Siete

702 18 3
                                    

Gdy rano się obudziłam, byłam sama.
Zauważyłam, że nie ma mojego wózka inwalidzkiego. O łóżko były oparte dwie kule. Przebudziłam się i złapałam mój nowy środek transportu.

Wyszłam z pokoju do łazienki, ale była zajęta. Zeszłam więc jakoś po schodach do łazienki obok kuchni.
Ta na szczęście była wolna. Wychodząc z łazienki zobaczyłam, że Pablo już nie śpi.

— Hej Pablo! — uśmiechnęłam się lekko, zbliżając się do kanapy.

— Hej Aprilia!

Na zegarku była godzina 11.

— Wiesz, gdzie jest mój wózek? — Spytałam Gaviego.

— Pedro razem z Twoim tatą schowali go gdzieś i dali Ci kule.

— A gdzie Pedro?

— Pojechał gdzieś z Ansu, a co? Zazdrosna? — Zaśmiał się głośno.

— Pedro jest rozsądnym człowiekiem, i mu ufam, więc nie muszę być o niego zazdrosna. — uśmiechnęłam się z sarkazmem.

Po chwili przyszli Sira, Ferran i Alejandro. Wstałam i ruszyłam do kuchni po szklankę wody.

— Co chcecie na śniadanie? — zapytałam, będąc obok lodówki.

— Może wyjdziemy na miasto coś zjeść? — zaproponował Balde.

Wszyscy kiwnęli głową, zgadzając się.

— Okej, tylko poczekamy na chłopaków.

Przez około 20 minut siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Pablo w międzyczasie poszedł się umyć i przebrać.

— Jesteś! — krzyknęłam, gdy zauważyłam Pedra w drzwiach. Podeszłam i pocałowałam bruneta.

— Jesteśmy! Bo ja też tu jestem? — wtrącił się Ansu.

— Oczywiście, bo na ciebie czekało najwięcej osób. — odwrócił głowę w stronę Fati'ego Pedro.

— No a nie? — zapytał.
Nie dostał odpowiedzi.

— Czekaliśmy na was... — powiedziałam z naciskiem na ,,was"— ...bo chcieliśmy iść zjeść śniadanie na mieście, a nie chcieliśmy iść bez was. — Tak samo jak wcześniej zrobiłam nacisk na to samo słowo.

Po chwili wszyscy byliśmy już na dworze. Stwierdziliśmy, że pójdziemy na pieszo. Co prawda ja się trochę zmęczę, ale to nic. Mamy blisko do restauracji, do której chcemy iść.

Po 15 minutach byliśmy już w miejscu, w którym zjemy śniadanie.

Ja i Gavira zamówiliśmy tosta francuskiego, Sira i Ansu sałatkę, Ferran razem z Pedrem i Alejandro zamówili zwykle kanapki. Dzisiaj też jest gala, na której
rozdaje się złote piłki i takie tam.

— Aprilio, pójdziesz ze mną na galę? — zapytał Pedro, na co bardzo się zdziwiłam.

— Tak, oczywiście. — uśmiechnęłam się i pocałowałam Pedra w policzek. —Tylko nie mam w co się ubrać...

— Idziemy na zakupy! — wykrzyczała Sira. — Ja też nie mam sukienki, więc też coś znajdę.

— Okej, tylko daj mi zjeść. — uśmiechnęłam się.

Gdy już zjadłyśmy, oddałam klucze od domu Pedro. Pożegnałam się i poszłyśmy w stronę wyjścia. Sira zamówiłam taksówkę i pojechałyśmy do centrum handlowego.

Weszłyśmy do pierwszego sklepu i od razu w oko wpadła mi granatowa, z góry obcisła, a na dole coraz luźniejsza sukienka.

— Patrz, Sira! Ta sukienka jest piękna!

— O mój Boże jest śliczna! — również się podekscytowała. — trzeba znaleźć jeszcze buty... — rozejrzała się po sklepie. — Mam!

Przyszła z pięknymi szpilkami. W identycznym kolorze co sukienka. Niestety ja ubiorę tylko lewego buta, bo prawa nogę mam w gipsie.

Przymierzyłam i pasowała idealnie. Szpilki również pasowały. Poszłyśmy do kasy. Zakupy wyszły niecałe 500 euro. Sira również znalazła sobie sukienkę i torebkę, bo buty już miała. Ja poszłam do jeszcze jednego sklepu, po granatową torebkę.

Po ponad godzinie w centrum, wyszłyśmy na dwór, czekając na taksówkę. Było po 13, a gala zaczynała się o 18.

Po 30 minutach byłam już w domu. Nikogo chyba tam nie było, bo drzwi były zamknięte. Jakoś poradziłam sobie otwierając je, trzymając przy tym dwie kule i torbę z zakupami.

Wchodząc, powiesiłam klucze na domku na klucze. W domu była już mama przywitałam się, i powiedziałam, że za kilka dni idę na galę. Pokazałam też jej moją sukienkę I buty.

***

Dzisiaj był dzień gali piłkarskiej, a ja byłam totalnie padnięta. Wróciłam przed chwilą z podwórka, bo chciałam trochę się opalić.

Wchodząc do pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko. Zasnęłam po chwili. Obudziłam się i była już 16, więc zaczęłam się szykować.

Zrobiłam makijaż: lekka kreska, wytuszowane rzęsy, róż i bronzer, błyszczyk na usta. Wyprostowałam moje długie brązowe włosy i przebrałam się we wcześniej, wyprasowaną sukienkę. Popsikałam się moimi ulubionymi perfumami i założyłam szpilkę. Napisałam do Pedro.

przyszła żona✨️❤️

Jestem gotowa!

Odpowiedz przyszła niemal od razu.

przyszły mąż❤️😚❤️‍🔥
Będę za 10 minut! Kocham Cię!

przyszła żona✨️❤️

Ja ciebie też!

Zeszłam do salonu, w którym siedziała mama.

— Uuuuuu, córeczko wyglądasz przepięknie! — podekscytowała się mama.

— Dziękuję Mamo! Kocham Cię! — krzyknęłam wychodząc z domu.

Poczekałam chwilę. Pedro przyjechał swoim Mini Cooperem. Wsiadając, starałam się nie porysować auta kulami.

— Hej! — pocałowałam go na przywitanie.
— No witam. — uśmiechnął się. — Wyglądasz przepięknie kochanie.

— Dziękuję, ty też wyglądasz znośnie. — Zaśmiałam się głośno.

— Aha!? Bo zaraz zostaniesz w domu.

Dojechaliśmy w 20 minut. Nie obyło się oczywiście bez paparazzi. Uświadomiłam sobie, że przecież nigdzie nie ogłaszaliśmy, że jesteśmy razem.

Pierwszy raz byłam na tak wielkiej gali. Było pełno piłkarzy. Neymar razem z Bruną. Chłopacy z klubu, rozmawiający głośno. Zauważyłam tam też Sirę, więc od razu do niej pomachałam.

Razem z Pedrem zajęliśmy miejsca. Po chwili przyszli Ferran, Sira i Pablo. Rozmawialiśmy chwile, aż w końcu prowadzący rozpoczął galę.
Coś tam gadał i tak dalej, aż w końcu przeszedł do rzeczy.

— Dzisiejszą, pierwszą Złotą Piłkę wygrywa... —  Złapałam mojego chłopaka za rękę i uśmiechnęłam się do niego.
— Pedro González!

Gdy Pedro wstał, schylił się i mnie pocałował. Wszedł na scenę i odebrał swoją nagrodę.

— Witam wszystkich. Ogólnie to nie przygotowałem żadnej przemowy, ale... — rozśmieszył tym całą publiczność — ...ale, wiem, że tą jakże ważną, nagrodę dedykuję najważniejszej w tym momencie osobie, którą kocham całym sercem... — zaczęłam się rumienić i robić zdjęcia. — ...jest to moja cudowna dziewczyna, która bardzo mnie wspiera i bardzo mi pomaga. Aprilio  Hernández, to dla ciebie! — powiedział
Pedro, schodząc ze sceny.

Gdy był już przy mnie, wstałam i pocałowałam go jak najdłużej tylko mogłam. Wokół było słychać oklaski i wiwaty.

Właśnie za to go kocham. Bo on też mnie kocha, i to bardzo mocno.

Always with him | Pedri |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz