Rozdział 16. Strach.

1.2K 62 16
                                    

Spojrzałem gdy nagle do pokoju wszedł jeden z ochroniarzy. Nie znałem go. Wydawał się być nowym. Kiedy powiedział, że mam iść z nim bo gdzieś pan Jonathan chce jechać. Poszedłem do szafy. Wyjąłem z szafy mały plecak. Spakowałem do niego kolorowankę, koc, kredki, a następnie poszedłem z nim. Bez słowa udałem się z nim do pana Jonathana. Ubrałem ciepłą odzież. Milcząc wsiadłem do auta po czym zapiąłem pas. Kierowca ruszył. W czasie drogi nikt z nas się nie odzywał. W końcu dotarliśmy pod te miejsce. Wysiadłem z panem Jonathanem i za nim poszedłem. Po wejściu do znanego mi pomieszczenia rzuciłem jedynie ciche powitanie i udałem się do czwórki niewolników. Usiadłem w kącie kuląc się.

-Ej Jonathan z Levisem wszystko ok? Nie mów, że znów choruje.- Powiedział jeden z mężczyzn. Mój właściciel jedynie prychnął i spojrzał na mnie ozięble. Ciarki mnie przeszły.

-Niech się pochwali co zrobił z maskotką od twojego Colinka.- Warknął na co bardziej się skuliłem chowając swoją twarz. Nie odpowiedziałem.- Bachorowi się nudziło i go spalił. Błagam chłopaki dajcie mi jakąś propozycję dla niego na karę.- Powiedział wściekły pan Jonathan. Strasznie bolała mnie myśl, że ufa swoim ludziom niż mi.

-Jonathan ale nie mów tak agresywnie. Zaczynają się oni ciebie bać. Szczególnie Levis.- Powiedział inny mężczyzna. Kiedy Chase się zbliżał mocniej wtuliłem się w kąt. Podskoczyłem gdy pan Jonathan rzucił szklaną która prawie rozbiła się blisko mnie.

-Jonathan odbiło ci?!- Krzyknął jakiś mężczyzna ale byłem przerażony widokiem podchodzącego mojego właściciela. Skrzywiłem się gdy złapał mnie za włosy mocno szarpiąc. Pokazał mi ekran telefonu na którym było widać jak ktoś... M-Mnie gwałci.

-Ty nie wdzięczny...- Mężczyzna nie dokończył bo reszta mężczyzn go odsunęła, a jeden zaczął mnie uspokajać. Rozpłakałem się i rzuciłem odruchowo kawałkiem szkła w mężczyznę.

-Nienawidzę cie! Jesteś kłamcą! Jesteś jak moi rodzice! Najlepiej mnie zabij!- Krzyknąłem po czym uciekłem z pokoju. Płacząc biegłem w nieznane. Ukryłem się w jakimś miejscu. Chyba w schowku. Nie wiem jak długo w nim spędziłem. W pewnej chwili jakaś osoba otworzyła drzwi. Nieznana kobieta popatrzyła na mnie po czym w jakiś kierunek.

-Panie Young?- Powiedziała kobieta na co odsunęła się. Po chwili pojawił się właściciel Colina. Wyglądał na przerażonego. Mężczyzna podszedł do mnie i kucnął przede mną.

-Levis pojedziesz ze mną i Colinem do domu ok? Jonathan... Musi z pozostałymi coś omówić ok?- Zapytał, a ja niepewnie pokiwałem głową. Mężczyzna pomógł mi wstać po czym zabrał do swojego auta. W pojeździe czekał już Colin. Zostałem posadzony na miejsce i zapięty pasami. Zamknąłem oczy i starałem się zasnąć.- Dobry plan Levis. Pośpijcie sobie ja i tak muszę jeszcze zajechać na pocztę.- Powiedział mężczyzna. Wyjął on z mojego plecaka mój koc którym mnie okrył, a innym okrył swojego podopiecznego. Starałem się zasnąć w czasie jazdy co się po czasie udało.

&

No i poznajemy agresywne zachowanie Jonathana ponownie. Możecie pisać co według was wydarzy się w rozdziale siedemnastym. Bardzo ciekawi mnie co wy myślicie o tym jak Jonathan się zachował w tym rozdziale oraz czy w końcu ten ślepy palant (bo inaczej nie da się go nazwać😆) dowie się o tym, że biedny Levisek jest ofiarą ochroniarzy.

Delikatny PsiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz