rozdział 8

27 1 0
                                    

„Thomas, bo kto inny."

Isla

Nie wiedziałam co o tym myśleć. Fakt, zranił mnie, ale on też był złamany. Widziałam to wczoraj w jego oczach. W mojej głowie argumenty za jak i przeciw walczyły ze sobą. Toczyły ze sobą walkę o to czy dać mu drugą szansę. Ale właściwie to o nią nie prosił. Nie tak dosłownie.

Nie mogąc dłużej znosić tej bitwy, założyłam słuchawki nauszne i puściłam głośno muzykę. Muszę posprzątać w mieszkaniu, bo może chociaż to pozwoli mi się wyciszyć. Może poukładane rzeczy w moich czterech ścianach pomogą ułożyć te w moim umyśle.

Weszłam do pokoju i dostałam szoku, gdy łóżko było pościelone, a reszta pomieszczenia z grubsza ogarnięta. Wystarczyło tylko wytrzeć kurze i umyć podłogę. Postanowiłam, więc, że wezmę się za salon, a dopiero na końcu będę latać z mopem.

Wirowałam ze ściereczką i czułam jakbym była pieprzonym Kopciuszkiem, który czeka na księcia. Tylko, że ja na nikogo nie czekałam.

***

Po ogarnięciu mieszkania stwierdziłam, że, aby ulżyć trochę myślom, napiszę notatkę w moim pamiętniku. Dawno tego nie robiłam, chociaż specjalnie kładłam go na widoku, aby trochę się zachęcić. Wzięłam więc długopis i przykładając go do pliku kartek zapisałam datę w prawym górnym rogu.

Drogi pamiętniku,
trochę minęło odkąd ostatni raz coś pisałam, dlatego wybacz jeśli wyszłam z wprawy. Ostatnio dużo się działo. Przy poprzednim wpisie nawet nie miałam pojęcia, że w moim życiu znowu zawita Thomas pieprzony Erickson. Tak, dobrze widzisz. Zaczęło się od niewinnego spotkania w kawiarni. Ale okazało się, że ma partnerkę. Mój płomyk nadziei na nasze szczęście zgasł, a wraz z nim jakaś część mojej duszy. Obietnice już nie mają dla mnie znaczenia, a przecież przez dobre jedenaście lat tak ściśle przestrzegałam jednej z nich. Dałabym się pochlastać byle jej nie złamać, ale wszystko diabli wzięli. No cóż. Widocznie tak miało być, prawda?

I wtedy poczułam zbierające się pod powiekami łzy. Przymknęłam je na chwilę, aby ani jedna kropla nie wypłynęła. Po chwili w której ochłonęłam spowrotem otworzyłam oczy. Przewróciłam zeszyt na kolejną stronę, a tam znajdował się skrawek papieru, który ewidentnie wcześniej był zgnieciony. Były widoczne zagięcia, ale mimo to karteczka była wyprostowana. A na niej widniało pismo całkiem podobne do mojego, jednak zdecydowanie mniej staranne.

Dziękuję, że się mną zajęłaś. Może pójdziemy na randkę? Ponoć z Finnem tylko udajecie. Przynajmniej tak mi powiedziałaś ;)
Thomas, bo kto inny.

Po przeczytaniu treści przyłapałam się na tym, że naprawdę zaczęłam to rozważać. Moje oczy raz po raz czytały te zdania w kółko.
I wtedy żałowałam, że nie mam z kim o tym porozmawiać. Babcia zmarła, rodzice, którzy powinni mnie wspierać odwrócili się ode mnie, rodzeństwa nie posiadam, a moim jedynym przyjacielem jest Finn, który najpewniej padłby, gdyby usłyszał co się stało. Niestety nie w tym dobrym znaczeniu. Tym bardziej w duchu dziękowałam sobie, że wzięłam wolne.

childhood mistakes [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz