Zaskoczony cofa się o krok. Dotyka policzka, a na jego ustach pojawia się ledwo widoczny, zuchwały uśmiech.
– Co ty wyprawiasz?! – pytam ostro.
Wciąż się uśmiecha.
– Nic, na co byś mi nie pozwoliła.
Robię krok w jego stronę. Zaciskam dłonie w pięści.
– Nawet nie próbuj. – Patrzę na niego wściekle.
– A jednak się nie odsunęłaś od razu – odpowiada z kpiącym uśmiechem.
– Nie waż się mnie dotykać – warczę. Głos mi drży.
Zayden ignoruje moje słowa. Chwyta mnie za koszulę i przyciąga bliżej. Serce wali mi jak oszalałe, ale nie ustępuję. Wpatrujemy się w siebie, oboje uparci.
– Gdybyś naprawdę tego nie chciała... – mówi cicho, nachylając się bliżej, a jego oddech muska moją twarz – ...twoje oczy nie błyszczałyby pragnieniem, pożądaniem. A usta nie byłyby zwilżone językiem.
Kładę dłonie na jego biodrach, ledwo nad sobą panując, żeby się odsunąć... a potem odchylam się i łokciem uderzam go szczękę. Mężczyzna zatacza się do tyłu, zaskoczony nagłym atakiem. Zgrzyta zębami, a jego oczy zwężają się w wąskie szczeliny pełne gniewu. Już ma zrobić krok w moim kierunku, gdy drzwi do komnaty się otwierają.
– Panie – słyszę męski głos za plecami. Wolno i nad wyraz spokojnie mówi: – Nie chcę przeszkadzać, ale Tara chciała z tobą porozmawiać o szczegółach święta Lamoon.
Zayden milczy, nie odrywając ode mnie wzroku. Zaciskam pięści, gotowa wymierzyć kolejny cios, ale nagle czuję chłód metalu na swojej szyi.
– Lepiej odpuść, jeśli chcesz przeżyć – odzywa się Brann.
– Sam opuść broń, chyba że chcesz, dostać jak twój... pan – prycham na ostatnie słowo.
– Masz zamiar się ze mną mierzyć?
– Czyżbyś uważał, że jestem zbyt wolna?
– Nie uważam, tylko to wiem – odpowiada Brann.
– Jesteś pewien?
Wilkołak napiera sztyletem na moją szyję. Szczypanie mówi mi, że przeciął skórę, a delikatna stróżka krwi spływa w dół. Zayden gwałtownie wciąga powietrze.
– Odejdź, Brann, bo nie ręczę za siebie – mówię przez zaciśnięte zęby.
– Chyba sobie kpisz – syczy w odpowiedzi.
Nie wytrzymuję. Bez zastanowienia przydeptuję mu stopę, celując w palce. Jęczy z bólu i momentalnie się cofa. Szybkim ruchem wymierzam cios w jego brzuch, który pozbawia go resztek powietrza. Wykorzystuję ten moment, by wyrwać mu sztylet z dłoni.
Stajemy naprzeciw siebie – on dyszy, a ja trzymam jego własną broń, gotowa na wszystko.
– A teraz? – pytam chłodno, unosząc ostrze na wysokość jego gardła. – Kto ma przewagę?
– Zostaw nas – rozkazuje Zayden.
– Nie, dopóki ona nie opuści sztyletu – warczy Brann.
– Powiedziałem „zostaw nas"!
Wilkołak burczy coś pod nosem, po czym wykonuje rozkaz. Słyszę, jak się oddala. Dołącza do niego mężczyzna, który pierwszy tu przyszedł. Wychodzą, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zayden natomiast chwyta mnie za rękę, w której trzymam sztylet, i szybkim ruchem wykręca mi ją za plecy. Chcę odepchnąć go drugą, ale ją również chwyta.

CZYTASZ
Tajemniczy Las
FantasyKeitha ma pod swoją opieką młodszą siostrę, która jest jej jedyną rodziną. Pragnie ochronić ją przed każdym złem, jakie je otacza. Zmuszona jest polować za murem, co nie kończy się dla niej dobrze - choroba mocno ją osłabia. Alice chcąc odwzajemnić...