Rozdział 6

2.2K 221 66
                                    

Gdy tylko wznosimy się w powietrze, nie wytrzymuję i pytam dryblasa ze szczerą troską:

– Are you okay? (4)

Mężczyzna zerka na mnie z ukosa, po czym kieruje wzrok z powrotem na oparcie przed sobą. I to by było na tyle, jeśli chodzi o interakcję ze współpasażerem po mojej prawicy. Cóż, próbowałam, przecież go nie zmuszę do...

– Not at all.(5) – Rozlega się niespodziewanie tak tubalny głos, jakby facet miał wbudowany subwoofer w klatkę piersiową. A zmieściłby się tam, zapewniam.

– Wreszcie. Czyli jednak mówisz, Goliacie – rzucam sama do siebie w rodzimym języku.

Już mam go dopytać po angielsku, czy mogę mu jakoś pomóc, a wtedy on odzywa się ponownie, tym razem po polsku:

– Mówię, jeśli muszę. – Odwraca głowę w moją stronę i wbija we mnie te swoje niebieskie oczyska. – A Goliat miał ponad dwa metry trzydzieści centymetrów wzrostu. Ja mierzę metr dziewięćdziesiąt osiem – oznajmia i powraca spojrzeniem do fotela naprzeciwko.

Palę taką cegłę, że zaraz nastąpi samozapłon i trafię na unijną listę terrorystów.

– Nie miałam zamiaru pana urazić.

– Mhm. – Nie odrywa wzroku od oparcia.

– Chciałam tylko dopytać, czy mogę panu jakoś pomóc.

– Nie. Chyba że udostępni mi pani swoje miejsce.

– Yyy. A ja gdzie niby mam siedzieć?

– Chciała pani być pomocna. Na pewno coś pani wymyśli. – Wkłada sobie słuchawki do uszu, włącza coś na telefonie i zamyka oczy.

To akurat było bardzo niegrzeczne. Ja tu z sercem na dłoni, a ten drągal jeden taki podły. Zaraz mu tu rzucę ciętą ripostą. O! Rosły jak topola, nadęty jak fasola.

Jezuuu, Kora, jesteś po czterdziestce, naprawdę nie stać cię na coś dojrzalszego? Myślę, wytężam mózg, aż tu nagle rozlega się sygnał i gaśnie lampka zapięcia pasów. O tak! Wreszcie zrobię siku!

Uwalniam się z pasów i już mam poderwać się z fotela, gdy dryblas zerka na mnie z ukosa. W niebieskich niczym laguna oczach zapalają się latarnie morskie.

No nie. Chyba nie sądzi, że zwolnię mu swoje miejsce. Zostaję!

Tylko tak koszmarnie chce mi się do kibla, że dłużej nie wytrzymam. Wiercę się, zaciskam uda, stękam. Przecież nie dam rady wysiedzieć tak trzech godzin.

A tam, walić to.

Pociągam za kabelek od słuchawek wikinga i wstaję.

– Proszę mnie przepuścić. Idę się załatwić.

– Radzę nie otwierać drzwi samolotu, bo wtedy wszyscy zginiemy. Pani poświęcenie pójdzie na marne.

– Bardzo zabawne. Najwyraźniej urósł pan tak szybko, że mózg nie nadążył za resztą. Otwarcie drzwi jest niewykonalne. Nawet przez takiego wielkoluda jak pan. Zbyt duża różnica ciśnień. – Próbuję przejść, ale on nie rusza się z miejsca.

– Skoro wybrała pani skuteczniejszy sposób, żeby się załatwić, życzę powodzenia.

Błyskotliwy jak karetka na sygnale. Zazwyczaj nie szukam zadr, ale teraz chce mi się tak diabelnie siku, do tego jestem głodna i zestresowana najbliższą nocą, że puszczają mi nerwy.

– Słuchaj, pan. Nic panu nie zrobiłam, więc nie rozumiem, skąd ta niechęć.

– Pobrudziła mi pani spodnie i zajęła miejsce.

SurvivaLove starcia [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz