Słowa Evrarda dzwoniły mi w uszach do końca mojej pracy, a potem nie opuszczały mnie w drodze do mieszkania. Znał mnie na tyle by wiedzieć co najbardziej mnie zaboli. Fakt, że wiedział jak długo starałam się o posadę i miał świadomość, że może to okazać się naprawdę trudne tylko mącił mi w głowie coraz bardziej. Byłam przekonana, że w końcu uda mi się znaleźć coś sensownego a jednak gdy przypominałam sobie jego ochrypły ton głosu gdy uświadamiał mnie jak bardzo Xavier mieszał się w to wszystko powodował zaciskanie się mojego żołądka coraz bardziej.
Z trudem otworzyłam drzwi do aktualnego mieszkania, które zajmowałam natrafiając na roześmianego Lucasa. Całe szczęście chociaż on zdawał się mieć dobry dzień. Bo o mnie nie można było tego powiedzieć od co najmniej kilku miesięcy.
Stał w kuchni zawzięcie mieszając czekoladowy krem w misce, którą trzymał przechyloną w moją stronę. Z głośnym wydechem zatrzasnęłam za sobą drzwi i klapnęłam na kanapę rzucając mu przy tym zbolałą minę.
- Co dobrego robisz?- zapytałam, gdy tylko zorientowałam się, że nastawił piekarnik.
- Babeczki czekoladowe.- odpowiedział wypychając pierś do przodu.- Nie poszło najlepiej?
Nawiązywał oczywiście do mojej dzisiejszej rozmowy kwalifikacyjnej. Cóż, miał całkowitą rację. Po krótkiej wymianie zdań z dyrektorem i telefonie, który odebrał zrozumiałam, że nic z tego nie będzie. Wyszłam stamtąd z podkulonym ogonem i ściśniętym gardłem, próbując zachować resztki przyzwoitości i nie rozpłakać się na środku ulicy.
- Taa... może następnym razem.- Próbowałam wygiąć kąciki ust do góry, udając, że kolejna rozmowa nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Choć w myślach rozrywałam właśnie na kawałki poduszkę, którą aktualnie trzymałam.
- Zobaczysz, jeszcze los się do ciebie uśmiechnie!- Złapał mnie pocieszająco za dłoń.
Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk gorącej herbaty, którą podsunął mi zaraz po przekroczeniu progu kuchni.
- Właściwie byłam pewna, że będziesz na treningu.
Podniosłam się i ruszyłam do naszego niewielkiego stołu w kuchni, na którym walał się stos papierów.
- Tak się składa, że mój podopieczny zrezygnował z dzisiejszych ćwiczeń.- Skrzywił się.- Postanowiłem zostać i przygotować ci kolację i coś słodkiego.
Spojrzałam na niego przelotnie, wypychając dolną wargę i robiąc przy tym wdzięczną minę. Był naprawdę dobrym przyjacielem. Przez ostatnie zmiany przynajmniej poznałam jakąś dobrą duszę, która opiekowała się mną i dotrzymywała mi towarzystwa. Lucas był typowym domownikiem, uwielbiał spędzać czas w mieszkaniu na oglądaniu teleturniejów, filmów animowanych i pieczeniu wypieków.
- Nie idziesz jeszcze spać?- Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie nad stołem, orientując się jak późna była już godzina.
- Właściwie powinienem. Mam jutro trening na ósmą.
Kiwnęłam głową i złapałam za jedną ze słodkości, które gotowe stały na stole i parowały, czekając na ozdoby. Było mi jednak obojętne czy zostaną ozdobione lukrowym kremem albo małymi śnieżynkami, dlatego pochłaniałam je bez zbędnego zastanowienia.
- Dobranoc, mała.- rzucił i spojrzał na mnie przelotnie, zanim zaszył się w swojej sypialni.
Uśmiechnęłam się blado i spojrzałam na stertę dokumentów przede mną. Otwierałam kolejne listy, czekające na mnie od tygodnia. Liczyłam, że jakimś dziwnym zrządzeniem losu wyparują a ja nie będę musiała dłużej rozmyślać skąd wziąć pieniądze na ostatnie rachunki. Tak się niestety nie stało, a kolejny polecony list nie mógł świadczyć o niczym dobrym. Śledziłam uważnie wzrokiem, linijka po linijce tekst przed sobą, orientując się, że zaczynam tracić grunt pod stopami. Kolejne pismo ponaglające do spłaty ostatniej raty za poprzednie mieszkanie, które wynajmowałam spędzało mi sen z powiek. Byłam spłukana i nic nie wskazywało, że moja sytuacja miała ulec zmianie.
CZYTASZ
Wiza na miłość ZAKOŃCZONA
RomanceCo się może zdarzyć, kiedy dwójka zaprzysiężonych wrogów wchodzi w układ, którego oboje tak naprawdę nie chcą? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że może polać się krew. Tymczasem udawana para odkrywa, że nie są już do siebie tak nieprzyjaź...