Góry dzieliły krainę na dwie części. Mniejsza, północna rozciągała się lasem szpiczastych drzew, aż po skaliste wybrzeża. Tam mgła jak oddech umarlaków sunęła dalej w głąb Morza Kruczych Cieni. Białe Pustkowia leżały daleko na południe, gdzie upalne powietrze centralnej części krainy ustępowało przyjemnemu chłodu. W przeciwieństwie do ziem, na których wzniesiono Mgliste Miasto, przemierzane przez nas tereny były suche. Bezchmurne niebo próbowało ogrzać glebę, skamieniałą od zimna, którego źródło zdawało się być naszym celem. Powietrze tutaj przypomniało te, którym oddychało się pokonując góry, a zapach śniegu dodatkowo podpowiadał, dlaczego pustkowia mające być naszą kryjówką, nazywano białymi.
Byłam przyzwyczajona do mrozu o wiele silniejszego niż ten, który przynosił wiatr. Zamknięta w grobowych ścianach posiadłości Vardira zasypiałam i budziłam się do uczucia grozy wiszącej nade mną jak gnijący wisielec. W końcu zrobiłam się na nią otępiała, a pustka w pamięci sprawiła, że nawet bliskość Namiestnika była tylko kolejnym podmuchem zimna.
Konie przyspieszyły, kiedy szare chmury zasłoniły słońce. Byliśmy coraz bliżej Pustkowii, miejsca owianego tajemnicą nawet dla leśnych. Okolica stała się cicha i pusta. Na naszej drodze nie pojawiły się żadne zabudowania odkąd minęliśmy ostatnią wioskę.
Całą drogę siedziałam sztywno, zamknięta między nieruchomymi ramionami Sedrika, który zdawał się nawet nie oddychać. Opierając dłonie na udach, trzymał wodzę nisko, nie musząc nawigować konia na leśnym szlaku. Dopiero, kiedy z oddali dobiegł nas stukot kopyt, szarpnął skórzanym pasem, odwracając rumaka w stronę, z której zbliżał się do nas rudawy koń. Już z daleka można było dostrzec ogniste włosy jeźdźcy rozwiewane przez lodowaty wiatr.
Kal pociągnął za wodzę, hamując galop swojej klaczy. To wtedy zobaczyłam, że za jego plecami siedziała znajoma, leśna elfka.
– Mroczni najechali na Zakątek. – Rudzielec zatrzymał się przed Haną, dysząc ciężko. – Szukają nocnej.
Hana od razu spojrzała w dal, jakby zamierzała zawrócić, podczas gdy ja miałam ochotę zakopać się głęboko pod ziemią.
– Ilu? – zapytała.
– Ośmiu.
W oczach Kala zobaczyłam dokładnie te emocje, które budził widok dobrze znanego mi oddziału. Tylko, że Straż, którą otaczał się Namiestnik liczyła siedmiu, a nie ośmiu…
– To nie byli zwykli krwiopijcy – dodał elf. – Wyglądali jak żołnierze, a ich dowódca… – skrzywił się z odrazą. – Tamten mroczny zabijał drwali gołymi rękoma.
Zatrzymałam w płucach drążyć oddech. Powinnam była wiedzieć, że Vardir wyruszy za mną nawet tam, gdzie nie sięgały mapy. Namiestnik północy nie znał litości. Moja obecność sprowadzała zagrożenia, na każdego elfa bez względu na to, czy mieszkańcy mijanych przez nas wiosek mieli pojęcie kim byłam.
– Musicie mnie zostawić – odezwałam się, gotowa wyskoczyć z siodła.
Sedrik zacisnął pięści mocniej na wodzy, a wtedy czerń za moimi plecami rozlazła się, spływając na kamienistą ścieżkę.
– Są blisko – mruknął.
W następnej chwili pędziliśmy w górę wzgórza, które porastały pozbawione liści drzewa. Musiałam wstrzymać oddech, kiedy dotarliśmy na jego szczyt, bo nagły poduch powietrza przywitał nas kryształkami lodu. Na przeciwko nas biała tafla odcięła się na tle czarnego horyzontu, jak zamarznięty ocean. Dotarliśmy na śnieżną pustynie.
Podłoże zatrzeszczało pod kopytami, kiedy zostawiliśmy z tyłu ścianę lasu. Hana jako pierwsza wyskoczyła z siodła i przykucnęła dotykając białego puchu. Po jej minie poznałam, że poczuła coś, czego moje zmysły nie wychwyciły. Zmarszczyłam brwi poprawiając koc, który wylądował na moich ramionach, na długo zanim mróz zaczął szczypać nasze twarze. Pustkowia były całkowicie pozbawione…
![](https://img.wattpad.com/cover/336053523-288-k504722.jpg)
CZYTASZ
Migotanie w Mroku. [Zakończone - Przed korektą]
Romance***Opowiadanie w stylu mrocznego romantasy z elfami, potworami i klątwą napisaną przez przeznaczenie.*** Słońce dało im życie. Księżyc miał czuwać nad nimi w ciemnościach... Maire jest jedyną nocną elfką, która przetrwała upadek magii. Ostatnią ist...