𝙽𝚒𝚌𝚎 𝚊𝚗𝚍 𝙻𝚒𝚝𝚝𝚕𝚎...?

342 17 11
                                    

Powiedzieli oba zdania w tym samym czasie.

Jeden uderzył drugiego w ramie i kazał mu się zamknąć, więc wywnioskowałam, że jednak ta gorsza dla mnie opcja jest prawdą. Czyli zginę albo inni zginą, to nie było pocieszające ani ciekawe, wolałabym jeszcze trochę pożyć.

Nagle odezwał się głos z telefonów:

„Rejestracja zakończona, ilość graczy: trzech. Karta gry: dwójka pik. Ludzka winda. Gracze muszą wytrzymać trzymając się na drążkach, dopóki winda nie dojedzie na samą górę. Gracze proszeni o zajęcie miejsc."

„To nie wydaje się takie trudne, po prostu wytrzymać tą minutę, prościzna, prawda?" – Pomyślałam pewna swoich możliwości, moje ręce mogły naprawdę dużo wytrzymać.

Położyłam strzały na trawie i zajęłam jedno z trzech miejsc, wybrałam to po prawej, zaczekałam na dwóch mężczyzn, który w niedługim czasie także zajęli miejsca. Po środku był brunet, który powiedział najprawdopodobniej prawdę, a po lewo zajął miejsce czarnowłosy. Na budynku wyświetlił się kolejny stoper, dziesięć sekund, na najprawdopodobniej przygotowanie się. Wszystko miało pójść szybko i jak po maśle, jednak stało się inaczej.

Gdy stoper przestał odliczać nagle winda zaczęła podnosić się, bardzo powoli, a budynek jak nic miał dziewięć pięter. na początku było łatwo, jednak na około wysokości trzeciego piętra, gdy moje mięśnie zaczynały piec winda zatrzymała się. Nie ruszyła ani w dół, ani w górę. Czarnowłosy nagle zaczął panikować, ale co się mu dziwić, sama byłam zaskoczona tym co się dzieje. Makoto, bo tak najprawdopodobniej nazywał się ten człowiek zaczął zadawać pytania, zmęczył się trzymaniem i nie potrafił dłużej tego robić.

Winda znowu ruszyła, piętro wyżej Makoto puścił się krzycząc, że nie chce umierać. Jego przyjaciel także nie utrzymywał się zbyt dobrze, gdy to zobaczył zaczął płakać.

- Marnujesz energię, nie płacz. – Powiedziałam jak najszybciej. Poprawiłam uścisk na drążku.

On tylko spojrzał na mnie złym wzrokiem, chyba nie pomogłam. Byłam wstrząśnięta, więc sama nie wiedziałam co mówić. W dole ciągle widziałam ciało tego mężczyzny, krew rozpływała się wokół niego, a ja zdecydowanie nie miałam nerwów na takie widoki, nienawidziłam krwi.

Winda znowu zatrzymała się na siódmym piętrze, tylko, że tym razem na znacznie dłużej, lub to mi czas dłużył się niemiłosiernie wisząc. Oboje musieliśmy bardzo walczyć z własnym bólem. Zmieniłam pozycję, spróbowałam zawiesić się także nogami, aby moje ręce mogły trochę odpocząć. Na początku prawie spadłam, ale w ostateczności udało mi się. Poczułam krótką ulgę, ponieważ później znowu winda zaczęła się podnosić, wolno.

„Nie można było wejść na górę windy i tam po prostu stanąć? Dlaczego nie pomyślałam o tym prędzej? Cholera, mogłam użyć mózgu." – Pomyślałam sfrustrowana.

Były plusy i minusy trzymania się w takiej pozycji, największym minusem był ból całego ciała, nie tylko rąk. Oddychałam głęboko i na tyle wolno na ile pozwalał mi organizm, jeśli potrafię kontrolować oddech będę także potrafiła kontrolować w jakimś stopniu zmęczenie.

Wtedy z moich myśli wyrwał mnie krzyk. Krzyk spadającej osoby, a dokładniej mężczyzny, który niedawno wisiał obok mnie. Kilka sekund później usłyszałam trzask, był to okropny dźwięk, jakby kości rozdzierały się przez mięśnie i skórę. Zacisnęłam mocno oczy, aby nawet nie odważyć się spojrzeć w dół, gdybym to zrobiła to zapewne sama spadłabym. Musiałam trzymać się, dopóki winda nie dojedzie na samą górę lub sam dół.

- Ne, Aguni! Patrz, jak się trzyma, jeszcze nie spadła! – Ktoś krzyknął z dołu, od razu otworzyłam oczy i spojrzałam w miejsce dźwięku.

Na ulicy stało kilku mężczyzn i chyba kobieta, wszyscy byli uzbrojeni i patrzyli na mnie. Rozpoznałam pewną osobę, której imię zostało wykrzyknięte. Aguni, przyjaciel mojego brata. Ciągle przychodził do tego sklepu z kapeluszami czy czapkami, a to oznaczało, że jednak ktoś kogo znam żyje. Zauważyłam jego twarz, także mnie obserwował, ale mówił zdecydowanie ciszej niż tamten idiota, który krzyczał.

„Co ja jestem na jakimś pokazie, że tak na mnie parzą? Chociaż moglibyście pomóc!" – Pomyślałam zirytowana w myślach i znowu musiałam poprawić chwyt.

Winda znowu zatrzymała się, przed ostatnim piętrem.

- Cholera jasna, ty głupia maszyno na dół albo w górę! Zdecyduj się w końcu! – Klnęłam w niebiosa czując palący, nieprzyjemny ból mięśni nóg i rąk. Nienawidziłam takiego zwisania czy trzymania się.

- Stawiam swoje pistolety, że spadnie. – Krzyknął inny głos, nie otworzyłam oczu, ale na pewno nie były to dwa poprzednie. Ten był wyższy, jakby jakiś chłopak przechodził mutację.

I wtedy zaczęli zakładać się czy spadnę czy nie, większość nie wierzyła w moje możliwości i stawiała na moją śmierć. Wtedy w przypływie pewności siebie znowu mogłam poprawić się, nie takie rzeczy przeżywałam, nie spadnę przez jakiś idiotów. Usłyszałam kolejny głośny komentarz.

- Zamknijcie się tam na dole, skupić się nie mogę przez was! – Krzyknęłam w końcu na granicy swojej cierpliwości. Aguni uciszył ich jednym, cichym słowem.

Winda znowu ruszyła w górę, jednak tym razem dotarła tam szybko. Zatrzymała się i wtedy zauważyłam, że podłoga na dachu rozsunęła się i podsunęła mi pod nogi. Mogłam się puścić? Nie chciałam skończyć jak tamta dwójka na dole, do tego na ulicy stało kilka osób, którym z chęcią przywaliłabym. Nie zrobię tego, przez Aguniego, który patrzyłby na to wszystko i narzekałby na mnie.

Gdy byłam ciut młodsza to właśnie on uczył mnie samoobrony i on jako jedyny z tamtej grupy wiedziałby każdy mój ruch, nie mogę ryzykować swojego życia, nie gdy on tam był.

Zaryzykowałam i powoli opuściłam nogi po czym puściłam się całkowicie, moje nogi dotknęły metalowej posadzki. Powoli wstałam, gdy zauważyła to widownia na dole zaczęła albo śmiać się z wygranej zakładu albo wręcz przeciwnie. Przełknęłam lekko ślinę, platforma wcale nie była duża, a ja teraz przypomniałam sobie jak bardzo chciałabym żyć. Szybko przebiegłam krótki dystans, który dzielił mnie i prawdziwą bezpieczną przestrzeń jaką był dach budynku.
Westchnęłam z ulgą i znalazłam na dachu kartę, dokładnie taką samą, którą wygrałam. Powinnam ją wziąć?

- Idę po nią, będę za kilka minut. – Nagle usłyszałam bardzo cichą rozmowę, a dokładniej urywek jej, ponieważ i mój telefon mówił i oni mówili. Szli po mnie czy po kartę?

„Jeśli po mnie to jestem w tarapatach, jeśli po kartę to najprawdopodobniej też, ale jeśli chcą kartę to musi być jakaś ważna, prawda?" – Pomyślałam i niemal natychmiast ukryłam kartę. W sportowym staniku, była to idealna kryjówka, chyba że są oni jakimiś gwałcicielami, wtedy to był głupi pomysł...

Jeśli chcą mnie lub kartę to niech spróbują ją sobie zabrać, Aguni jest na dole, mogę spróbować swoich sił z nimi.

Żywcem mnie nie wezmą. 

_________

No i w końcu kolejny rozdział, Yuna już w następnym rozdziale spotka się z naszą tak wyczekiwaną gwiazdą programu! Jak myślicie, jakie będzie to spotkanie?

Do następnego, drodzy czytelnicy, pozdrawiam!<3

Słów: 1040

𝙾𝚗𝚕𝚢 𝚈𝚘𝚞 | 𝚂𝚞𝚐𝚞𝚛𝚞 𝙽𝚒𝚛𝚊𝚐𝚒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz