Rozdział 12

2.1K 75 2
                                    

Valentina chwyciła za teczkę oraz papiery z poradni i schowała je do kieszeni płaszcza. Nerwowo przełknęła ślinę wiedząc, że to co robi jest złe. To był jej mąż i nie powinna grzebać w jego prywatnych rzeczach, ale musiała wiedzieć co przed nią ukrywał. Czuła, że jakaś jej część zaczyna się burzyć. Nie chciała widzieć tego listu, a teraz pragnęła tylko zobaczyć jego zawartość.

Wyszła przed budynek wdychając ciężko powietrze. Jej serce biło w szybkim tempie przez co odbijało się w jej wnętrzu dając poczucie winy.

Zobaczyła samochód Vincenta zaparkowany na poboczu niedaleko niej. Mocniej złapała teczkę w ręku i upewniła się, że papiery nie wypadną jej z kieszeni.

Weszła do środka siadając na czarnym fotelu i z trzęsącymi się rękoma zapięła pasy. Brunet spojrzał na nią, ale nie zauważył tego. Wydawało mu się, że to po spotkaniu Marqueza tak się zachowuje.

— Teczka. — powiedział cicho na co nie zareagowała. — Valentino. — dodał głośniej.

Otrząsnęła się patrząc na niego. Miał wystawioną rękę czekając, aż da mu niebieską teczkę. Dopiero po chwili zorientowała się, że ma ją w ręku. Podała mu ją przenosząc spojrzenie na widok przed nimi.

— Nie musisz się bać, on ci nic nie zrobi. — zapewnił ją.

Nie odezwał się już więcej odpalając samochód i wyjeżdżając spod firmy.

W połowie drogi do domu brunetka zerknęła na niego przyglądając się z dokładnością jego twarzy.

Vincent nie mógł być chory, pomyślała patrząc na jego profil.

To zwykły mężczyzna po trzydziestce z żoną, firmą i marzeniami, może on tylko robił badania. I nagle jej tok myślenia się zmienił.

Skoro robił badania... musiał mieć wątpliwości co do swojego stanu.

— Długo będziesz jeszcze patrzeć na mnie, bo rozpraszasz mnie. — stwierdził dalej prowadząc.

— Okłamałbyś mnie na tyle poważnie, że zraniłoby to mnie? — spytała.

Mężczyzna na chwilę zdawał się nie słyszeć jej pytanie, ale i tak w końcu odpowiedział.

— Okłamałbym cię tylko w przypadku, gdyby coś ci zagrażało. — położył prawą dłoń na jej udzie. — ,a nic ci nie zagraża, więc nie okłamuje cię.

***

— Przygotować ci kąpiel? — dobiegł ją głos Vincenta, który zdejmował z jej ramion płaszcz.

Wyrwała się z pod jego dotyku przypominając sobie co przeczytała.

— Valentino, co się stało? — zapytał.

Jednak ona bez wyjaśnienia weszła w głąb mieszkania.

— Stój! — krzyknął, gdy zaczęła iść na górę. — Powiedziałem stój!

Nagłe napady złości.

— Idę się wykąpać. — odpowiedziała mu nawet nie odwracając się na chociażby moment.

Valentina sama chciała dojść do tego co jest nie tak z jej mężem. Nie potrzebowała czytać kartki to by było zbyt proste. Sama chciała wiedzieć czemu taki jest albo dowiedzieć się, dlaczego nie potrafi jej pokochać.

Ale była też w niej ta mała iskierka nadziei, że to on sam wyzna jej prawdę. Powie w końcu czemu to wszystko musiało tak wyglądać.

Weszła do ich sypialni i pędem podbiegła do łóżka podnosząc materac i chowając pod niego kartkę zgiętą na pół.

Zobowiązani życiem 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz