Rozdział I

77 14 16
                                    

Odłożyłem kartkę, na której miałem zapisane potrzebne mi rzeczy. Spojrzałem na ręcznie wykonany termometr.

35 stopni Celsjusza na zewnątrz, 46 stopni Celsjusza w bazie.

Myślałem, że gorzej być nie może, w końcu czasami temperatura rosła nawet do 50+ stopni Celsjusza.

Wtedy nie dawało się wytrzymać.

Miałem w dzisiejszych planach pójść na zwiad, po zapasy, ale przy takiej temperaturze i do tego piasku rozgrzanym do czerwoności, nie chciałem ryzykować.

Wieczorem temperatura na pewno się zmniejszy, więc wtedy wyjdę z bazy.

Tymczasem wstałem od stołu do montażu i poszedłem na tyły bazy. Znajdował się tam spore pomieszczenie, które było garażem.

Na samym środku pomieszczenia stał szkielet motocykla. Chciałem go zbudować i wyruszyć w świat, ale kurczące się zasoby nie pozwalały mi ukończyć pracy.

Mój ojciec by wiedział, jak dokończyć tą robotę, ale on pewnie jest teraz z resztą ludzkości w kosmosie i czerpie z życia, ile może.

Mnie nauczył ledwie składać toster, ale motocykl to już grubsza sprawa. Ale udało mi się znaleźć trochę podręczników dla mechaników. Dalej musiałem zebrać w sobie trochę chęci.

Mieszkałem w Waszyngtonie, odkąd się urodziłem. Spędziłem tutaj swoje dzieciństwo, a teraz próbuje przeżyć w tym post-apokaliptyczny mieście.

Podniosłem z podłogi ramę i zamocowałem ją na szkielecie. Następnie wziąłem śrubokręt i przytwierdziłem śrubami ramę do szkieletu. Tak samo zrobiłem z resztą obudowy.

Dalej musiałem zamocować silnik. Trochę miałem z tym problemu, ale w końcu, po wielu próbach, silnik usadowił się na swoim miejscu.

Wnet zauważyłem, że przez malutkie okno zaczęły wpadać promienie zachodzącego słońca. Zostawiłem motocykl i pobiegłem zobaczyć temperaturę.

14 stopni Celsjusza.

W końcu.

Siedzenie w tej bazie może wynudzić człowieka.

Zabrałem ze stołu do montażu swój plecak i zarzuciłem go sobie na plecy.
Zabrałem też szal, który czasami sobie owijam wokół twarzy podczas burzy piaskowej, oraz gogle, które zakładam sobie zwykle na czoło, ale czasami zakładam je sobie na oczy podczas burzy piaskowej.

Podszedłem do drzwi i już miałem wychodzić, kiedy przypomniałem sobie o strzelbie. Zabrałem ją z pułki obok wyjścia i schowałem do kabury, przypiętej przy nodze.

Tak przygotowany, pchnąłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Musiałem zmrużyć oczy, gdyż światło słońca odbijało się od piasku, przez co piasek mocno świecił i to bardzo kłuło mnie w oczy.

Miasto nie zmieniło się, odkąd je ostatnio widziałem. Te same ruiny dużych wieżowców, ten sam zapach zgnilizny rozkładających się ciał, ta sama moja rutyna.

Moją rutyną było wychodzenie każdego dnia na zwiady i wracanie do bazy z plecakiem wypełnionym różnorodnym złomem z robotów oraz jedzeniem i wodą znalezioną z rządowych magazynów.

Dzisiaj plan się nie zmienił. Miałem zamiar sprawdzić parę sklepów, które zaznaczyłem sobie na mapie. Miałem sprawdzić je po południu, ale przez tą temperaturę musiałem poczekać, aż spadnie.

Teraz miałem tylko cztery godziny do zmroku, więc od razu ruszyłem w stronę miasta.

Pierwszym sklepem był ,,Wegmans", znajdujący się niedaleko autostrady. Znalazłem w nim trzy butelki wody oraz trochę zapasów. Zapakowałem je do plecaka, wyszedłem ze sklepu i ruszyłem dalej.

Kolejnym sklepem był ,,Trader Joe's", znajdujący się niedaleko głównej drogi. Był to po prostu sklep spożywczy, który już wiele razy sprawdziłem. Magazyn sklepu jednak obfitował jeszcze w zapasy. Zabrałem część z nich i ruszyłem dalej. Miałem jeszcze dwie godziny do zmroku.

Ostatnim sklepem był ,,Safeway". Tam jednak niczego nie znalazłem, chociaż był to spory sklep. Jednak pamiętałem, że po drodze widziałem jeszcze jeden sklep, ,,Giant Food".

Mimo tego, że zbliżała się noc, miałem ochotę sprawdzić ten sklep. Udałem się tam natychmiast, mając nadzieję, że coś znajdę.

Pół godziny później doszedłem do sklepu. Wszedłem do niego i zacząłem się rozglądać za wejściem do magazynu.

Nagle usłyszałem zgrzyt, który zmroził mi dosłownie krew w żyłach. Szybko schowałem się za półką sklepową i obserwowałem.

Moje przypuszczenia okazały się słuszne. Wnet zauważyłem małego drona zwiadowczego, przeczesującego sklep. Nie chciałem narazić się na pościg, więc ostrożnie wycofałem się w stronę wyjścia ze sklepu, po czym ruszyłem w drogę powrotną do bazy.

Trochę żałowałem swojej decyzji, ale lepiej będzie, żeby roboty nie wiedziały o mojej obecności. Już raz mnie zauważyły. Wywiązała się naprawdę długa ucieczka przed nimi.

Drony są proste do rozwalenia, gorsze od nich są robo-psy i robo-żołnierze. Te typy robotów były najgorsze. Nie dość, że są niezwykle szybkie, to jeszcze mają zamontowane karabiny maszynowe.

Są jeszcze inne typy robotów, ale nic mi na ich temat na razie nie wiadomo.

Aha, i są jeszcze zmutowane zwierzęta. Wszystko, od królików po niedźwiedzie, jest zmienione przez mutację wywołaną promieniowaniem. Zmutowane psy to normalne widoki wokół centrum miasta. W samym centrum dzieją się takie widoki, że aż czasami ma się wrażenie, po co wogóle się zostało na tej planecie.

Do centrum nigdy nie zachodziłem. No, może raz tam poszedłem. I mocno pożałowałem.

Po jakimś czasie wróciłem do bazy, która umieszczona była w starej przyczepie ciężarówki. Może miejsca nie było dużo, ale nie narzekałem.

Przynajmniej miałem jakąś kryjówkę.

Wszedłem do bazy, zamykając za sobą drzwi. Zdjąłem plecak i położyłem go na stole do montażu. Dzisiaj nie udało mi się zdobyć złomu do budowy motocyklu, co mnie zdenerwowało. Miałem zamiar wyjść na zewnątrz i poszukać robotów, ale postanowiłem odłożyć szukanie złomu na kolejny dzień.

Noc okryła już niebo, więc postanowiłem się przespać. Położyłem się na moim hamaku zrobionego z dużej opony. Nie był zbytnio wygodny, ale przespać się na nim można.

Nad hamakiem miałem dziurę. Oglądałem przez nią czasami gwiazdy, kiedy nie mogłem usnąć.

Samotność strasznie mi doskwierała. Przypomniałem sobie moje szkolne lata. Ile się przez ten czas zmieniło. Moja szkoła znajdowała się w centrum miasta, więc nie wiem, jak teraz wygląda.

Czasami wspominałem o tamtych czasach. Czasach, w których ludzkość jeszcze nie myślała o ucieczce w kosmos. W czasach, w których byłem zwykłym uczniem podstawówki.

Z takimi myślami usnąłem.

Post-Ziemia [Ukończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz