//Jacob//
- Do cholery jasnej nie jadłem nic od szóstej rano czy możesz mi powiedzieć jaki jest cel tej wędrówki!? Carl! Ty mnie wogóle słuchasz!?
- Co? A tak jesteś głodny. W sumie to możemy zajść do jakiegoś baru.
- Bosko!- Delta i ja skierowaliśmy się do jednego z moich ulubionych barów. Zamówiliśmy dwa kebsy w rozmiarze XXXXL i po dwie duże cole na osobę.
- Te, a jak ci się tam układa z tym twoim współlokatorem, oberwałeś już tosterem?
- Czym kurwa?
- No tosterem robisz w nim tosty to takie kanapki z serem, szynką i czym tam chcesz..
- Wiem czym jest toster, po prostu nie rozumiem czemu ktoś miałby we mnie rzucać tosterem.
- Chodzą plotki, że trafiłeś na pyskatego Jelonka.
- Skąd to podejrzenie?- Wziąłem łyk coli.
- Żaklin po opowiadała na jego temat to i owo.
- Czyli?- Przerwałem jedzenie, wyczekując odpowiedzi.
- No krótko mówiąc mówiła, że mu jeszcze się odpłaci za wywalenie jej z tego pokoju.
- Niech spróbuje go tknąć, a łapy jej z dupy powyrywam.- Młodszy brat zaczął dziwnie się na mnie gapić.- No co.
- Jacob ja nie wiedziałem, że ty umiesz być taki agresywny.
- Ty się ciesz, że jeszcze nie widziałeś prawdziwej agresji.- Wróciłem do kebsa z wołowiną i ostrym sosem.
- A co z tym twoim mate wiesz już jak się nazywa?
- ..Nie, jeszcze się tego nie dowiedziałem.
~ Łżesz jak pies.
A co mam mu powiedzieć przecież on zaraz ojcu wypapla.
- Szkoda, chciałbym już go poznać.
To raczej prędko się nie stanie, co za ulga, że go nie było pod tym sklepem.- Delta zerknął na telefon i od razu się uśmiechnął, poczym odpisał.
- Z kim piszesz?
- Z..nikim!- Spojrzałem na niego przenikliwym wzrokiem.- Emm, jedz szybko bo musimy gdzieś jechać.
- Znowu?
- Przysięgam, że ci się spodoba.- Westchnąłem.
- No niech ci będzie.- Chwilę po zjedzeniu zapłaciliśmy i wsiedliśmy do auta.- Dokąd mam jechać.
- Na kampus.
- No to w drogę.- Odpaliłem silnik i półgodziny później byliśmy na miejscu.- Oświecisz mnie co tu robimy?
- Wysiadaj i dokładnie zawiąż oczy.
- A powiesz mi po co? Bo zaczynam się obawiać, że chcesz mnie zabić.
- Oj no zaufaj mi jak brat bratu i je zawiąż.
- Zapominasz, że w tej rodzinie nikomu nie ufam.
- Ale ten jeden raz zrób wyjątek, okej?- Przewróciłem oczami i pozwoliłem sobie zawiązać chustę na oczach.
//Cliff//
- Dobra wszystko gotowe!?- Wykrzyczał pytanie Daryl.
- Tak!- Odpowiedzieli chórem.
- Po prezencie od każdego jest!?- Przeliczył prezenty.- Cliff kupiłeś dla niego prezent?
- Dam mu go trochę później, po imprezie.
- No skoro tak mówisz.
- Ała!- Usłyszeliśmy krzyk z korytarza- Carl jak ty mnie prowadzisz!?
- Idą, szybko chowamy się.- Dwadzieścia osób, łącznie ze mną pochowało się w zakamarkach sali gimnastycznej.
Mnie serio zastanawia po chuj ta zabawa.
~ Bo taka jest tradycja, nie ciągnij tego tematu i się chowaj.- Westchnąłem i kucnąłem za stołem.
- Spokojnie jeszcze kawałek, okej stój.- Carl zapalił światło.
- Mogę to już zdjąć?
- Tak, tak spokojnie. Nie rzucaj się tak.
- A co tu się dzieje?
- Niespodzianka!- Wyskoczyliśmy, z kryjówek większość osób krzyknęło.
- Ale po co to?
- No jak to po co są dziś twoje urodziny.- Powiedział Daryl.
- Nie, są za miesiąc.- Te kilka minut ciszy było udręczeniem.
- Kayden!!- Wydarły się wilki.
- Tak wiem, wiem. Znowu nawaliłem z datą!
- Nie przejmuj się, nic co przygotowaliście się nie zmarnuje.- Skoczyłem szybko do pokoju obok po tort.
- Czyli nie obrazisz się jak rzucę ci tym tortem w twarz?- Spytałem, a Jacob spojrzał się na mnie jak na anioła. Co nie było dziwne w końcu przebrałem się na biało. Białe trampki, skarpety, dżinsowe spodnie z dziurami, biała bluzka, białą bluza i na to biała dżinsowa kurtka.
- No spróbuj.
- Okej.- Wzruszyłem ramionami i rzuciłem tortem o smaku białej czekolady prosto w jego buźkę.
CZYTASZ
Bambi i Wilk
Fiksi RemajaCliff i Jakob, pierwszy spotkanie tej dwójki uświadomiło ich kim dla siebie są, przy drugim poznali namiastkę swoich charakterów, a każde kolejne nie tylko ich do siebie zbliżało, ale również uświadamiało ich, że relacja jaką mogą stworzyć skreśli w...