// Chciałabym tylko powiedzieć, że dane meczu zostały zmienione na potrzeby rozdziału. Mam nadzieję, że podobał wam się pierwszy rozdział! To tyle Miłego czytania ;)
Wróciłam późno w nocy. I wstałam rano również późno, bo była już pora obiadowa. Poszłam prosto to łazienki umyłam się, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam się i ruszyłam do kuchnii.
— Chyba wczoraj nieźle pobalowałaś z którymś z chłopaków. — powiedziala śmiejąc się mama, a gdy zobaczyła moją naburmuszoną minę, od razu zmieniła zdanie. — No przecież żartowałam.
Po zjedzonym śniadaniu, a właściwie obiadzie, bo zbliżała się 14⁰⁰, otworzyłam szafę, szukając sukienki na zakończenie roku szkolnego. Wybrałam czarną, obcisła sukienkę i białą koszulę na wierzch. Jutro też był mecz, który zdecyduję, kto wygra puchar Hiszpanii. FC Barcelona czy Real Madryt. Na szczęście te dwa wydarzenia nie pokrywały się w moim grafiku. Uroczystość była o godzinie 10³⁰, a mecz, który był bardzo ważny dla mojego taty szczególnie, o 18⁴⁵.
Całe popołudnie siedziałam w pokoju. A to posprzątałam toaletkę i biurko, a to poukładałam ubrania w szafie, a to poukładałam zdjęcia i rośliny na wiszących półkach. Przebrałam się w legginsy i biały t-shirt, i wyszłam pobiegać.
Oczywiście, ja i moje szczęście musieliśmy spotkać przeszkodę na naszej drodze.
— Hernández, gdzie ty biegniesz? — szkodnik zakłócił moją ciszę.
— Nie wiem González, wyszłam sobie pobiegać, a co już nawet nie mogę wyjść z domu? — odpowiedziałam głosem, w którym można było usłyszeć troszkę sarkazmu, i troszkę irytacji.
— Dobra, Jezu spokojnie. — specjalnie przyspieszyłam, by mnie nie dogonił,
ale zapomniałam, że to przecież piłkarz.— Nienawidzę cię! — żart, tak naprawdę go lubiłam.
— Usiądziemy gdzieś? — zapytał z byle kąd, byle owąd.
— No wsumie... — zauważyłam ławkę na mojej drodze, i od razu na nią usiadłam. — widzisz siedzę.
— Okej. — usiadł tuż obok mnie. Mimo to, że był spocony pachniał męskimi, drogimi perfumami. Które ładnie pachniały.
Siedzieliśmy w ciszy. Aż w końcu przerwał ją brunet.
— Będziesz jutro ma meczu?
— Jak mogłabym przegapić takie wydarzenie? Chodź mam jutro zakończenie roku szkolnego, będę.
— No to fajnie. — powiedział Pedro, z lekkim uśmiechem.
— Stresujesz się? — spytałam z ciekawości.
— Trochę stresik jest. — odpowiedział na moje pytanie dobrze, bo nie kłamał.
Chyba nie kłamał.
— Lubisz mnie? — zapytałam z dupy.
— Jesteś znośna — zaśmiał się, gdy uderzyłam go w ramię.
Odprowadził mnie pod dom. Tak, Pedro González odprowadził mnie pod dom. Skłamałabym gdybym powiedziała że go nienawidzę. Chociaż on dobrze wiedział, że go nie nienawidzę.
Następnego dnia, prawie spóźniłam się na zakończenie roku szkolnego, bo były ogromne korki. Domyśliłam się, że co najmniej 10 procent aut, jechało już pod Camp Nou. Na szczęście zdążyłam, zanim zaczęli wyczytywać moją klasę.
— Najwyższą średnią, mianowicie 5.80 miała uczennica klasy 2A, a jest to...
Aprilia Hernández! — pani Dyrektor wyczytała moje nazwisko.Chciało mi się płakać ze szczęścia.
Gdy stanęłam przed cała szkołą, przeleciałam wzrokiem po każdym rządzie krzeseł, a mój wzrok zatrzymał się na jednej osobie.
CZYTASZ
Always with him | Pedri |
أدب الهواةAprilia Hernández, to siedemnastoletnia dziewczyna mieszkająca w Barcelonie. Jest córką Xavi'ego Hernándeza, trenera tamtejszego klubu. Przez wypadek, który stał się na jednym z treningów, młoda Hernández zakochała się w jednym, dwudziestoletnim pił...