Czekałam cały tydzień na to, abyś mi odpisał! Nie zrobiłeś tego. Cóż, nie gniewam się za to na ciebie. Wzięłam kilka oddechów i przetłumaczyłam to sobie, że może byłeś zbyt zajęty, aby mi odpisać. Może ciężko pracowałeś, lub nawet nie dostałeś jeszcze mojego listu. Nie wiadomo w rękach, jakiego listonosza się znalazł. Może nawet zgubił mój list do ciebie i teraz siedzi zmartwiony przy kominku i zastanawia się, jakiego nieszczęścia dokonał. Może nawet pije piwo przed telewizorem, bo pragnie udawać, że ten mój list nigdy do ciebie nie został napisany.
Kto wie?
A może go przeczytał? Może uznał, że nie był nic warty i zrezygnował z dostarczenia go tobie? Może nawet zdenerwował się na mnie, że swoim listem tylko dołożyłam mu pracy. Może ma w domu hałaśliwą piątkę dzieci, które tak bardzo go złoszczą, że zamiast gdzieś je wywieź musiał przerwać wszystko i dostarczyć ten list do ciebie? Może nawet i one mają teraz do mnie o to pretensję?
A ty?
Czy gniewasz się na mnie?
Albo może zapytam inaczej. Czy w ogóle jeszcze mnie pamiętasz? Taką grubiutką dziewczynę, jaką byłam?
Zawsze uważałam, że jestem gruba. Tylko ty powtarzałeś, że tak nie jest. Mówiłeś, że nie mogę być gruba, skoro wciąż mieściłam się w twoje spodnie. No, a prawda była taka, że to ty byłeś strasznie chudy, jak na takiego wysokiego człowieka. I jadłeś niewiele, tyle, co kot napłakał, choć mięsko było przepyszne. I zawsze świeże. Na obiad ledwo wciągałeś pięć ziemniaczków z ogórkiem kiszonym pokrojonym w drobną kosteczkę. Ja nie mogłabym na czymś takim długo przeżyć. Zawsze zresztą jadłam o jednego ziemniaka, o jednego ogórka i jedno mięso więcej niż ty. Tłumaczyłeś mi to, że rosnę i dlatego potrzebuję aż tyle jedzenia. Być może wierzyłam, że miałeś wtedy rację. W końcu miałam dopiero piętnaście lat. Chodziłam do szkoły, a wiesz, że nauczyciele nie szczędzili nam prac domowych. Najgorsza dla mnie była chemia, pamiętasz? Do dzisiaj śmieję się z tego, że wzór H2O uważałam za błędne określenie. Ja nazywałam wodę WDO, pamiętasz? Pani z chemii postawiła mi nawet jedynkę z wykrzyknikiem z tego sprawdzianu z pierwiastków. A wiesz, że nikt inny jak ja znałam je wszystkie na wyrywki. Tyle tylko, że moja pani chemiczka nie rozumiała, że tak bardzo się jej bałam, że zaraz wszystko zapominałam. Zresztą zdałam wtedy tylko, dlatego, że osiem razy mieliśmy zastępstwo z chemii. Tej drugiej chemiczki się nie bałam. Nie miała długiego nochala pokrytego warstwa pudru i szpachli, aby zakryły jej pryszczaty nos. Jej nosek był gładki i malutki. Nie posiadała też dwóch strasznie dużych pieprzyków na prawym policzku, z których z każdego wystawały włosy. Ona była na twarzy tak gładka, że aż ślinka mi ciekła, kiedy tylko o niej pomyślałam. I zgrabna była, jak mało, kto. Często nosiła krótkie spódniczki nawet jak miała okres, który z daleka wyczuwałam. I to dzięki niej zdałam. Nie bałam się jej, bo była nie tyle piękna, co obca. Wiedziałam, że nigdy by się mną nie przejęła, dlatego przy niej byłam całkiem na luzie. Z uwagą pisałam na tablicy skomplikowane wzory chemiczne.
- Zadziwiające, że ty to potrafisz! Jakim cudem masz ze sprawdzianów oceny niedostateczne?
Nigdy nie odpowiadałam. Zresztą, nawet nie musiałam, bo pewnego dnia Natalia i inne koleżanki zdradziły mnie na korytarzu.
- Proszę pani- powiedziały szeptem- ona całowała się z mężem tej chemiczki i dlatego jej nie lubi- chichotały.
Ale ty o tym wiedziałeś, prawda? Wiedziałeś, że to był tylko niewinny pocałunek. Może namiętny, ale za to nigdy już się nie powtórzył. Pech chciał, że kamery wszystko nagrały i sam dyrektor się o tym dowiedział. Zwolnili męża chemiczki z roli nauczyciela, a mnie pozostawili na próbę. Przeszłam ją pozytywnie, pamiętasz? Nigdy też nie spotkałam się drugi raz z panem chemikiem, bo przecież ci obiecałam. No, ale do końca roku szkolnego miałam u niej przesrane.
Znęcała się nade mną, kiedy tylko mogła. Stawiała mi jedynki, kiedy tylko chciała i nigdy nie pozwalała mi odpowiedzieć na jej pytanie w czasie oczekującym odpowiedzi, na dłużej niż dwie sekundy. Nie ważne też, że nieraz udawało mi się skupić na czas i zaczynałam coś tam mówić, bo i tak mi przerywała. Potem ja wystraszona nie mówiłam nic. Stałam z pochyloną głową i żałowałam dwóch rzeczy. Tamtego pocałunku i faktu, że była tak strasznie brzydka, że nie potrafiłam jej zabić.
A co do chemika, to wciąż starał się ze mną złapać jakikolwiek kontakt, ale ja już go nie chciałam.
Bo przecież ci obiecałam, prawda?
Nie słuchałam nawet tego, kiedy mówił, że mnie kocha i nie potrafi beze mnie żyć. Chciał nawet zostawić dla mnie swoją żonę i znaleźć pracę gdzieś indziej, aby nas utrzymać, ale ja byłam nieustępliwa. Powiedziałeś mi kiedyś, że małżeństwa nie wolno rozdzielać, bo to święty związek połączony przez Boga, za pośrednictwem księdza. Nie ważne, że może się w życiu nie układać. On może pić, albo nawet ją bić, a mnie nie wolno się do tego wtrącać. Bóg ich połączył i tylko Bóg może ich rozdzielić.
Nie ja, tylko Bóg.
Posłuchałam cię, pamiętasz?
Czasem tylko jakoś tak bolało mnie, tam gdzie podobno mamy serce. Ale tłumiłam to wszystko dla ciebie. Tłumiłam miliardy motyli, które wypełniały mój brzuch, przelatywały po moich dłoniach i wplatały mi się w ,,moje tajemne miejsce'', które miałam pozostawić tylko dla tego jedynego. Bo on kiedyś tam miał się pojawić, prawda?
Wciąż tak czekam, choć już nie jedna piętnastka minęła...
Odpisz mi.
Proszę...
Maja, 28 kwietnia 2016r.
Kobieta zgrabnie złożyła na pół kartki papieru, które były nieco wilgotne. Pomyślała, że wiele rzeczy, które robiła nigdy nie były dobre, a niektórych wcale nie powinna była robić. Praktycznie jedyne, co trzymało ją wciąż przy życiu, to ten cudowny smak świeżego mięsa. Zawsze sama oddzielała je od kości i dbała, aby było jak najdokładniej oczyszczone i sterylnie przetrzymane, zanim włoży je do koperty.
Tak została nauczona i tak zawsze robiła.
YOU ARE READING
Mięso
Mystery / ThrillerKsiążka jest pisana przez kobietę, która wysyła listy do swojego ukochanego. W międzyczasie historia przedstawia inną kobietę w wieku starczym w podomce, która zwabia do siebie przeróżne osoby starannie dobrane, które niespodziewanie znikają. Kobiet...