść razem. Jednak postanowiłam jeszcze zapytać bruneta, o co mu, kurwa, chodzi, bo to już dziwne, że mnie tak obserwuje.

– Zawiesiłeś się? – spytałam, zakładając ręce na biodra.

– Co jeśli powiem, że nie mogę odwrócić od ciebie wzroku? – uśmiechnął się arogancko. Przewróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę domu. Brunet sprawnie mnie dogonił, więc szliśmy obok siebie.

– Co tam, gołąbeczki? Kłopoty w raju? – Ansu założył nam po jednej ręce na barki i wcisnął się w środek, a Balde z wielkim uśmiechem szedł koło nas. Oboje z Pablo popatrzyliśmy na nich podejrzliwie.

One chance | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz