rodział 7

9 2 0
                                    

I tak po jakimś czasie przyjechał po Williama jego kolega. Wcześniej jeszcze trochę pomagaliśmy i tak zakończyłam już dzień, miałam ochotę iść spać. Szłam na górę się wykąpać kiedy usłyszałam jak drzwi do domu się otworzyły.

- kochanie jesteśmy - usłyszałam wołanie mojej mamy

Kiedy to usłyszałam złapałam się za głowę, zupełnie zapomniałam że mama chciała dziś ze mną i moją siostrą rozmawiać.

Pobiegłam do pokoju z myślą że może pomyśli że śpi, rzuciłam się na łóżko.

- moja noga - krzyknęłam po czym złapałam się za kostkę. Nie zdąrzyłam się nawet na te łóżko rzucić i walnęłam o jego obudowę więc zsunęła się na podłogę. Krzyczałam i piszczałam do momentu przyjścia rodziców

- Boże co się stało - pierwsza podbiegła do mnie mama a zaraz za nią podszedł tata z lodem w rękach

- ude...rzyłam si..ę o łó...żko - próbowałam jeszcze coś dodać ale nie mogłam zwijałam się na podłodze z bólu

- masz potrzymaj - podal mi tata lód po czym wziął ścierkę by mi ręce nie zmarzły

- Toto to... Dalej boli!!!! - krzyczałam w niebo głosy

Po chwili tata mnie podniósł i zaniósł do samochodu. Zdecydował z mamą że zawiozą mnie do szpitala. Tam zostałam prześwietlona a po chwili przyszedł lekarz z wynikami

- nic poważnego to tylko małe złamanie kostki

Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę chciało mi się płakać, nie wyobrażam sobie siedzieć w domu odcięta od świata.

Przyjechała pielęgniarka po czym pomogła mi wziąć na wuzek i przewieść na salę, tam opatrzyli mi dokładniej kostkę w nodze i nałożyli gips do tego dostałam kule.

- wszytsko będzie dobrze - próbowała pocieszyć mnie mama lecz w tej chwili nic mnie nie pocieszy

- właśnie że nie będzie - nie pozwalałam do mojej głowy dopuścić innych myśli niż te że będę musiała siedzieć w domu.

Z powodu małego złamania dostałam skierowanie do domu. Podczas drogi powrotnej patrzyłam się tylko w drzewa za oknem, moje myśli nie dawały mi spokoju.

Po dojechaniu do domu pierwsze co zrobiłam a w sumie mama mi pomogła to dojść do mojego pokoju, na moje nieszczęście nudziłam wejść po schodach by do niego dotrzeć.

- dzięki za pomoc - rzuciłam do mamy zanim ta wyszła

- nie ma za co kochanie, jakbyś czegoś potrzebowała to krzycz albo pisz. - uśmiechnęła się do mnie po czym wyszła z pokoju.

Leżałam już chyba 20min. nic nie robiłam oprócz patrzenia się w sufit. Nie napisałam jeszcze do Nel ale zrobię to w odpowiednim momencie, przez myśl przeszedł mi również William, ale nie wiem czy jest sens w ogóle do niego pisać bo co go to ma obchodzić.

No i tak z przemyśleniami minął mi niedzielny wieczór. Zawołałam mamę żeby mi jeszcze przyniosła wodę i poszłam się kąpać co było na prawdę ciężkie do wykonania po czym położyłam się do łóżka i z powodu tylu emocji zasnęłam od razu.

( Poniedziałek)

Obudziłam się dość szybko, nie spałam dobrze, było strasznie niewygodnie. Przeciągnęłam się porządnie po czym opierając się o kule wstałam z łóżka i poszłam do laznienki.

- Boże jak na wyglądam- powiedziałam do swojego odbicia w lustrze po czym rozczesałam włosy.

Po wyjściu z łazienki wyjęłam ciuchy i się przebrałam, otworzyłam okno i sięgnęłam po książkę. Czytałam dość długo bo ktoś do mnie zadzwonił i nie wiedziałam co się dzieje.

Lepiej być nie mogło, lub mogło.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz