07

552 43 2
                                    

Wpatrywałam się w ekran monitora, ostatni raz sprawdzając czy wszystkie faktury zostały wprowadzone do systemu. Miałam nawał pracy, przez co nawet nie zdążyłam zjeść dzisiaj niczego sensownego. Mój żołądek co jakiś czas kurczył się i wydawał ciche dźwięki co tylko irytowało mnie coraz bardziej. W biurze panował istny chaos dlatego nikt nawet nie próbował zwracać na mnie uwagi. Całe szczęście, bo moje worki pod oczami i brak makijażu mógł tylko wystraszyć wszystkich dookoła. Nie spałam ostatnio dobrze, zwłaszcza, że pomysł Evrarda wydawał mi się coraz bardziej szalony. Właściwie coraz częściej zastanawiałam się nad tym co ja tak naprawdę wyprawiam. To było szaleństwem. Nie mogłam zaprzeczać przed samą sobą. Bałam się. Musiałam zaufać człowiekowi, którego tak naprawdę wcale nie znam. To, że widywaliśmy się od czasu do czasu tylko i wyłącznie dzięki naszym przyjaciołom, w dodatku zazwyczaj próbując powstrzymać się przed rękoczynami wcale nie dodawało mi otuchy. Targały mną tak sprzeczne emocje, że powoli miałam wrażenie, że docieram na skraj załamania nerwowego.

Popijałam czarną kawę, orientując się, że za chwilę powinnam kończyć pracę na co niemal pisnęłam w duchu ze szczęścia. Wróciłam do swojego biurka, przy którym już z daleka rozpoznałam sylwetkę Evrarda.

Cóż, ten dzień nadal się nie kończył. Było logicznym, że powinnam przygotować się na dalsze nieciekawe wydarzenia w nim zawarte.

Przeklęłam cicho pod nosem i ruszyłam prosto w jego kierunku.

- Serio, Davis?- Stanął tuż obok, nawet nie siląc się na jakiekolwiek powitanie.

Zacisnęłam mocno usta i wzięłam głęboki oddech.

- O co ci znowu chodzi?- Zmierzyłam go spod przymrużonych powiek, niechętnie przyznając, że prezentował się naprawdę dobrze. Szkoda, że charakter miał tak paskudny. Ale cóż, nie można mieć przecież wszystkiego. Był na to chodzącym dowodem.

- Naprawdę zapomniałaś?

- Niby o czym? Co ty tu właściwie robisz Evrard?- Z siłą odstawiłam trzymany kubek z niedopitą kawą, przez co kilka kropel rozlało się na dębowe biurko.

- Mogłem się tego spodziewać.- stwierdził ze spokojem i przybrał ten swój cyniczny uśmieszek, który miałam ochotę zmyć z jego pięknej buźki. – Spotkanie w urzędzie, mówi ci to coś?

Zacisnęłam mocniej szczękę, a moje oczy musiały powiększyć nieco swoje rozmiary. Kompletnie o tym zapomniałam. Przez ostatnie kilka dni byłam tak bardzo zajęta, że nawet nie miałam pewności jaki mamy dzisiaj dzień. Zerknęłam niepewnie na mężczyznę przede mną i zmrużyłam powieki.

- Jakim cudem trzymali cię w firmie Woodów na tak wysokim stanowisku skoro nie potrafisz zakodować tak prostych dat?

Byłam gotowa wybuchnąć w każdej chwili. Rozumiem, że on także nie był zadowolony, skoro umawialiśmy się na miejscu, ale nie musiał być takim palantem. Nienawidziłam go z każdą minutą przebywania w jego towarzystwie coraz bardziej.

- Jeśli za chwilę nie zmienisz tonu, przysięgam ci, że pojedziesz tam sam.- wycedziłam przez zęby, uśmiechając się na koniec w perfidny sposób.

- Siedzimy w tym oboje. Walczymy o to czego chcemy.- Kontynuował niewzruszony moimi słowami. Stanął bliżej i zmierzył mnie z góry, wykorzystując sporą różnicę wzrostu między nami.

- Ale to nie znaczy, że masz być wrednym gnojkiem.- Przechyliłam głowę, próbując złapać z nim kontakt wzrokowy.

Westchnął rozdrażniony i posłał mi jedno ze swoich znudzonych spojrzeń.

- Jak zwykle milutka.- stwierdził rozbawiony. – Postaram się w takim razie nie być wrednym gnojkiem, a ty po prostu zabierz swoje rzeczy. Powinniśmy być już na miejscu.- stwierdził ze spokojem, ale nie powstrzymał się przed nutą kpiny gdy powtarzał oczywiste stwierdzenie o nim samym.

Wiza na miłość ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz