17

1.8K 55 54
                                    


NICOLE

Po sprzeczce z Gavirą byłam rozdrażniona i wkurzona, więc poinformowałam tylko szybko innych, że wracam do domu. Nie chcieli mnie puścić samej, ale uparłam się i w końcu pozwolili mi iść. Nie mogłam zostać tak blisko Gavi'ego, strasznie mnie wkurwił. Chciałam go zwyczajnie pocieszyć, porozmawiać z nim, bo wiem, że wygrana była dla niego ważna, a on odrazu się na mnie rzucił, mimo, że nic nie zrobiłam.

Wróciłam do domu około 23:30. Odłożyłam rzeczy na stolik i odrazu poszłam zrobić sobie herbatę. Planowałam się przebrać i wykąpać, ale dopiero później. Narazie wzięłam zaparzony już napój i skierowałam się do mojego pokoju. Położyłam kubek obok łóżka, po czym rzuciłam się na materac, głęboko wzdychając.

Natłok myśli nie mógł opuścić mojej głowy. Naprawdę tego nienawidziłam. Nawet kiedy nie chciałam, musiałam nad wszystkim się strasznie zastanawiać i wszystko dogłębnie analizować. Tak samo było teraz, po sytuacji, która wydarzyła się na stadionie.

Szczerze nie rozumiałam i byłam zmęczona tym człowiekiem. Raz zachowywał się naprawdę w porządku, było między nami świetnie, a nawet trochę bardziej niż świetnie... A później jak gdyby nigdy nic, udaje wielkiego chuja.

Odwróciłam się na brzuch i krzyknęłam w poduszkę. Sama już nie wiem, co mam robić.

Leżałam chwilę z twarzą zatopioną w materiale, kiedy nagle usłyszałam jakieś szmery i odbijanie się czegoś od mojego okna. Co do chuja?

Postanowiłam to zignorować, ale ten irytujący dźwięk nie dawał mi spokoju. Wstałam na równe nogi i podeszłam do szyby, po czym złapałam za klamkę, otworzyłam na oścież okno i wystawiłam przez nie głowę.

Jakie było moje zdziwienie, kiedy na samym dole ujrzałam Pabla Gavirę we własnej postaci. Trzymał w rękach jakieś kamyki, więc można było się domyśleć, że rzucał nimi w moje okno. Przewróciłam oczami na jego widok i zamknęłam z powrotem szybę.

Jeśli myśli, że tak łatwo mu wybaczę, to grubo się myli.

– Ramírez! – krzyczał brunet. – Kurwa, zejdź na dół!

– Młody człowieku! Jest cisza nocna. Czy mam zadzwonić po policję? Ludzie chcą spać, nie jesteś tu sam! – usłyszałam głos starszej kobiety, która nakrzyczała na Pablo. Korzystając z tego, że nie patrzył, z powrotem się wychyliłam i zaczęłam przyglądać całej sytuacji.

– Nie ma takiej potrzeby. Za chwilę sobie pójdę, tylko koleżanka musi zejść na dół. – oznajmił.

– Nie interesuje mnie to! Trzeba było wcześniej myśleć, a nie teraz po nocach przepraszać! Dzisiejsza młodzież... – powiedziała staruszka. Zaśmiałam się na jej słowa i na to, jaki bezradny teraz stał się brązowooki. Usłyszał on chyba moje rozbawienie, bo popatrzył się na mnie.

– Bardzo, kurwa, zabawne. Możesz zejść łaskawie na dół? – spytał.

– Nie. – stwierdziłam.

– Nie rób sobie jaj, bo kurwa zaraz faktycznie przyjedzie policja. – rzekł.

– Trzeba było nie być jebanym idiotą. – oznajmiłam. – Lepiej serio już sobie idź, bo nie mam zamiaru do ciebie schodzić. Żegnam. – powiedziałam oschle i zakończyłam naszą rozmowę.

Poszłam do kuchni, by zrobić sobie coś jeszcze do jedzenia. Otwierałam wszystkie szafki po kolei, ale średnio było co w nich znaleźć. Zostało mi albo iść do sklepu, tyle, że jest środek nocy i najbliższy otwarty 24h jest daleko albo ugotować coś. Żadnych z tych rzeczy nie chciało mi się robić, więc postanowiłam nic już nie jeść.

One chance | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz