— Valentino! — dziewczynę dobiegło wołanie jej ojca z salonu.
Ubrała na siebie czarny satynowy szlafrok wyjmując zza niego ciemne włosy. Wyszła z pokoju schodząc po schodach wprost na dół do przestronnego salonu połączonego z jadalnią. Jej ojciec opierał się obiema dłońmi o krawędź stołu ze zwieszoną w smutku głową.
— Tato, coś się stało? — spojrzała na niego znacząco doszukując się odpowiedzi.
Domenico uniósł na nią wzrok, a w jego oczach błysnęły łzy. Dziewczyna podbiegła od razu do niego obejmując mocno. Mężczyzna łkał w jej ramię, a ona pozwalała mu na to, bo po raz pierwszy okazywał przy niej emocje. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się płakać w jej obecności. Sama na ten widok miała ochotę to robić. Wydawał się rozbity. Okulary spadły mu z nosa na podłogę odbijając się od niej i rozbijając.
— Johnatan Calvaro nie żyje. — oznajmił na co brunetkę dopadł chłodny impuls.
W jednej chwili odczuła smutek, strach i niedowierzanie jednocześnie. Dla niej ta informacja była jak wyrok śmierci, na który czekała od dwunastu lat.
Mocniej złapała się marynarki ojca podtrzymując się na nim, aby nie upaść jak i on na niej. Oboje byli w tym momencie słabsi niż kiedykolwiek. Johnatan był dla dziewczyny prawie jak wujek, którego nigdy nie miała, a dla jej ojca jak brat.
Przyjaźnili się całe życie, nikt nie mógł sobie wyobrazić co właśnie przeżywał dowiadując się po pięćdziesięciu latach, że jego najbliższy przyjaciel umarł.
— Wiesz co to oznacza. — skinęła w odpowiedzi głową jednocześnie przełykając gulę, jaką miała w gardle.
— Muszę poślubić jego syna. — z trudem zdołała to powiedzieć.
Jej życie zawaliło się w jednej chwili. Miała dzisiaj iść na studia, które tak bardzo kochała. Znajomi, których musiała porzucić w jeden dzień tak jak swoje dotychczasowe życie. Choć w małym stopniu sądziła, że jak skończy osiemnaście lat nie będzie podlegać już tej umowie. Dziś jednak mając skończone niecałe dziewiętnaście dotarło do niej, na co zgodziła się przed laty.
Gdyby tylko mogła cofnąć czas i sprzeciwić się woli rodziców. Gdyby tylko wtedy go nie ujrzała.
***
Kilka dni później odbywał się pogrzeb Johnatana, na który przyszli tylko najbliżsi. Trumna została zagrzebana, a wraz z nią wszystko co do tej pory było.
— Dlaczego mnie zostawiłeś! — szlochała jego żona kuląc się przy dziurze w ziemi.
Valentina błądziła wzrokiem wśród tłumu doszukując się tylko jednej osoby jaka w tym momencie była dla niej istotna. Rozglądała się, lecz nie było go tu.
— Dlaczego nie ma Vincenta? — zapytała matki, która stała obok niej.
— Nie chciał przyjść.
Dla brunetki było to ogromne zdziwienie, jak syn nie chciał przyjść na pogrzeb własnego ojca. Jak można tak postąpić?
Wraz z rodzicami podeszła do Jenny Calvaro składając jej kondolencje. Starsza kobieta złapała Valentine za ręce uśmiechając się niemo w jej stronę.
— Johnatan pragnął widzieć cię z Vincentem. — powiedziała skruszona znowu wybuchając płaczem.
Było widać, że mocno kochała swojego męża. Była cała roztrzęsiona, a mimo to próbowała być uśmiechnięta przez łzy, jakby nie chciała pokazywać słabości. Miała całą czerwoną twarz oraz potargane włosy do tego była słaba i upadała w ramionach Valentiny.
CZYTASZ
Zobowiązani życiem 18+
RomanceWszystko co z zewnątrz wydaję się piękne, w środku jest martwe