Rozdział 8

15 1 0
                                    

Jakieś trzy dni po sytuacji z boiska do kosza, byłam już gotowa do zrealizowania mojego pomysłu. A na pewno po części. Wiedziałam na pewno co chce osiągnąć i w jaki sposób. Noo mniej więcej w jaki sposób.
W miedzy czasie otrzymałam od taty potrzebne informacje o pobycie drugiej Steli i informacje o niej. Niestety mężczyzna dalej niespecjalnie chciał mi powiedzieć o co mu chodzi, ale stwierdziłam, że załatwię to jak już do niego w końcu pojadę.

Od mojego pobytu w domu Evans'ów minęło już sporo czasu, a po brunecie ślad zaginął. Znaczy no ja go nie widziałam od tamtego czasu, ale podobno zaszył się na dobre w pracy. Nie przeszkadzało mi to, ale jednocześnie niepokoiło. Nie chciałam zepsuć reputacji państwa Henderson, więc mój plan obejmował również pogodzenie się z tym dupkiem.

Ale tym zajmę się kiedy indziej, albo jak mi szczęście dopisze

Tego dnia ubrałam się jak możliwe dobrze dało się to zrobić. Biała elegancka sukienka do kolan z falbaną na dole, z trzy czwartym rękawem. Nie mogłam przesadzić ze strojem, w końcu miałam wyglądać jak pracownica firmy Evans'ów.
Poprosiłam moją niezastąpioną rudowłosą przyjaciółkę o podwózkę do firmy Pana Evans. Kobieta zrobiła to dość niechętnie, całą drogę powtarzajac, że to się nie uda.
Prawde mówiąc sama nie dokońca byłam pewna co do tej części planu, ale nie mogłam się teraz wycofać

Wysiadłam z auta powoli zmierzając do wejścia do firmy. Wchodząc, moim oczą ukazało się jasne, przestronne, oszklone pomieszczenie. Ludzie krzątali się tam jak w mrowisku, gdzie każda robotnica ma swoje zadanie. Powoli udałam się do recepcji w nadziei, że kobieta przy ladzie nie zacznie czegoś podejrzewać i nie wylecę stąd tak szybo jak tu weszłam. Blondynka w prostych, krótkich do ramion, włosach uśmiechnęła się do mnie zza lady

-dzień dobry. W czymś pomóc?- kobieta skierowała pytanie w moją stronę a mnie momentalnie przeszedł dreszcz.

- Umm..tak. w zasadzie chciałam zapytać czy wie Pani, gdzie znajdują się praktykanci

-Praktykanci?- blondynka spojrzała na mnie jak by nie zrozumiała mojego pytania

No i przerąbane. Juz jestem martwa

-Ah, tak faktycznie. Piętro 8. Cały czas prosto a później przez drzwi wymagające przepustki.

WSPANIALE! Udało się!
Czekaj co? PRZEPUSTKI?!

- Przepraszam bardzo, ale jakiej przepustki?- kobieta znowu spojrzała na mnie pytająco

-nie dali ci przepustki?- powiedziała zdziwiona

- No właśnie nie...- miałam wielką nadzieję że się na to nabierze

- Już dawno im mówiłam, że organizacja w tej firmie jest beznadziejna,ale nikt mnie nie słucha! - powiedziała wyraźnie zdenerwowana kobieta sięgając po coś do szuflady- trzymaj kochanie i powodzenia- powiedziała blondynka podając mi kartę z dostępem.

-Dziękuję pani bardzo- podziekowałam i czym prędzej udałam się do windy. Jednak zamiast na 8 piętro wcisnęłam na 14

Tak, robiłam to świadomie

Winda otworzyła się a ja pośpiesznym krokiem ruszyłam korytarzem na sam koniec.

Tak naprawdę, żeby mój plan się udał, muszę przełożyć ślub, który miał się odbyć juz za dwa tygodnie. Nie mam bladego pojęcia jak Ci ludzie zamierzali to zrobić, ale nie mam zamiaru w to wnikać.
Do tego celu potrzebowałam Pana Evans i miałam szczerą nadzieję, że nie spotkam tam jego syna. Nie byłam gotowa na to spotkanie. Na pewno nie teraz, kiedy jedno pozwolenie dzieliło mnie od powodzenia mojej tajnej misji.

Wmieszana w Małżeństwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz