Rozdział 31 Mroczny las

20 7 0
                                    

Było już dobrze koło trzeciej, a oni pijani, nie licząc dziecka lasu i Martyny, która delikatnie przysypiała, opierając się o ramię Jacka. Myślała, że powinna wrócić do domu. Ojciec Kasi miał być za pół godziny, postanowiła się z nimi zabrać.

Nagle rozległ się świdrujący krzyk, dochodzący z lasu. Cholera! Swietłana z Darkiem! Zupełnie o nich zapomnieli, nawet nie zauważyli, że się od nich oddalili. Rysiu i Martyna popatrzyli na siebie. W przeciągu sekundy już biegli w tamtym kierunku. Jacek zerwał się zaraz za nimi, pozostali nieco wolniej, ale ruszyli.

Podążała za dzieckiem lasu, miała świadomość, że nikt tak jak on nie znał okolicy. Biegła, gubiąc oddech i odzyskując przytomność. Kiedy znaleźli się na miejscu Śmierć już tam była, tym razem wyglądała jak otyła drag queen bez oczu. Wzrok dziewczyny ześlizgnął się na dół, na rozszarpaną klatkę piersiową chłopaka. Organy wewnętrzne były wyciągnięte z ciała i rozwleczone w najbliższej okolicy, co widzieli dzięki latarce z telefonu Jacka. Kasia zaczęła wymiotować. Patryk zrobił się zielony. Jacek powiedział im, żeby wracali i wezwali policję, co przyjęli z ulgą.

Gdy Kasia i Patryk się oddalili, Rysiu szybkim gestem, przyparł Swietłanę do drzewa, unosząc ją do góry. Martyna wpatrywała się w Śmierć, niezmiennie zafascynowana.

– Znowu ty... – mruknęła. – Wyglądasz osobliwie – stwierdziła, przyglądając się cekinowej tunice i opiętych na męskich pośladkach legginsach. – Co się stało?

– Myślałam, że mnie nie lubisz? – zapytała rozbawiona Śmierć.

– Lubię, nie lubię, ale pewnie to wiesz.

– Wilk się stał – odparła niefrasobliwie.

– Jakiś dziwny chyba – ironizowała Martyna.

– Nie, zwyczajny. – Bez wyrazu odpowiedziała Śmierć.

– Dobra zrobiłaś, co miałaś. Zawijaj się stąd.

– Ani myślę, jak ich nie uspokoisz to zaraz będę miała kolejnego trupa. – Uśmiechnęła się, co pokazało jej czarne zepsute zęby. Upiorna istota.

Martyna nawet nie zauważyła, że Julka ciągle coś do niej mówiła. Odwróciła się i zobaczyła, że Rysiu wrzeszczał na Swietłanę, a Jacek nieudolnie próbował go odciągnąć od blondynki.

– Rysiu... – Zignorował lub nie usłyszał jej głosu, a więc spróbowała techniki, która ostatnio, jakimś cudem jej wychodziła: 

– Dziecko lasu, odsuń się – Rozluźnił trochę uścisk i spojrzał na Martynę oczami pełnymi zieleni i pretensji. Swietłana uśmiechała się. Królowa podeszła i własnoręcznie spoliczkowała dziewczynę, jej dłoń przeszył niewyobrażalny ból, ale zebrała się w sobie udając, że nic nie poczuła. W głowie pojawił się jej głos, który już słyszała: „ból, który zadacie wróci do was z większą siłą".

– Martyna, ona musi umrzeć – powiedział Ryszard.

– Czy wyście wszyscy poszaleli? Darka zabił wilk.

– Znam las, znam wilki i jeśli to faktycznie wilk, to jego umysł był związany jej wolą – odparł Rysiu, beznamiętnie.

Julia obserwowała scenę zafascynowana. Od kiedy widziała martwą matkę, wykrwawioną na śmierć w wannie, krew i brutalność nie przerażały jej. Jacek powiedział do niej, żeby wróciła do stajni, ale wcale go nie posłuchała, wtedy obok niej zmaterializowała się Śmierć. Od razu ją poznała, po pustych oczodołach i upiornym wyglądzie. Wpatrywała się w nią zdumiona.

– Wyglądasz podobnie jak ten który mnie oszukał – powiedziała.

– Mówi pani o Edmundzie Zamojskim? – Wpadła na trop, nadspodziewanie szybko jak na zwykłego człowieka.

Wszystko, co odbiera mi oddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz