Rozdział 3

5.4K 174 7
                                    

Vincent przebudził się z samego rana, gdy słońce dopiero wschodziło. Obrócił się na łóżku dostrzegając, że nie należy ono do niego. Wtedy przypomniał sobie ostatnią noc i to co zrobił tej dziewczynie. Jak przez urywki wspomnień znowu czuł jej gładką skórę pod jego palcami, zielone oczy spowijające mrok w samym środku, a przede wszystkim jej słodki zapach.

Wydawało się, że znowu ją czuł, ale ona spała w jego sypialni.

Sięgnął po swój telefon znajdujący się na szafce nocnej i zerknął na godzinę, która wskazywała szóstą rano. Mężczyzna przeciągnął się jęcząc z bólu głowy jak i również mięśni na całym ciele.

Właśnie w ten sposób wyglądały ostatnie dni, w których to wracał późną nocą, a wstawał wczesnym rankiem. Nie był tym zmęczony, a wręcz pobudzony.

Wstał z łóżka widząc, że dalej miał na sobie wczorajsze ubrania. Znowu zaczęły targać nim skrajne emocje. Nie chciał tego, ale przecież nie mógł też tego nie czuć.

Sięgnął po papierosa wyjmując go z prawie pustego opakowania. Wyszedł na taras odpalając go i zaciągając się niemalże od razu dymem. Nikotyna przyjemnie otuliła jego płuca pozwalając odetchnąć.

Gdy pomiędzy jaki palcami żarzył się papieros, on oparł się łokciami o balustradę i wychylił podziwiając wschód słońca. Zimny wiatr potargał jego ciemne kosmyki, które zaczęły opadać na jego bladą twarz.

Obawiał się, że dziewczyna będzie się go bać po tym co jej zrobił.

Przeczesał palcami włosy zaczesując je do tyłu oraz nabrał powietrza do płuc. Zaciągnął się ostatni raz po czym zgasił niedopałek o barierkę pozostawiając na niej ciemny ślad.

Wyszedł zamykając za sobą szklane drzwi. Ciepło jakie uderzyło ponownie do jego zmarzniętego ciała pobudziło go. Udał się do swojej sypialnie wiedząc, że zastanie tam brunetkę.

Nie mylił się uchylając drzwi i widząc jej drobne ciało zawinięte jasną pościelą. Spała na samym środku wtulając twarz w jedną z jego poduszek.

Vincent poczuł coś dziwnego widząc, że śpi w jego pokoju, łóżku i pościeli. Nie dowierzał, że za niedługo taki widok będzie częścią jego życia. Przyglądał się jej, gdy tak spokojnie oddychała śpiąc.

Nie chciał jej budzić, ale musiał przygotować się również na spotkanie odnośnie firmy, które miało się odbyć za niecałe dwie godziny. Przeszedł z pokoju do łazienki.

Rozebrał się do naga wrzucając brudne ubrania do kosza na pranie. Wszedł do kabiny prysznicowej odkręcając zimną wodę, która spłynęła na jego ciało łagodząc choć w małym stopniu to co czuł.

Odchylił głowę do tyłu dając kroplom uderzać o jego twarz, co było podobne do tysiąca uderzeń przez temperaturę wody. Dopiero, kiedy zaczął czuć pieczenie wyłączył już strumień sięgając po biały ręcznik i zawiązując go nisko na biodrach.

Podszedł do umywalki i wyjął z szafeczki nad nią opakowanie leków. Przechylił je wysypując na rękę dwie tabletki, które połknął zapijając wodą z kranu.

Wszedł do pokoju od razu podchodząc do szafy i wyjmując z niej czarny garnitur, lecz chcąc już się ubierać dostrzegł, że dziewczyna zaczęła się przebudzać.

Valentina zamrugała po czym powoli uniosła powieki i obdarzyła Vincenta zaspanym jeszcze spojrzeniem. Otworzyła szerzej oczy dostrzegając, że ma na sobie jedynie ręcznik.

Zieleń jej oczu pochłonęło przerażenie i zawstydzenie. Nakryła się kołdrą zasłaniając oczy na co usłyszała cichy śmiech bruneta.

— Nie jestem nagi. — stwierdził dalej się uśmiechając.

Dziewczyna powoli opuściła materiał teraz zasłaniając tylko twarz od nosa w dół. Wlepiła swoje spojrzenie w jego umięśniony brzuch i coś pozoru literki ,,V" w dolnej części jego brzucha.

Dostrzegł jej rumieńce, gdy tak badała jego odkryte ciało. 

— Nie widziałaś nigdy mężczyzny bez ubrań? — zapytał.  

Pokręciła przecząco głową w odpowiedzi.

Zjechał wzrokiem na jej szyję dostrzegając na niej siniaki. Szybko powrócił do jej twarzy nie chcąc już tego widzieć. Czuł się źle z tym co jej zrobił. 

— A byłaś kiedykolwiek z mężczyzną? — również zaprzeczyła puszczając pościel, która opadła na materac.

— Przecież od dwunastu lat należę do ciebie. — odpowiedziała wydobywając z gardła bruneta cichy jęk.

Nie wiedział czy zrobiła to specjalnie, czy najzwyczajniej nie pojmowała tych słów.

Należy do mnie, dopiero zdawał sobie sprawę z tego, że faktycznie Hossa była tylko jego.

Powrócił spojrzeniem do jej oczu widząc jak jej źrenice powiększyły się, a ona sama zaczęła ciężej oddychać łapiąc się kurczowo pościeli.

— Chcesz mi tym powiedzieć, że ciągle jesteś jeszcze dziewczynką?

Drobną i słodką dziewczyną leżącą w jego łóżku. Na tę myśl jego penis drgnął pod białym materiałem napierając na niego. Vincent przełknął nerwowo ślinę odwracając się i z powrotem znajdując w łazience.

Oparł się zdyszany o drzwi klnąc pod nosem na to wszystko.

Ciągle miał przed oczami jej aksamitne ciało, długie włosy. Była taka idealna. Idealna dla niego, ale nie mógł przecież tak myśleć. Musiał ją odtrącać dla dobra obojga.

Calvaro znikając za drzwiami pozostawił niczego nie świadomą Valentine, która wstała chcąc już wracać do domu. To był błąd, że została tutaj na noc. Mogła zadzwonić po kogoś wczoraj, kto z pewnością, by ją zabrał, ale nie zrobiła tego.

Wiedziała, że źle zrobiła, lecz w głębi czuła potrzebę wrócenia do niego wczorajszego wieczoru. To było za silne.

Zanim zdołała opuścić jego dom, wyszedł ubrany w czarny dopasowany do jego sylwetki garnitur, czarną koszulę i czarny krawat. Wszystko miał czarne łącznie z duszą.

— Odwiozę cię. — odezwał się zgarniając kluczyki oraz telefon z komody.

— Nie trzeba, mogę zadzwonić po rodziców.

Przystanął patrząc na nią surowym wzrokiem. Od razu zamilkła podążając za nim do wyjścia.

Po chwili znaleźli się w jego samochodzie. Wtedy Vincent postanowił zaproponować:

— Zjemy razem kolacje dziś wieczorem?

Spojrzała na jego skupioną jazdą twarz i ręce zaciskające się na kierownicy. To było dla niej miłe, że chciał z nią gdzieś wyjść.

— Nie musisz się pytać i tak bym się zgodziła. — odpowiedziała.

— Przyjadę po ciebie o ósmej.

Resztę drogi do jej domu przebyli w ciszy, ale była to przyjemna cisza. Często brunetka skupiała się na nim podziwiając jak skupiony prowadzi, a niekiedy on zerkał również na nią.

Dojechali na podjazd domu rodziny Hossa. Wysiadła z samochodu, a on podążył za nią.

Oboje podeszli pod drzwi i przystanęli na chwilę.

— Do wieczora. — powiedziała Valentina odwracając się, jednak jego ręka zatrzymała ją w miejscu.

Zmarszczyła brwi przechylając nieco głowę i patrząc na niego z zapytaniem.

Przejechał ręką po jej odkrytej szyi ponownie patrząc tam, gdzie nie chciał.

Przybliżył swoje usta do jej policzka składając na nim pocałunek, dopiero wtedy mógł odejść.

Dziś był miły, pomyślała wchodząc do domu. 

SWBHORLEY

Zobowiązani życiem 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz