Rozdział 14

3.5K 100 4
                                    

Valentina stała za nocnym klubem, w którym raptem kilkanaście minut wcześniej bawiła się w najlepsze. Teraz patrząc się na zwłoki mężczyzny pojęła, jak życie może być przewrotne.

Nie próbowała nic zrobić, jedynie stojąc i wpatrując się w bruneta z rozbitą czaszką, a dookoła niego kałużę krwi.

Była późna godzina, a może i wczesna. Nikt dokładnie tego nie wiedział, a tylko mrok informował o trwaniu dalej tej koszmarnej nocy.

Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę czując, że zaraz może zwrócić ostatniego drinka, którego wypiła.

Wydawała się nie dowierzać co właściwie miało miejsce kilka minut temu.

— Co ja zrobiłam. — wyszeptała, a do jej oczu podeszły łzy. — Ja nie chciałam. To wszystko moja wina. Przepraszam Vince, to moja wina.

Popadła w histerię upadając na ziemię i tym samym brudząc się krwią. Płakała tak głośno i zarazem ciężko, że nie czuła już niczego.

— Zabiłam go.

Tydzień wcześniej

Pierwsze wrażenie jest jak pierwsze kłamstwo.

Na pierwszy rzut oka połowa małżeństw wygląda jak z bajki. Kochany mąż dbający o żonę. Wyglądają na zakochanych pokazując to światu, ale ilekroć są sami zachowują się jak przyjaciela, a może i wrogowie.

Rodzice Vincenta byli przyjaciółmi już od czasów liceum. Połączyło ich wiele, tak jak jego z Valentiną, lecz prawda była inna. Dwa zupełnie różne charaktery połączone przymusowo w jedno nie dadzą wcale szczęśliwej miłości.

Podczas, gdy Vincent był całe dzieciństwo źle traktowany przez swojego ojca, Valentina czuła się jak księżniczka mogąc dostawać miłość od swojego.

Pierwsze problemy z młodym Calvaro zaczęły się już w czasie dojrzewania, gdy z błahych powodów potrafił przewrócić świat swoich rodziców. Był wybuchowy oraz rozemocjonowany. Sądził, że to normalne w jego wieku, ale to nigdy nie było takie.

To przeszłość kształtuje ludzi, nie oni. Jeżeli skrzywdzono kogoś, nie będzie dziwnym, jeżeli on skrzywdzi innych.

Vincent tak bardzo starał się nie krzywdzić jej przez swoją przeszłość, ale za każdym razem, gdy tylko zrobiła coś nie po jego myśli nie umiał się powstrzymać, mimo że się starał. To jak dusił ją przy ich drugim poznaniu czy to jak zabawiał się jej umysłem.

Patrząc na ciemnowłosą dziewczynę leżącą tuż obok niego na łóżku zdawało mu się, że jest dobrze. Że nie musi już być zły na cały świat.

Nie chciał wyobrażać sobie, że ktoś taki jak ona mógłby być z kimś innym. Przecież według niego tylko on potrafił się nią odpowiednio zaopiekować. Dać wszystko czego tylko by chciała. Oddać jej każdą rzecz jaką posiadał.

Położył się na boku wpatrują w jej twarz, która w śnie była rozluźniona.

Zrobiłby wszystko byle ją zatrzymać przy sobie. Taki właśnie był, samolubny. Nie lubił się dzielić ani pozwalać innym, by czuli się ważniejsi.

Dobiegł go cichy pomruk Valentiny, która przebudziła się z uśmiechem na twarzy. Przeciągnęła się ziewając przy tym.

— Masz dwadzieścia minut. — oznajmił nagle brunet wstając z łóżka.

Obudził się dwie godziny temu, ubrał oraz przygotował dokumenty w oczekiwaniu, aż wstanie. Nie chciał jej budzić po ostatnich złych zdarzeniach, dlatego pozwolił jej śnić.

Zobowiązani życiem 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz