~ 20 ~

1.5K 93 41
                                    


•••

Rosemary rzuciła się na ziemię, o włos unikając śmiertelnego zaklęcia. Jęknęła z bólu, zerkając na swoje zakrwawione kolana. Podniosła wzrok i zakryła sobie twarz dłonią, odczołgując się do tyłu. Przed nią leżała Lavender Brown. W pustym, martwym wzrokiem.

Łzy, na twarzy Rosemary, mieszały się z krwią. Zapłakała gorzko. Zapragnęła znaleść się teraz w domu. W objęciach swojego ojca, który pogłaskałby ją po głowie i zagwarantował jej bezpieczeństwo.

Dziewczyna podniosła się chwiejnie na nogi, kiedy kątem oka dostrzegła lecące w jej kierunku zaklęcie. Nie zdążyła unieść różdżki. Wrogie zaklęcie zostało jednak odbite. Spojrzała w bok i ujrzała Blaise'a, który uchronił ją przed zaklęciem. Ślizgon zbliżył się szybko do niej. Chwycił ją za ramię i zaciągnął za pobliski filar.

– Co ty tu jeszcze robisz?! – Warknął. – Wynoś się stąd, natychmiast.

– Co z Teodorem? Nie mogę go nigdzie znaleźć.

– Jest ze swoim ojcem w Wielkiej Sali. – Wyjaśnił szybko Blaise. – Proszę cię, Rose. Zrób to dla niego i uciekaj.

Dziewczyna podziękowała szybko za pomoc i zerwała się do biegu. Biegła ile sił w nogach, mijając po drodze ciała. Kątem oka dostrzegła zaklęcie śmiertelne wycelowane w profesora Lupina. Nie miała czasu, ani odwagi, by odwrócić się i zobaczyć czy zdołał go uniknąć.

Wbiegła po schodach, schylając się przed nadlatującym zaklęciem i wpadła do środka zamku. Drzwi od Wielkiej Sali stały otworem. Rozejrzała się wewnątrz, odrzucając jednego ze Śmierciożerców na ścianę. Usłyszała dźwięk pękajacych kości.

Wnet dostrzegła Teodora. Stał na stole, miotając zaklęcia dookoła siebie. Postąpiła krok do przodu, kiedy drogę zastapił jej, nieznany dotąd, mężczyzna.

Rosemary rzuciła w niego zaklęcie ogłuszające, które ten szybko odbił.

– W końcu jest mi dane poznać ukochaną mojego syna. – Rzekł ojciec Teodora z kwaśnym uśmiechem. – Szkoda, że spotykamy się w takich okolicznościach.

Rosemary przeniosła wzrok na Teodora, który zauważył jej obecność. Zeskoczył ze stołu i ruszył ku niej. Dziewczyna raz jeszcze spojrzała na jego ojca i zamarła, wszak celował w nią różdżką.

•••

Wiedział, że Rosemary nie opuściła Hogwartu. Kiedy Draco pojawił się w lochach, zwrócił się ku niemu, oznajmiając, że widział ją na dziedzińcu.

Teodor wyminął wszystkich i rzucił się we wskazanym przez Draco kierunku. Był już niemalże u celu, kiedy drogę zastapił mu jego ojciec.

– Synu. – Rzekł władczo. – Za mną. Do Wielkiej Sali.

Teodor nie mógł odmówić. Chwycił za ramię, przebiegającego obok Blaise'a, mówiąc:

– Znajdź ją i karz jej stąd, jak najszybciej, wypierdalać.

Blaise kiwnął jedynie głową. Teodor dołączył do ojca w Wielkiej Sali, gdzie trwały potyczki.

Walczył dzielnie, mimo lęku jaki mu towarzyszył. Odrzucił do tyłu dwóch Puchonów. Odwrócił się i dostrzegł Rosemary.

Serce zabiło mu mocniej. Chwilę później się zatrzymało, wszak jego ojciec wycelował różdżką prosto w pierś dziewczyny.

– Nie... – Szepnął i rzucił się w ich kierunku. – Ojcze! – Zawołał.

– Ona jest twoją słabością, synu.

– Opuść różdżkę. – Nalegał Teodor. – I pozwól jej odejść.

– Nie uczynię tego.

Błysnęło zielone światło. Głosy walki ucichły, a przynajmniej tak wydawało się Teodorowi. Powiódł wzrokiem w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Rosemary. Zachwiał się w miejscu.

– Wracaj do walki, synu! – Krzyknął władczo jego ojciec. – Musimy wesprzeć Czarnego Pana!

Teodor zbagatelizował jego słowa. Zbliżył się powoli do leżącej na ziemii Rosemary. Uklęknął przy niej i chwycił jej bezwładne ciało.

Blaise Zabini wpadł do Wielkiej Sali i zamarł. Dostrzegł przyjaciela, tulącego ciało rudowłosej Gryfonki. Wydawało mu się, że Teodor się trzęsie. Ich spojrzenia się spotkały, a Blaise nie widział dotychczas tak przerażającego bólu w czyiś oczach.

Chwilę później Teodor teleportował się. Zniknął, a wraz z nim ciało Rosemary.

•••

Rosemary • Teodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz