Włożyłem plastikową rurkę do baku samochodu, druga końcówkę włożyłem do ust i zacząłem wciągać. Po chwili benzyna zaczęła płynąć przez rurkę, więc wyciągnąłem rurkę z ust i włożyłem ją do kanistra.
Riley przyglądał mi się z zainteresowaniem.
- Co robisz?-zapytała mnie po chwili.
- Pobieram benzynę z baku auta-odpowiedziałem.
- A po co?-zapytała.
- Benzyna się rozkłada, niedługo będzie z niej tylko woda. Do tego benzyna jest mi potrzebna-odpowiedziałem.
- Do motoru jest ci ona potrzebna? Wyjeżdżasz gdzieś?-dopytywała się Riley.
Spojrzałem na nią.
- Czemu cię to aż tak bardzo interesuje?-zapytałem.
- Jesteśmy tylko ty i ja na tej Ziemi. Nie wiem, jak przetrwać, a ty wyglądasz na kogoś, kto ma już jakieś doświadczenie w tym temacie-odpowiedziała Riley.
Westchnąłem.
- Mam ci wytłumaczyć wszystko, co wiem?-zapytałem.
- Jak możesz...-odpowiedziała cicho Riley.
Wstałem.
- Zasada numer jeden: słuchasz każdego mojego rozkazu. Nigdzie nie wychodzisz bez mojej zgody. Zasada numer dwa: śpisz, gdzie karzę, jesz, co karzę, robisz, co karzę. Zasada numer trzy: Jeśli zauważysz coś niepokojącego, informujesz mnie o tym. I ostatnia zasada: musisz zmienić ubranie-skończyłem przestawiać jej zasady i wskazałem na jej ubranie.
Riley miała na sobie biały kombinezon z niebieskimi paskami. Nie miała butów, co groziło oparzeniami na podeszwie stopy. Na jej szczęście było chłodno, więc piasek też pewnie był chłodny.
- Co ci się nie podoba w moim ubraniu?-zapytała Riley, patrząc na swój kombinezon.
- Za bardzo rzuca się w oczy. Na dodatek nie masz butów-odpowiedziałem, wskazując na jej bose stopy. Po chwili wyciągnąłem rurkę z baku i mogliśmy ruszyć dalej.
- A właśnie: wspominałeś o jakiś niepokojących zachowaniach. Mamy się czegoś obawiać w tym mieście?-zapytała mnie Riley.
Nie chciałem opowiadać jej o robotach i zmutowanych zwierzętach, ale jakoś samo mi się wymsknęło.
- Mamy. Robotów i zmutowanych zwierząt. W okolicy mojej bazy są tylko drony zwiadowcze, ale w centrum są o wiele gorsze rzeczy-odpowiedziałem.
Droga zaczęła być coraz trudniejsza do pokonania. Autostrada, którą szliśmy, była cała zawalona porzuconymi i zardzewiałymi samochodami.
- Na pewno nic nas nie zaatakuje?-zapytała mnie Riley.
Usłyszałem w jej głosie strach. Nie dziwiłem jej się. Każdy czułby strach w takiej sytuacji.
- Chodziłem tą drogą wiele razy. Nic nam nie będzie-uspokoiłem ją.
Po chwili doszliśmy do sklepu z ubraniami.
- Zatrzymujemy się tutaj. Poszukajmy dla ciebie ubrania, odpoczniemy i ruszymy dalej-zarządziłem.
Weszliśmy do sklepu, a Riley zaczęła przeglądać różne zakurzone ubrania. Ja w tym czasie sprawdziłem, czy przypadkiem w pobliżu nie kręci się jakiś dron.
Kiedy wróciłem do Riley, ona przeglądała jakieś bluzy dla siebie. Miała na sobie założone spodnie i buty, co mnie trochę pocieszyło. To oznaczało, że wzięła moje zasady do serca.
W końcu Riley wybrała brązową bluzę z kapturem. Od razu założyła ją na siebie. Odwróciła się w moją stronę i, wychodząc między stojaków, pokazała się w całości.
- I jak? Może być?-zapytała.
Już chciałem powiedzieć, że naprawdę ślicznie wygląda, ale wnet zauważyłem wystającą z spod bluzy jej biały kombinezon.
No i oczywiście musiałem się do tego przyczepić.
- Dlaczego nie zdjęłaś tego kombinezonu?-zapytałem, krzyżując ręce.
- Próbowałam, ale on nie chciał schodzić-próbowała się wytłumaczyć Riley.
- Dobra, już się nie tłumacz. Chodź, wracamy do bazy. Zaczyna się ściemniać-powiedziałem, idąc w kierunku wyjścia ze sklepu.
- Chwila, przecież mieliśmy iść po łóżko dla mnie-przypomniała mi Riley.
- A, no tak, zapomniałem o tym. Wybacz, ale od gadania z tobą i niańczenia ciebie całkowicie wyleciało mi to z głowy-powiedziałem chamsko, wychodzą ze sklepu.
Miałem zamiar od razu iść w stronę bazy, ale o dziwo usiadłem na masce samochodu i zacząłem czekać na Riley.
Riley wyszła chwilę później.
- Po co na mnie poczekałeś?-zapytała.
- Sam nie wiem. Chodź, nie gadaj-odpowiedziałem, schodząc z maski samochodu i kierując się w stronę bazy.
O dziwo, Riley ruszyła za mną. Udało nam się dojść do bazy jeszcze przed zmrokiem. Weszliśmy do środka, a kiedy Riley weszła do bazy, zamknąłem za nią drzwi.
- To jak teraz mam spać? Bo nie wyobrażam sobie spania na krześle-powiedziała Riley.
Możesz spać na hamaku, jeśli przeszkadza ci spanie na krześle-odpowiedziałem, siadając na krześle przy stole do montażu.
Riley spojrzała na oponę powieszoną na łańcuchach, przypominający hamak.
- Jak możesz na tym spać?-zapytała, oglądając hamak.
- Normalnie. To kwestia przyzwyczajenia. Albo hamak, albo krzesło. Prosty wybór-odpowiedziałem.
Riley chyba wiedziała, do czego zmierzam, gdyż pospiesznie usiadła na hamaku.
- Lepiej idź już spać. Jutro mamy sporo pracy-powiedziałem, rozsiadając się na krześle tak, żeby było mi wygodnie spać.
Riley położyła się na hamaku, ale po chwili zapytała:
- Dex, gdzie są twoi rodzice?
Nie chciałem opowiadać jej o swoich przeżyciach jeszcze przed tym wszystkim, ale jakoś samo z siebie wyszło.
- Mój ojciec razem z moim bratem i siostrą prawdopodobnie są w kosmosie i czerpią z życia, ile można-odpowiedziałem.
- A twoja mama?-zapytała po chwili Riley.
- Idź już spać. Dobranoc-zmieniłem pośpiesznie temat.
Po chwili usłyszałem spokojny oddech Riley, który wskazywał, że nie śpi.
- Czemu nie śpisz?-zapytałem.
- Czekam na twoją odpowiedź-odpowiedziała.
- Nie chcę o tym gadać-powiedziałem, zmieniając pozycję na krześle.
- Może powinieneś? Rozmowa o swoich cierpieniach z drugą osobą może pomóc...-zaczęła Riley, ale nie dokończyła, gdyż wstałem z krzesła, na maksa wkurzony.
- Czy ty dasz mi święty spokój?! Jeśli mówię, że nie chcę o tym gadać, to nie chcę, rozumiesz?!-krzyknąłem.
Riley spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Usiadłem ponownie na krześle i po chwili usnąłem.
Nazajutrz, jak tylko się obudziłem, spojrzałem w stronę hamaku.
Ale Riley na nim nie było. Na dodatek drzwi od bazy były otwarte.
CZYTASZ
Post-Ziemia [Ukończone]
Adventure5 lat po całkowitej emigracji ludzkości w kosmos, Ziemia stała się pustynią. Globalne ocieplenie zmieniło ją nie do poznania. Wszystkie miasta zamieniły się w gruzowisko. Wszelkie elektrownie atomowe doznały awarii i wypuściły do atmosfery promienio...