- Dla mojego kochającego romanse serca, ta cała sytuacja jest niczym telenowela grana na żywo.- Olive wydęła wargi, a następnie wyszczerzyła białe zęby w uśmiechu.
Przysiadła na łóżku akurat wtedy gdy wrzuciłam ostatnie dziecięce body do szuflady. Zignorowałam jej kolejne pytanie odnośnie Benjamina i naszego ostatniego spotkania z moją matką, wychodząc z pokoju.
Moja przyjaciółka z westchnieniem podniosła się i ruszyła prosto za mną. Złapałam za ostatnie pudło, tym razem z pieluszkami, kocykami i resztą drobiazgów. Minęłam ją w korytarzu bez słowa, gdy ta radośnie trajkotała o relacji mojej i Evrarda. Wyjęłam kolejne rzeczy i zaczęłam je układać na komodzie w sypialni. Blondynka odrzuciła na plecy swoje długie włosy, wpatrując się we mnie natarczywie. Przewróciłam oczami.
Nie byłam w stanie jej dłużej ignorować. Nie dawała mi spokoju odkąd tylko moja noga przekroczyła próg tego domu.
- Deborah go pokochała, co mogę ci więcej powiedzieć.- wymamrotałam łaskawie, wzruszając przy tym ramionami.
Olive zapiszczała głośno, kręcąc przy tym głową.
- To było pewne.- zaświergotała.- Właściwie dziwię się, że sama nie wpadłam na to by was spiknąć.
Jasne, świetny pomysł.
Jej troska o moje życie uczuciowe trwała od początku szkoły średniej i najwyraźniej do tej pory jej nie przeszło.
- Zapomniałaś chyba, że nie pałamy do siebie sympatią od chwili poznania się.- Zmrużyłam oczy, sugerując jej jak bardzo niedorzeczne to było.
Zresztą Evrard nigdy nie był mną zainteresowany w ten sposób. Może przy pierwszym poznaniu zachował resztki przyzwoitości i próbował być dla mnie miły. Pamiętam dokładnie, gdy podszedł i przywitał się ze mną na imprezie urodzinowej Stevena. Rozmawialiśmy wtedy przez większość imprezy. Umówiliśmy się nawet na wspólną kawę na najbliższy dzień. Nigdy jednak do tego spotkania nie doszło. Okazało się, że gdy ja poświęciłam pół dnia na znalezienie odpowiedniej sukienki i makijaż, on spędził ten czas z niejaką Margaret Cliver. Długonogą, niezwykle szczupłą i piękną brunetką, którą dostrzegłam pod siedzibą jego firmy. Nie zastanawiając się choćby chwili, postanowiłam zwiać. Nie zamierzałam im przeszkadzać, a już na pewno nie chciałam stać się pośmiewiskiem spotykając tę dwójkę, zapatrzonych w siebie ludzi. No cóż, a potem było już tylko gorzej. Na mojej drodze stanął Xavier Wood, który od samego początku wymieniał się możliwie najgorszymi epitetami z Benjaminem. Nienawidzili się, a przy okazji Evrard skierował dozę tej nienawiści również i na mnie. Z wzajemnością oczywiście.
- Zachowujecie się jak dzieci.- prychnęła.- Gdybyście przestali notorycznie dokuczać sobie przy każdej możliwej okazji, może właśnie tworzylibyście udany związek. Nieudawany.- podkreśliła, podnosząc przy tym palec na wysokość twarzy.
- Nie bądź naiwna, Oli.- prychnęłam rozbawiona.- Właściwie co cię wzięło na jakieś oderwane od rzeczywistości teorie wyimaginowanej relacji, jaką mogłabym z nim tworzyć? To głupie. Wiesz przecież, że to wszystko nie jest na poważnie.
Kiwnęła głową kilka razy, przewracając przy tym niebieskimi oczami.
- Dobra, nie gorączkuj się tak.- pisnęła rozbawiona, dostrzegając moją zblazowaną minę.
Pogładziła wystający brzuch i uśmiechnęła się do mnie w tak bardzo dla niej naturalnie ckliwy sposób. Gdybym jej nie znała prawdopodobnie byłabym przekonana, że to anioł w skórze kobiety. Choć niewiele miała wspólnego ze świętością.
***
Usiadłam na krześle barowym w kuchni przyjaciół. Olive kręciła się gdzieś obok, rozstawiając sztućce na stole w jadalni, a Steven doprawiał sałatkę z zieleniną, czerwoną fasolą i marchwią. Skrzywiłam się lekko jak tylko zorientowałam się, że znowu posmakuje ciągnącego się tofu zamiast czegoś bardziej pożywnego.
CZYTASZ
Wiza na miłość ZAKOŃCZONA
RomanceCo się może zdarzyć, kiedy dwójka zaprzysiężonych wrogów wchodzi w układ, którego oboje tak naprawdę nie chcą? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że może polać się krew. Tymczasem udawana para odkrywa, że nie są już do siebie tak nieprzyjaź...