22. Trauma

175 10 18
                                    

(brutalne sceny, ostrzegam)

- Blondi idziemy. - usłyszałam polecenie i ruszyłam za nim patrząc na Sunset błagalnym wzrokiem, chociaż wiem, że ona i tak nie może nic zdziałać.

Podążałam powoli za nim, jednak mój krok był dość wolny, przez co oberwałam w twarz. Próbowałam sobie przyczepić do kogoś jego głos, jednak z nikim on mi się nie kojarzył. Byliśmy w jakimś zwykłym domu, dość dużym domu. Idąc potknęłam się o kawałek dywanu, po czym padłam twarzą na podłogę... Nie było to zbyt przyjemne.

- Rusz się mała szmato. - usłyszałam, jednak nie mogłam się podnieść.

Kiedy ten do mnie podszedł, chwycił mnie i przerzucił przez swoje ramie, jakbym nic nie ważyła. Wtedy poczułam zapach jego perfum... Który od razu poznałam, jednak nie mam pewności, czy to na pewno on...

Zostałam rzucona na jakieś łóżko, po czym siłą rozebrana. On, jak i jego kolega zabrali się za przywiązywanie kolejno moich części ciała do drewnianego oparcia łóżka... Czułam się okropnie, szarpałam się na wszystkie możliwe strony, jednak gdy nie ma się władzy nad swoimi rękoma, czy nogami, to jest ciężko.

- Nie szarp się, nic ci to nie da. - powiedział. - Nawet nie próbuj krzyczeć. - odkleił jednym zdecydowanym ruchem taśmę z moich ust.

- Ał, to bolało. - wysapałam. - Po co to robicie? Fajnie jest się tak wyżywać na nastolatkach prostaki?

- Jak nas nazwałaś?

- Prostaki, a może świnie... Jak myślisz Flash, które określenie lepsze? - patrzyłam zdecydowanym wzrokiem na jednego z nich, a ten na wzmiankę o imieniu od razu się odwrócił.

- Skąd ty?! - zdjął kominiarkę i kaptur.

- Wszędzie poznam te ohydne perfumy.

- Zostaw nas, mam z koleżanką do pogadania. - odparł drugi i także odsłonił swoją twarz.

- O nie.... AAAAAA! - krzyknęłam i ponownie zaczęłam się wyrywać.

W odpowiedzi od chłopaka dostałam z liścia w twarz, następnie ten zdjął swoje spodnie i majtki. Gdy zobaczyłam jego przyrodzenie, aż mi się chciało wymiotować... Jak ja nienawidzę chłopaków.

- Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam.

- A bo co? - zadrwił i zaczął dłonią głaskać moje udo, na co zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze.

- Wypij! - rozkazał.

- Nic od ciebie nie wezmę, spierdalaj. - odwróciłam głowę.

Ponownie uderzył mnie w twarz i zacisnął dłoń na mojej szczęce, i odwrócił w swoją stonę.

- Pij kurwa, bo oberwiesz jeszcze mocniej. - zagroził.

Niechętnie wypiłam zawartość szklanki, którą mi podał. Kiedy wypiłam wszystko, ten ponownie się ubrał, wyszedł z pomieszczenia i zostawił mnie tu samą.

Po kilkunastu minutach zaczęłam się czuć dziwnie, straciłam panowanie nad własnym ciałem, jak i świadomością... Nie pamiętam totalnie nic, jakbym zasnęła.

Budząc się, byłam ponownie z grubsza ubrana w swoje ubrania, jednak moja głowa pękała z bólu, siedziałam ponownie przywiązana do krzesła, kiedy rozejrzałam się po pomieszczeniu, drugie było puste... Co oni zrobili i gdzie zabrali Sunset...

Minuty mijały, w pewnym momencie poczułam ból, piekący, narastający ból, który zaczął promieniować, wtedy od razu wiedziałam co się stało... Ten skurwysyn mnie zgwałcił?! Starałam się nie myśleć o tym, co się działo między moimi nogami, jednak to było gorsze niż miesiączka, dosłownie, jakby mi rozrywali skórę kawałek po kawałku. Byłam na tyle wykończona, że po prostu zasnęłam, nawet pomimo tego okropnego bólu.

Obudził mnie jakiś huk, kiedy otworzyłam się okazała się być to Sunset, która ledwo przypomną przywiązywali do krzesła. Czułam tyle emocji na raz... Żal, smutek, złość, jak i obrzydzenie.

- Co jej zrobiliście? - zapytałam smutno.

- Nie twoja sprawa, nic nie boli? - zaśmiał się, a ja na słowo ból, aż się skrzywiłam. - Tak myślałem.

Patrząc ze smutkiem na odurzoną Sunset czekałam aż odzyska świadomość. Ciężko mi powiedzieć nawet, która jest godzina, ponieważ okna są pozasłaniane, a światła zapalone, gdy przechodziłam z pomieszczenia do pomieszczenia było jasno, jednak ile czasu od tego minęło? Nie wiem... Strasznie się boję.

- Moja głowa... - wymamrotała pod nosem dziewczyna.

- Tak się martwiłam, jak się masz? - szepnęłam do niej.

- Łeb mi pęka, co się stało? - zapytała zmarnowana, gdy w pełni odzyskała świadomość.

- Nie wiem jak z tobą, ale myślę że podobnie. Odurzuli nas i zgwałcili... - powiedziałam z odrazą do nich, jak i do samej siebie.

- Kim oni w ogóle są... I dlaczego? - po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

- Trenderhoof i Flash... - spojrzałam na nią z przerażeniem, a jej wzrok wyglądał podobnie.

Kiedy drzwi się otworzyły obie odwróciłyśmy od siebie wzrok i patrzyłyśmy ze wstrętem na chłopaków. Odwiązali nas, chwycili za ramię i wyszliśmy wszyscy z pomieszczenia. Zaczęłam się szarpać i przepychać.

- Ty szmato. - sygnał hoof i uderzył mnie z pięści z brzuch, a gdy się złożyłam z bólu podciął mi nogi, więc wylądowałam na podłodze. Podnieść się nie mogłam, bo nie miałam ma tyle dużo siły.

- Odprowadź ją z powrotem, trzeba pokazać blondi kto tu rządzi. - syknął.

- AJ! Nie! - krzyknęła starsza, jednak dostała z liścia od Flash'a i zamilkła.

Kiedy drugi wrócił podnieśli mnie z podłogi i za ciągneli do najbliższego pomieszczenia. Rzucili mną o podłogę, zaczęli kopać po nogach i brzuchu, a ja tylko raz czasem pojękiwałam z bólu... Nie miałam co zrobić, tylko zakryłam rękoma twarz, kiedy zaprzestali myślałam, że to koniec, jednak to był dopiero początek...

Chwycili w ręce coś w stylu batów, jedno uderzenie bolało 3 razy bardziej, niż kopnięcie... Kiedy już skończyli i ponownie podnieśli mnie z podłogi ustałam ostatnimi siłami na nogach i zaprowadzili mnie ponownie do pokoju, tym razem byłam przywiazana do oparcia łóżka i siedziałam na zimnej podłodze...

- Rany boskie AJ, co oni Ci zrobili? - zapytała zrozpaczona Sunset.

- No wiesz, kopnięcia, baty... - próbowałam to obrócić w żart, jednak rozpłakałam się jak małe dziecko, 3/4 mojego ciała było w siniakach, otarciach, jak i nie zbyt głębokich ranach, które nadal krwawiły. Jednak jedna na nodze nie wyglądała zbyt dobrze, bolała cholernie, bardziej, niż cała reszta ciała.

- Sunset, musimy się stąd jakoś wyrwać... - szepnęłam zrozpaczona.

- Tylko jak? - zapytała.

Wtedy do mojej głowy przyszedł pomysł...

*Perspektywa Rainbow Dash*

Siedziałam i krążyłam po swoim pokoju bez celu, były u mnie Misty Fly i Fleet Foot.

- Dash, minęło dużo czasu, a policja nadal nic nie zdziałała, musimy je same poszukać. - zaczęła jedna.

- Popieram. - do pokoju weszła Spitfire.

- Ale gdzie?! Minął ponad dzień, kto wie czy one w ogóle żyją?! - krzyknęłam i wyszłam na balkon odsapnąć.

To nie może się tak skończyć....

Ta Tęczowa Dziewczyna...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz