Uno

1.8K 33 4
                                    

— Halo? Aprilia, gdzie ty do Najświętszej Maryi Panny je jesteś? —zaczął zdenerwowany Xavi.

— No przed stadionem, ale nie chcą mnie wpuścić. — odpowiedziałam ze słyszalną irytacją w głosie.

— Zaraz przyjdzie po ciebie Sira, poczekaj tam chwile.

— Sira!? Co ona tu robi? — z zaskoczeniem spytałam ojca.

— Już idzie, do zobaczenia, Córeczko! — powiedział i się rozłączył.

Usiadłam na ławce, obok bramy wejściowej przy Camp Nou. Czekałam chwile przeglądając Instagrama i lajkując posty piłkarzy dumy Katalonii. Raz przewinął się post mojej fanki, który bez zastanowienia polubiłam.

— Api? — wyłączyłam telefon i spojrzałam na brunetkę — O mój Boże! Aprilia! — podbiegłam do dziewczyny i od razu znalazłam się w jej objęciach.

— Sira! Tak za tobą tęskniłam! Jak było w Tajlandii? I czemu mi nie powiedziałaś że wróciłaś? — spytałam z bananem na twarzy.

— Tak jakoś wyszło... — rzekła — Dobra, chodź idziemy na stadion, bo Twój tata zacznie się nie pokić.

Gdy przeszyłyśmy przez bramę, weszłyśmy na stadion tunelem, którym piłkarze przechodzą na mecz.

Skoczyłam na plecy taty, gdy doszłyśmy do ławek przy których stał.
W zamian dostałam szybkiego całusa w czoło.

Kochałam te całuski.

Usiadłam, wraz ze starsza dziewczyną na ławkach, na których leżały butelki z wodą podpisane nazwiskami (w nie których przypadkach ksywkami) piłkarzy FC Barcelony.

— To opowiesz jak było w Tajlandii?

— Ciekawie. Pływałam w morzu z rekinami, odkryłam nowe smaki, skoczyłam ze spadochronem, no ogólnie to mogłabym wymieniać i wymieniać... — rozmarzyła się brunetka.

— Poznałaś tam kogoś lepszego od Ferrana? — zażartowałam do starszej.

— A weź się puknij w czoło — pokazała gest w moja stronę — Ferran zawsze będzie tym jedynym...

— Tak, tak jasne już to widzę — przewróciłam oczami — Ale masz mnie zaprosić na ślub — pokazałam palcem na chłopaka Siry.

Rozmawiałam z dziewczyną, nie tylko o piłce nożnej, czy o jej wyjeździe. Gadałyśmy o różnych babskich pierdołach.

Po skończonym treningu, tata powiedział że musi jeszcze porozmawiać z kapitanem klubu.
A ja kiwnęłam głową, nie przestając rozmawiać z przyjaciółką.

Tak przejęłam się rozmową, że nie zauważyłam pieprzonych, otwierających się drzwi.

Wpadłam na nie i z jękiem pisnęłam z bólu. Okazało się że drzwi otwierał brunet, sam Pedri González.

Gdy zamknął drzwi zobaczyłam tylko czerwony nos, z którego leci mi krew.

— O Boże, Api, nic ci nie jest? — pierwsza odezwała się Sira, a piłkarz stał i patrzył się na mój czerwony nos.

— Nie, tylko dostałam od jakiegoś idioty drzwiami. — rzekłam z irytacją.

— Chodź do łazienki, spróbujemy zatamować krew. — złapała mnie za ramię i zaprowadziła do łazienki, a Pedri odwrócił głowę w naszą stronę i poszedł do przebieralni piłkarzy.

Gdy doszłyśmy już do łazienki, Sira od razu weszła do pierwszej kabiny, urwała kawałek papieru i przyłożyła do mojego nosa.

— Nosz co za idiota z tego Gonzáleza! — przeklinała dwudziestolatka, wycierając resztki mojej krwi.

Always with him | Pedri |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz