rozdział 7

35 1 0
                                    

Upadam coraz niżej."

Isla

Niebiosa dzisiaj wyjątkowo były mi przeciwne i w momencie w którym byłam pod kołdrą i pragnęłam się wypłakać zadzwonił telefon. Zfrustrowana udawałam, że wcale go nie słyszę i zacisnęłam dłonie na uszach. Melodia nie ustawała, więc zdenerwowana wstałam i poszłam powoli do niewielkiego salonu, ponieważ właśnie tam zostawiłam urządzenie. Moje stopy wędrowały w powoli, a ja w myślach prosiłam babcię, żeby telefon ucichł, przez co mogłabym uniknąć jakiejkolwiek rozmowy. Nie miałam siły na nic mimo, że było koło dwudziestej drugiej. Spojrzałam na wyświetlacz i przebiegłam oczami po numerze, który nie był zapisany, jednak mimo wszystko go znałam. Moje serce znacznie przyspieszyło po raz kolejny tego dnia, a ja automatycznie odebrałam połączenie, aby wydrzeć się do słuchawki jakim jest dupkiem, że do mnie wydzwania.

-Pani Isla? - zapytał obcy głos, a ja byłam w szoku, bo prawie nakrzyczałam na jakiegoś przypadkowego faceta.

-Owszem - odpowiedziałam. - Czy coś się stało?
- zapytałam drżącym głosem.

-Z tej strony pracownik baru Loch Ness Monster i jednocześnie znajomy Toma. Właściwie nic poważnego. Upił się i zaczął bełkotać pani imię, więc poprosiłem go o telefon, a potem wybrałem numer który widniał pod pani imieniem. - przetarłam twarz dłonią. - Czy mogłaby go pani stąd zabrać? Prawie wdał się w bójkę. Sam bym to zrobił jednak pracuję do późna - westchnęłam, ale mimo wszystko się zgodziłam. W aplikacji wyszukałam wolne auto do wypożyczenia, ponieważ własnego nie posiadałam. I robiąc to nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie dla mnie początek końca.

Wsunęłam na siebie przypadkową kurtkę i założyłam buty. Zdjęłam klucz z wieszaka obok drzwi i wyszłam z mieszkania.

***

-Zapnij pasy - mruknęłam do Thomasa od którego bił zapach alkoholu.

-Nie - zaprotestował, a ja wbiłam w niego spojrzenie. - Nie dam rady - dokończył, a ja przewróciłam oczami. Nachyliła się nad nim, a nasze oczy się spotkały. - Lubię, gdy jesteś blisko - uśmiechnął się i przejechał językiem po górnych zębach. Wiedziałam, że jest pijany, więc tego nie skomentowałam.

-Gdzie mieszkasz? - spytałam zapinają własne pasy.

-Nie podaje się adresu nieznajomym.

-Bełkotałeś moje imię, ale mnie nie poznajesz? - niemal się wydarłam, a on tylko pokręcił głową. - Znasz mnie od dziecka. Nie wygłupiaj się i powiedz gdzie mieszkasz - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

-Problem w tym, że nie pamiętam - machnął na mnie ręką i spojrzał w szybę. Zacisnęłam usta w cienką linię i postanowiłam, że go przenocuję.

-Jak będzie chciało ci się wymiotować to mów od razu. To nie moje auto i nie mam zamiaru wycierać wymiocin z wycieraczek - oznajmiłam i przekręciłam klucz.

***

-Ten twój kochaś naprawdę cię zdradza - bełkotał, gdy jechaliśmy windą.

-Nie jesteśmy razem - powiedziałam pod nosem, wiedząc, że i tak nie będzie nic z tego pamiętał.

-Aha. Czyli mnie okłamałaś? Kiedyś byłem jedyną osobą której byś tego nie zrobiła. Nie licząc twojej babci - powiedział, a mi zrobiło się gorzko w ustach. Miałam ochotę mu przyłożyć. - Wredna kłamczuszka.

-Przymknij się Thomas - warknęłam.

-Co tak oficjalnie? - otworzył usta i ręce w zdziwieniu, a ja się cieszyłam, że już się znaleźliśmy w mieszkaniu i żaden z sąsiadów nas nie widział. - Wiesz co? Kocham cię.

childhood mistakes [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz