25

1.6K 60 16
                                    


NICOLE

– Co ty robisz? – obserwowałam ze zmarszczonymi brwiami, jak brunet zwany Pablo Gavira, patrząc mi się w oczy, uklęknął na jedno kolano. Twarz oświetlały mu światełka wydobywające się z wieży Eiffel'a, na której ostatnim piętrze właśnie staliśmy.

– Nicole Andrea Ramírez, ¿quieres casarte conmigo? – spytał, wyciągając z kieszeni pudełeczko i wystawiając je w moją stronę. Wybałuszyłam szeroko oczy na jego słowa, podczas gdy ciepły powiew wiatru rozdmuchiwał moje blond włosy na wszystkie strony.

Zastanawiałam się przez chwilę nad decyzją, chociaż tak naprawdę wcale nie musiałam. Coś podpowiadało mi, że jest to dobry wybór, którego gdzieś głęboko pragnę.

– Tak. – powiedziałam zdecydowana.

– Co tak? – do moich uszu dotarł znajomy głos. Uniosłam powieki i zobaczyłam kogoś stojącego nade mną. Totalnie się tego nie spodziewałam, więc zanim mogłam dostrzec w naszym gościu tego idiotę Fati'ego, krzyknęłam przestraszona.

– Co jest, kurwa? – na dźwięk mojego krzyku, Gavira automatycznie również się obudził.

– Ansu, kurwa. Zawału prawie dostałam! – złapałam się za serce, spoglądając na uśmiechającego się chłopaka.

– O czym tam śniłaś, kochaniutka? – założył ręce na piersi. – Czyżbyś się tak przestraszyła, bo nie chcesz, żeby ktoś się dowiedział? – na jego twarzy malowała się satysfakcja.

– Zaraz ty się przestraszysz, jak tylko do ciebie podejdę. – wskazałam na niego palcem.

Do tej pory brunet leżący obok mnie się nie odzywał, ale ostatecznie postanowił się wtrącić.

– Jak ty tu w ogóle wszedłeś? – spytał ochrypniętym, porannym głosem, marszcząc brwi.

– Ma się swoje sposoby. – Fati oparł się o komodę, wyraźnie zadowolony. – Gdzie się wczoraj szlajaliście? – zapytał po chwili.

– Nie twoja sprawa. – odparł Gavi.

– Milutki jak zawsze. – Alejandro przewrócił oczami. 

– Co ty tu robisz, Fati? – westchnął brunet.

– Czekamy na Was na śniadaniu i zostałem wysłany, żeby was obudzić. – wyjaśnił. – Także wstawać, gołąbeczki! – zaczął szybko zmierzać w stronę drzwi, widząc moją minę.

Wzięłam w dłoń jedną z poduszek i rzuciłam w chłopaka, ale niestety zdążył już wybiec z pokoju.

– Macie pięć minut! – krzyknął zza drewnianej płyty.

Wczoraj z Gavirą wróciliśmy bardzo późno do hotelu po naszym wieczornym spacerze. O tej godzinie cała reszta zapewne już spała, dlatego dzisiaj postanowili się pobawić w jebane ranne ptaszki nie dając nam spać.

Głęboko westchnęłam i położyłam się na materacu, przecierając twarz dłońmi. Co to, kurwa, był za sen? Gavira, który mi się oświadczył na pierdolonej wieży Eiffel'a w "mieście miłości"!?

Moja podświadomość płatała sobie ze mną figle, tworząc taki pojebany scenariusz. Jeszcze na dodatek ja lub raczej osoba, nad którą w trakcie snu nie panowałam, się do cholery zgodziła? To wszystko było zbyt pojebane.

Obróciłam głowę w kierunku Pablo, a ten miał już zamknięte powieki i zamierzał wrócić do snu.  O nie, tak nie będzie.

Wstałam z łóżka i chwyciłam za kołdrę, po czym jednym ruchem zdjęłam ją z bruneta.

One chance | Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz