Zrywam się w momencie, w którym otwieram oczy. Orientuję się, że ponownie zostałam ułożona na łóżku. Staram się uspokoić. Opieram się plecami o wezgłowie. Na szczęście jestem sama w pokoju. Unoszę dłoń i przyglądam się świeżo założonemu opatrunkowi.
– Na twoim miejscu bym tego nie robił – słyszę, gdy próbuję go ściągnąć.
Wzdrygam się. Podążam wzrokiem do istoty stojącej przy drzwiach. Nie usłyszałam, kiedy się otworzyły. Tym razem ubrany jest w sweter, ciemne spodnie i skórzane buty. Na twarzy ma tę samą maskę co wcześniej. Zakrywa połowę twarzy.
– Kim jesteś? – pytam.
Na stoliku stawia duży kufel. Nie odpowiada. Wskazuję na swoją dłoń.
– Co to było? Czemu mi to zrobiłeś?
Przesuwa fotel i na nim siada. Jej milczenie zaczyna mnie irytować.
– Mogłeś mnie zabić! – zauważam nerwowo.
– Mogłem cię zabić? – powtarza zachrypniętym głosem. – Tak dziękujesz mi za uratowanie życia?
– Uratowanie życia? Przez ciebie mam znowu ranę na dłoni! Chyba kpisz, że będę ci za to dziękować!
Prostuje się, jakbym go uraziła.
– Nie masz pojęcia, co znajduje się w tych lasach.
Schodzę z łóżka i podchodzę do niewielkiego okna, za którym dostrzegam tylko ciemność. Marszczę brwi. Czyżby nie było tutaj żadnych zabudowań?
– Gdzie jesteśmy?
Cisza.
– Moja broń. – Odwracam się w jego stronę. – Oddaj mi ją i pozwól mi opuścić to miejsce.
Istota opiera łokieć na podłokietniku, pochyla lekko głowę i palcami zakrywa wargi. Spostrzegam, jak kąciki jego ust unoszą się do góry. Wnioskuję po tym, że nie zamierza spełnić moich żądań. Nie czekając ani sekundy dłużej, ruszam do wyjścia i wybiegam na szeroki korytarz pełen drzwi. Od razu wyłapuję schody na jego końcu. Zmierzam w ich kierunku. W tym samym momencie z ostatniego z pomieszczeń wychodzi jego wcześniejszy towarzysz. Nie zatrzymuję się – wślizgiem przemykam obok jego nóg i kopię go w plecy, nim zorientuje się, co się dzieje. Gnam po schodach prostodo drzwi wyjściowych.
Na zewnątrz bucha we mnie zimne powietrze i śnieg. Od lat go nie widziałam. Na naszych ziemiach był mróz lub mroźny deszcz, który wszystko niszczył. Biegnę w stronę pokrytych białym puchem koron drzew. Gdy jestem już pomiędzy nimi, zdaję sobie sprawę, że nie mam ani butów, ani płaszcza.
Mimo to przyśpieszam, ile sił w nogach. Chcę się znaleźć jak najdalej stąd. Po dłuższym czasie zwalniam, a gdy to robię, zaczyna przeszywać mnie zimno. Idę dalej, by nie zamarznąć.
Nagle gwałtownie się zatrzymuję. Zza drzewa wyskakuje brązowo-czarny wilk. Robię wielkie oczy, ponieważ jest o głowę wyższy niż ja. Z prawej strony wychodzi kolejny, tym razem biały, który wyszczerza zęby, spoglądając w moją stronę zielonymi ślepiami. Cofam się, a wilki podążają za mną. Zmarzniętymi dłońmi sięgam po złamaną gałąź leżącą pod moimi stopami, przygotowując się na ewentualny atak.
– Chcesz walczyć z nimi patykiem? – Słyszę głos za plecami.
Mężczyzna – ten, który był ze mną w pokoju – z zadowoloną miną do mnie podchodzi.
– Nie zbliżaj się – ostrzegam.
Wilki stojące nieopodal niego robią krok w moją stronę. Zaciskam mocniej dłoń na broni.
![](https://img.wattpad.com/cover/330987510-288-k450002.jpg)
CZYTASZ
Tajemniczy Las
FantasíaKeitha ma pod swoją opieką młodszą siostrę, która jest jej jedyną rodziną. Pragnie ochronić ją przed każdym złem, jakie je otacza. Zmuszona jest polować za murem, co nie kończy się dla niej dobrze - choroba mocno ją osłabia. Alice chcąc odwzajemnić...