Miałam ochotę wiać. Uciec stad jak najdalej, byle tylko nie spędzić w tym domu choćby sekundy dłużej. Przerażała mnie wizja ślubu, okłamywania najbliższych i chęci uzyskania benefitów w tak nieczysty sposób. I choć Benjamin przekonywał mnie co do słuszności podjętych przez nas działań, ja mierzyłam się z coraz większymi wątpliwościami.
Było dość późno, więc mogłam pobyć w końcu sama, kiedy reszta domowników układała się do snu. Ścisnęłam mocno płaszcz trzymany w ręku i usiadłam na ławce. Mój przyspieszony oddech widoczny był jako biała chmurka unosząca się tuż przy mojej twarzy, uświadamiając mi jak zimno musiało być. A jednak mi to nie przeszkadzało. Wpatrywałam się usilnie w taflę wody, którą miałam przed sobą, próbując oswoić swój umysł z miejscem, w którym się znalazłam.
Cisza, która mnie otaczała została przerwana w momencie kiedy głośny trzask łamanej gałęzi zburzył mój spokój. Nerwowo poruszyłam głową a w momencie kiedy moje spojrzenie spotkało się w ciemnymi tęczówkami Thomasa, zastygłam w bezruchu.
- Nie sądziłem, że jeszcze kogoś tu spotkam.- przyznał nerwowo, wskazując dłonią na drugi koniec ławki, pytając mnie o zgodę na zajęcie miejsca.
Kiwnęłam nieudolnie głową, po czym jakby wybudzona z dziwnego letargu odparłam.
- Nie mogłam zasnąć.
Zmierzyłam go wzrokiem, czując to ciężkie powietrze, które wręcz nad nami wisiało. I nie, wcale nie chodziło o pogodę.
- Nie mogę zrozumieć czy to przez ciebie mój syn postanowił tam zostać, czy jednak jest tak mocno oczarowany tym miastem.- zaczął, na co się spięłam.
- Proszę mi wierzyć, nie mam z tym nic wspólnego.- odpowiedziałam z zadziwiającą szczerością.
- Och, nie byłbym tego taki pewny.- odparł nonszalancko, układając łokieć na oparciu.- Mój syn postanowił nas postawić przed faktem dokonanym, informując nas na dwa miesiące przed ślubem, że ma narzeczoną. Nie dziw się moja droga, że jestem zaskoczony.- urwał na moment, spoglądając na moje złączone dłonie.- Nie znam cię. Nic o tobie nie wiem.
- Ja, to znaczy...- złapałam głęboki oddech, czując jak niemal lodowate powietrze drażni moje gardło.- Jeśli tylko chce pan o mnie cokolwiek wiedzieć proszę pytać.- wypowiedziałam już znacznie mniej drżącym głosem.
Każda sekunda z ojcem Benjamina przyprawiała mnie o mdłości. Byłam wystraszona do granic możliwości, sądząc, że to właśnie ostatni moment naszej zmyślonej historii, bo właśnie za chwilę wszystko się wyda. Ja pójdę siedzieć, a moje długi wzrosną do niebotycznej kwoty, której nie zdołam spłacić przez kolejne trzy wcielenia.
- Zdążyłem dowiedzieć się, że mój syn właśnie pomógł ci dostać się na rozmowę do jednej z głównych firm farmaceutycznych w Stanach.- wypowiedział, mrużąc przy tym oczy.
- Tak, to prawda.- obruszyłam się, łącząc nasze spojrzenia. – To pewnie wie pan także jakie kierunki skończyłam i gdzie pracowałam wcześniej.- zarzuciłam, zdając sobie sprawę dokąd zmierza ta rozmowa.
A nic nie wkurzało mnie bardziej niż umniejszanie moich osiągnięć. W końcu do czasu mojego zwolnienia przez Xaviera wiodło mi się naprawdę nieźle. A moje stopnie i stypendia nie wzięły się znikąd.
- Nie chcę po prostu by kolejna osoba polegała wyłącznie na moim synu, biorąc za pewnik jego znajomości i dobre serce.- przyznał przechylając przy tym głowę i rzucając mi przepraszający uśmiech.- Nie zrozum mnie źle, nie wydajesz się karierowiczką, idącą po trupach do celu, ale mimo wszystko coś mi tutaj nie pasuje...
CZYTASZ
Wiza na miłość ZAKOŃCZONA
RomanceCo się może zdarzyć, kiedy dwójka zaprzysiężonych wrogów wchodzi w układ, którego oboje tak naprawdę nie chcą? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że może polać się krew. Tymczasem udawana para odkrywa, że nie są już do siebie tak nieprzyjaź...