Miesiąc przed ósmymi urodzinami Bogusławy i Drogowita do wioski wprowadził się kupiec wraz ze swą rodziną. Był to pochodzący z pobliskiego miasta znajomy ojca Drogowita, który uległszy jego namowom, wprowadził się do jednego z niedawno postawionych domów na obrzeżach lasu. Kupiec był spracowanym, sędziwym człowiekiem, który pragnął już jedynie odpocząć od zgiełku miasta i poświęcić się modlitwie ku słowiańskim bogom, w których wierzyli jego przodkowie od zarania dziejów. Jego żona, także podeszła wiekiem, była cenioną w mieście zielarką i kochającą matką trójki dorosłych już dzieci, z których dwójka najstarszych pozostała w rodzimym mieście, zaś najmłodsze poszukiwało szczęścia w rozwijającej się wiosce.
Przybycie owej rodziny do wioski przywiodło ze sobą niestety masę problemów, które niczym lawina runęły bezlitośnie na biednych mieszkańców wioski. Początkowo zdawało się, że byli to normalni, zamożni ludzie. Jedynym odstępstwem od normalności stanowiła ich wiara, gdyż zdawali się być zupełnie zdziwaczeli przez swą żarliwość do czczenia bogów. Zakorzenione w ich tradycjach rytuały i wierzenia mocno różniły się od tych wyznawanych w wiosce. Jednym z przykładów było chociażby składanie żywych ofiar ze zwierząt, co nie zdarzało się dotąd w wiosce.
Niejednokrotnie dochodziło do sprzeczek i kłótni między najgorliwszymi zwolennikami bożymi a kupcem. Mieszkańcy wioski opierali znacznie swą wiarę na czczeniu bogów ognia i słońca: Swaroga, Swarożyca i Dadźboga, którzy pobłogosławili ich wioskę żywym cudem, za jaki uznawali Bogusię. Sam zaś Swaróg objawił się w czasie święta pod postacią Raroga - ognistego, gigantycznego kura, który co prawda spopielił część wioski, lecz przyniósł ze sobą przez następne lata obfite plony, dużo zdrowych berbeci i wiele innych dobrodziejstw.
Najcenniejszym bogiem według przybyłej rodziny był jednak Weles - patron kupców, bogactwa, dusz zmarłych oraz magii, którego z gorliwością zaczął czcić także władca okolicznych ziem - ojciec Drogowita.
Prędko wyszło na jaw, że Szajbniętemu Dziadydze, bo tak zaczęto nazywać kupca w wiosce, brakowało piątej klepki. Razu pewnego, w blady dzień, postanowił poświęcić niewinne jagnię w samym sercu wioski ku chwale i miłości litościwych bogów. Co gorsza, masakrował zawzięcie zwłoki na oczach bawiących się nieopodal dzieci, po czym zaczął pożerać jego trzewia na surowo.
Innym razem, Szajbnięty Dziadyga udał się na schadzkę wokół wioski zupełnie nago. Skąpany we krwi czarnego koguta poszukiwał węży, którym następnie ukręcał karki, zaś ciało zawieszał sobie na szyi, niczym niewiasty sznur z jarzębin, wyzywając przy tym mijanych wieśniaków od wałów.
W zupełności jednak mu odbiło, kiedy dowiedział się o Swarogowym Pagórku, na którym bogowie ożywili Bogusię za cenę życia jej kochającej matki. Kiedy tylko o tym usłyszał, codziennie składał nań ofiary ze zwierzęcej sierści, krwi, żółci, rogów oraz złota, po czym owinięty martwymi wężami, którym zaczął odgryzać z zamiłowaniem głowy, wił się po pagórku sycząc jakoby gadzina tudzież wbijając swoje mętne, zezowate spojrzenie w chatę Żercy, która stała nieopodal, w poszukiwaniu złotowłosej piękności.
Bogusia czuła żal do szaleńca. Jako jedna z nielicznych w wiosce była dla niego mimo wszystko miła i, o dziwo, mogła do niego podejść. Było to niezwykłe, bowiem Szajbnięty Dziadyga rzucał się na większość osób, które zbliżyły się do niego zbyt blisko, po czym kąsał ich po kostkach. Dla dziewczyny był jednak zupełnie niegroźny. Nigdy jej nie zaatakował, choć niejednokrotnie znajdowała się tuż obok niego. Przynosiła mu strawę i ziołowe medykamenty, jakie przygotował z myślą o nim Żerca, a kiedy się zranił, opatrywała go w miarę możliwości.
Za każdym razem, gdy doglądała wijącego się po ziemi Szajbniętego Dziadygę, który na leżąco zlizywał z miski strawę, zastanawiała się, cóż takiego musiało się mu przytrafić, że tak ciężko zachorował na umyśle. Kiedy tak go oglądała, zauważyła, że jego czaszka jest jakby wgnieciona od strony potylicy, jakby coś ciężkiego upadło mu kiedyś na głowę.
CZYTASZ
Złota Wierzba
FantasyCzasem to, co bierzemy za dar, okazuje się przekleństwem. Miłość skazana na wieczność wydawała się z pozoru wspaniała dla zakochanych, lecz z czasem uczucia mogą ulec zmianie. Bezlitośni bogowie nie pochwalają jednak zmian, a tym bardziej złamanych...