Jaroszek

31 2 0
                                    

Mamka karmiła piersią Bogusię i Drogowita do czasu, aż zupełnie straciła swe siły. Udała się do wyraju rok po zaznaniu szczęścia, jakie przyniosło jej upragnione posiadanie potomstwa.

Drogowit został zabrany do siedziby ojca, do wielkiego, bogatego dworu znajdującego się niedaleko wioski tuż przy świętym lesie. Bogusława była sierotką, nie posiadała domu ani rodziny, która by się nią zajęła. W wiosce mieszkali jednak dobrzy, kochający ludzie, którzy widzieli w jej narodzinach sprawczą siłę bogów. Przekazywali sobie dziewczynkę z rąk do rąk traktując ją z szacunkiem i czcią. Pragnęli, by pobłogosławiła każde domostwo swą obecnością. Stało się jednak, że w trakcie podróży do rezydencji możnowładcy, ojca Drogowita, która znajdowała się paręnaście minut drogi od wioski, blask w złotych oczach dziewczynki zaczął zanikać, a wraz z nim wszelkie siły dziecięcia. Spanikowani chłopi pognali z Bogusią z powrotem do wioski, zanieśli ją na sam jej przeciwległy koniec do chaty żercy, którego darzyli największym zaufaniem. Tam zaś przekazali dziecię opiece kapłana, który zszokowany głupotą wieśniaków przyjął je pod swoje skrzydła i postanowił wychować. Żadne czary ni leki nie były Bogusi potrzebne do ozdrowienia. Siły i złocisty blask powróciły do niej, gdy tylko znalazła się na powrót w wiosce.

Przez długi czas w rozwijającej się wiosce panował spokój oraz dobrobyt. Mieszkańcom dobrze się wiodło, dzieci rodziły się żywe, zwierzęta się mnożyły, ziemia płodziła zdrowe owoce. Wzgórze, na którym doszczętnie spłonęła chata Bogusi, stało się tematem wielu plotek i rozmaitych opowieści. Mnóstwo osób z położonego niedaleko od wioski miasta przybywało, by oddać przy ruinach hołd bogom, bądź złożyć im w ofierze swe dary. Możny pan, do którego należały okoliczne ziemie, zarządził w swej wspaniałomyślności oczyszczenie pagóra ze zgliszczy chałupy i następnie stworzenie ołtarza ku chwale bogom. Pagórek znajdował się niedaleko chaty żercy, z dala od centrum wioski i blisko złotych pól pszenicy. A jak każdy wie, pola to niebezpieczne miejsce od demonów zarojone, toteż chwałę bogom oddawać należało blisko lasu. To właśnie tam pojawiły się statuy z podobiznami bogów.

Kilka lat później zdarzyła się niecodzienna, niepokojąca sytuacja, która przeobraziła się z czasem w tradycję. Co cztery lata, w dzień narodzenia Bogusi i Drogowita, działy się nieprawdopodobne, koszmarne dziwy.

Mała, złotowłosa Bogusława bawiła się w ogrodzie Żercy. Śpiewała roślinom skłaniając je do kwitnienia, tańczyła z wiatrem, gładziła czarny bez oddając mu cześć za jego zdrowotne właściwości. Była dziwną dziewczynką, być może dlatego, że pobłogosławili ją bogowie, a być może dlatego, że wychował ją zdziadziały Żerca. Dostrzegała więcej niż przeciętny człowiek, a także obdarowywała wszelkie żywe istoty czułością i miłością. Jej pyzata, rumiana buzia powodowała uśmiech u tego, kto ją zoczy, a śmiech dodawał otuchy, koił zszargane nerwy i zarażał wesołością. Przepiękne, duże oczy oraz długie do ramion złote włosy potrafiły jednako oczarować jak i przerazić swoim blaskiem. W nocy nie wzbudzało to większych niepokoi, lecz w południe zdawać by się mogło, że płonie własnym, wewnętrznym ogniem.

Rozchichotana dziewczynka została zostawiona w ogródku sama sobie, bowiem wszyscy mieszkańcy wioski, wraz z Żercą, który doglądał wszystkiego, byli zajęci przygotowaniami do święta. Zbliżało się przesilenie letnie, urodziny Bogusi, Kupalnocka! Czas palenia wielkich ognisk, puszczania wianków na rzece oraz poszukiwań kwiatów paproci motywował do pracy i starych, i młodych.

- O mój rozmarynie rozwijaj się - śpiewała Bogusia, gdy usłyszała dziwny skrzek za płotem.

Wspiąwszy się na paluszki zerknęła na złociste pola zbóż, które rozciągały się wzdłuż i wszerz. Miała całkowity zakaz wychodzenia z domu, a już na pewno na pola, gdzie prawo wioski zabraniało spacerów i wstrzymywało wszelkie prace na czas, gdy słońce grzało najmocniej. Złociste morza zamieszkiwały najróżniejsze straszydła, które nabierały na sile i złośliwości właśnie w samo południe. Dziewczynka jednak nic sobie nie robiła z zakazów, więc gdy dostrzegła między kępami długie uszy zająca z radosnym okrzykiem ruszyła do furtki.

Złota WierzbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz