Rozdział 22

1.4K 57 1
                                    

Valentina sama zaproponowała terapię dla ich dwojga. Sądziła, że w ten sposób Vincent w końcu zacznie się leczyć, jeśli ona będzie tuż obok.

Obiecał zacząć żyć dla niej co też bardzo ją cieszyło. Nie chciała, aby zmarnowali sobie szanse na przyszłość tak jak mówiła jej matka. Przed nimi ciągnęły się wspólne lata razem i musieli nauczyć się żyć z jego chorobą na nowo.

Kurczowo trzymali się za ręce wchodząc do szpitala psychiatrycznego, w którym przyjmowała psycholog Vincenta.

Valentina doskonale znała drogę do jej gabinetu, gdyż nie tak tak dawno wybiegała z niego przerażona.

Mężczyzna zatrzymał się w pół kroku czując dziwne spięcie na ciele, gdy zbliżali się pod wskazany numer.

Jego żona patrzyła na niego z dołu pięknymi tęczówkami, które choć trochę go uspokajały.

— Będzie dobrze. — tyle wystarczyło z jej ust, by ruszyli dalej stając już przed gabinetem.

Otworzył drzwi żonie i przepuścił ją pierwszą, by weszła do środka. Obrócił się zamykając je za sobą i jednocześnie znowu czując nieprzyjemne uczucie.

Przed nim wyrosła Mikkelsen odziana w biały kitel. Patrzyła na niego podejrzanym wzrokiem delikatnie mrużąc oczy.

— Nie sądziłam, że ktokolwiek jest w stanie nakłonić cię na terapię. — odparła rudowłosa niezbyt empatycznie.

Calvaro jedynie wyminął ją siadając tuż obok Valentiny na jednej z ciemnych kanap.

Naprzeciwko nich w jasnym beżowym fotelu usiadła Flawia wychylając się jeszcze po zeszyt, który leżał na biurku.

— Zatem zacznijmy.

Powiedziała na tyle cicho, że oboje nie usłyszeli patrząc się w swoje oczy.

Flawia spojrzała wtedy na Vincenta. Ten widok wydawał się jej niezmiernie ciekawy.

Przekrzywiła delikatnie głowę unosząc w górę lewy kącik ust. Przyglądała mu się z precyzją, by tylko pojąć, dlaczego widziała w nim spokój.

Czy to było, aż tak dziwne widzieć w wiecznie złym i agresywnym człowieku takie opanowanie?

— Jak się czujesz? — zapytała już głośniej na co obrócił się w jej stronę.

— Jest dobrze, ostatnio ciągle tak jest. — odpowiedział pewnie.

— Opowiesz więcej? — poprosiła, sama zwracając uwagę na brunetkę, która nerwowo zaczęła przekręcać obrączkę na palcu.

— Zacząłem brać leki, zaczynamy chodzić także na terapię. — mówił, ale rudowłosa znacząco obserwowała tylko dziewczynę naprzeciwko niej. — Nie ma już cieni ani głosów.

Dziewiętnastolatka wtem opuściła na ziemię obrączkę, którą przekręcała pomiędzy palcami. Metal odbił się o panele na co w jednym momencie schyliła się sięgając po niego.

Flawia dostrzegła wtedy reakcje Calvaro, który również drgnął by się schylić jednak wycofał się równie szybko.

Uśmiech wkradł się na twarz Mikkelsen.

Vincent nie miał w zwyczaju pomagać. Nigdy nie podał jej nawet płaszcza, a tym bardziej nigdy nie odważyłby się schylić po coś dla niej. Z Valentiną było zupełnie inaczej. Coś co sprawiało, że on chciał być lepszy.

Z początku sądziła, że to tylko chwilowe, lecz ich złączone w jedno dłonie czy wyrównane oddechy sprawiały, że widziała w nich jedność.

Jako psycholog mogła stwierdzić jedno. Nie ważne kim była dla niego ta młoda dziewczyna, naprawiała go, a to było dla całej tej trójki najważniejsze.

Zobowiązani życiem 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz