𝙰𝚕𝚛𝚎𝚍𝚢 𝚙𝚛𝚘𝚋𝚕𝚎𝚖 𝚑𝚎𝚛𝚎?

344 14 31
                                    

Żywcem mnie nie wezmą.

Wzięłam głęboki wdech, musiałam uspokoić się i spróbować pierwsze porozmawiać, tak mówił mój trener, a ten dziadek trochę już przeżył. Cofnęłam się na środek dachu, stanęłam twardo na nogach i wysłuchiwałam kroków. Po może dwóch minutach usłyszałam głośne kroki, były w biegu. Zdecydowanie mi się to nie podobało.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem uderzając o ścianę. Na dach wbiegło dwóch mężczyzn, blondyn, którego widziałam wcześniej i chyba jego klon, albo słaba podróbka.

- Gratulacje, nie zdechłaś. Gdzie jest karta? – Zapytał pierwszy tonem, który zdecydowanie nie był przyjazny.

- Nie wiem o czym mówicie, mili panowie. Ja chciałam tylko spokojnie zejść na dół, proszę nie przeszkadzać mi w tym. – Powiedziałam miłym głosem lekko uśmiechając się.

- Nie ma karty, nie ma przejścia, chyba, że zapłacisz nam inaczej. – Nagle powiedziała podróbka lekko oblizując usta. Obrzydliwe.

- Nie wiem czego panowie chcą, ale nie mam niczego interesującego. – Powiedziałam lekko zaciskając pięści.

- Ty już dobrze wiesz. Nie zgrywaj głupiej suki. – Krzyknął.

Ale panie, co tak agresywnie do mnie? Nie widzisz, że próbuje udawać głupią? Albo może taka jestem?

Dwóch mężczyzn niemal natychmiast rzuciło się do mnie.

„Czyli jednak dziadek nie miał racji, wszystko trzeba załatwiać siłą!" – Pomyślałam i zrobiłam szybki unik przed lecącą we mnie pięścią.

Szybko zakryłam twarz, aby nie dostać prosto w nią i nie odlecieć. Za mną natomiast znajdował się kolejny delikwent, lekko pochyliłam się, aby nie dostać od tyłu, najwidoczniej nie wiedział, że mógł od razu mnie złapać. Wykorzystałam okazję i złapałam rękę osobnika za mną, podparłam się mocno nogami i przerzuciłam go przez swoje plecy na blondyna przede mną. Oboje upadli, nie zachowywali się jak profesjonaliści, ale co ja tam wiem. Zauważyłam, że jeden z pistoletów wypadł któremuś, natychmiast wzięłam go i wycelowałam w dwójkę przede mną.

- Jeden ruch i was kropnę. – Powiedziałam oddychając głęboko. Wtedy podróbka, który poleciał wyciągnął kolejny pistolet i wymierzył we mnie.

To były sekundy, zmieniłam miejsce celowania, ręka tego człowieka, on także nie bał się strzelić. Dwa strzały wybrzmiały w tym samym momencie.

- Ah, cholera! Ty głupia dzido, naucz się strzelać! – Krzyknęłam próbując zacisnąć usta. Dostałam w rękę.

Nikt mi nie odpowiedział, spojrzałam w miejsce, gdzie znajdowało się ciało na człowieku. Blondyn patrzył na mnie, to na krwawiące ciało na nim, chyba pozbyłam się podróbki.

- Nie żyje? Ups... To nie było specjalnie. – Powiedziałam lekko kopiąc nogę trupa. Zdecydowanie był już sztywny.

Ból dalej przeszywał moją rękę, jednak musiałam się ogarnąć, w szczególności, gdy blondyn spojrzał na mnie po moim zdaniu nienawistnym spojrzeniem. Później było tylko gorzej, zaczął coś krzyczeć, że mnie zabije, że to za brata i ze popamiętam go do końca swojego marnego życia. Poetą to on nie będzie, ale za to mordercą tak, jeśli nie schowa swojej spluwy.

- Jakieś ostatnie słowa, suko? – Zapytał podchodząc zdecydowanie zbyt blisko mnie.

- Pozdrowię twojego brata w piekle, na pewno się ucieszy widząc mnie? – Bardziej zapytałam działając mu jeszcze bardziej na nerwy.

Strzelił, uchyliłam się, dostałam lekko w policzek, podbiegłam do niego.

Złap za kolana od dołu, pociągnij, przewróć.

𝙾𝚗𝚕𝚢 𝚈𝚘𝚞 | 𝚂𝚞𝚐𝚞𝚛𝚞 𝙽𝚒𝚛𝚊𝚐𝚒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz