Rozdział 23. Porwanie.

946 42 3
                                    

Minęło kilka dni od mojej próby z panem Jonathanem. Cieszyłem się, że ten był zadowolony z tego co się między nami wydarzyło. Nie powiem. Denerwowałem się tym co może być jak pójdziemy dalej. Ale świadomość, że u toleruje on moje zachowanie w tej kwestii mnie po części uspokajało. Obecnie jadłem grube naleśniki z sosem czekoladowym i bananami. Spojrzałem z panią Sonyą kiedy do kuchni wszedł popijający kawę pan Jonathan.

-Levis jak podjadłeś to chodź. Pojedziemy na zakupy do galerii.- Powiedział z uśmiechem. Skinąłem głową po czym zszedłem ze stołka. Pobiegłem do pokoju aby umyć zęby. Kiedy tylko wykonałem tą czynność udałem się do przedpokoju gdzie mój pan akurat się ubierał. Pośpiesznie nałożyłem buty oraz odpowiednie nakrycie. Gdy byliśmy obaj gotowi udaliśmy się do auta. Zaraz po wejściu do środka zapięliśmy pasy. Auto którym kierował Damien już po chwili ruszyło. Trochę zajęło nim dotarliśmy do galerii. Na miejscu kierowca zaparkował w podziemnym parkingu. Wysiadłem z panem i Damienem z auta po czym we trójkę udaliśmy się na zakupy. W czasie chodzenia po galerii kupiliśmy trochę nowych ubrań oraz dodatków do mojego pokoju. Po długich zakupach wróciliśmy do samochodu wsiadłem grzecznie do środka kiedy Damien i Jonathan pakowali do bagażnika zapakowane rzeczy. Spojrzałem kiedy ci po chwili wsiedli. Siedziałem spokojnie machając nogami na fotelu w samochodzie. Po chwili ruszyliśmy w drogę powrotną Kiedy opuściliśmy podziemny parking który znajdował się pod galerią handlową patrzyłem przez okno. Jechaliśmy spokojnie. W międzyczasie z radia leciała muzyka. Drgnąłem kiedy auto gwałtownie zahamowało.

-Nosz kurwa! Jebana opona!- Krzykną wściekle Damien gasząc po chwili silnik. Mężczyzna wysiadł z auta. Pan Jonathan również po chwili wysiadł. Patrzyłem przez okno jak oboje próbują naprawić pękniętą oponę. Wystraszyłem się kiedy nagle z piskiem opon stanęło koło nas jakieś auto. Czwórka mężczyzn w kominiarkach nagle wysiadła i zaatakowała mojego pana i Damiena. Przerażony odpiąłem pas i wysiadłem. Zacząłem uciekać.

-Łapać gówniarza!- Krzyknął nagle jeden z napastników po czym inny bandyta prawdopodobnie zaczął mnie gonić. Wręcz na mnie zaszarżował niczym rozjuszony drapieżnik na widok swojej ofiary. Biegłem ile miałem sił lecz nagle upadłem kiedy goniący mnie zbir uderzył mnie czymś w głowę. Zamroczyło mnie. Bałem się. Cholernie się bałem. Byłem jeszcze bardziej zamroczony chwilę po tym jak ten przyłożył do moich ust i nosa nasączoną jakimś płynem chustkę. Nim kompletnie odleciałem poczułem jak zakleja mi usta taśmą i zakleja mi ręce oraz nogi tak bym nie uciekł. Również poczułem jak ten mnie podnosi i niesie do auta. Po uderzeniu o dno bagażnika i głuchego dźwięku zamykania go straciłem na dobre przytomność i świadomość.

Delikatny PsiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz