~Rozdział II~

579 19 4
                                    

Był już wieczór. Przez resztę dnia przesiedziałam leżąc w łóżku i płacząc ponieważ tak bardzo bałam się moich braci, aż nagle ktoś do mnie zapukał. Był to Vincent. Zauważył mnie przytuloną do ulubionego pluszaka i użalającą się nad sobą.

-Ohh Hailie nie spodziewałem się tego po tobie- Powiedział lekko zażenowany całą sytuacją brat.

Nic mu na to nie odpowiedziałam, nie miałam siły z kim kolwiek rozmawiać poprostu czułam się tak jakbym miała się zapadnąć pod ziemię.

-Hailie, dobrze wiem że popełniłaś błąd lecz nie jestem aż tak bardzo na ciebie zły ponieważ nic nie  ukradłaś ale się zapytam wprost-

Serce biło jak szalone lecz w pewnym momencie Vince zaniemówił, widziałam w jego oczach jak zaczynają się pojawiać lekkie łzy.

-Czy mógłbym wiedzieć kto to był za chłopak? Byliście tak razem. Czy ty z nim chodzisz?-

-Tak chodzę bo go kocham a poza tym mam prawie szesnaście lat!- Wykrzyknęłam mu prostu w oczy i poczułam wielką ulgę że mogłam to wyrzucić z siebie.

-Hailie powiem ci tak...- Chłopak zaczął się na mnie patrzeć wzrokiem jakby miał mnie zaraz rozszarpać zaczęłam się powoli bać.

-Niestety ale nie możesz się z nim spotykać i to już nie chodzi o to że jesteś za młoda, ale on jest od bardzo dawna poszukiwanym mordercą, a więc żeby nie stała ci się żadna krzywda nie może on być twoim chłopakiem bo jeszcze ciebie mógłby zamordować-

-Ale ja go kocham! Nic mi nigdy nie zrobił!- Wykrzyknęłam prosto mu w oczy jeszcze bardziej płacząc

Vincent nic nie odpowiedział tylko siegną po swój laptop i zaczą pokazywać mi aktykuły w które nie mogłam uwierzyć... Pokazał mi między innymi że jest poszukiwana osoba która okradała lub zabijała  bezbronnych ludzi. Oczywiście że to chodziło o Marvela. Chłopak wziął głęboki oddech i zaczął rozmowę znowu:

-Widzisz? Tu jest nawet pokazane jego zdjęcie. Nawet ci się przedstawił fałszywym imieniem. Nazywa się on Jake. Nie możesz się z nim spotykać, nie pozwolę na to aby on cię skrzywdził nie wiadomo w jaki sposób- Rzekł spokojnie i spoglądał na mnie z lekkim zmartwieniem

-Ale ja..-

-Żadnego mu tutaj ale, koniec i kropka. Hailie czy ty możesz zrozumieć że ja chcę dla ciebie tylko dobrze? Nie chcę cię skrzywdzić tym że ci czegoś zabraniam tylko jesteś pod moją opieką i się o ciebie martwię rozumiesz? Chce abyś czuła się bezpieczna.- Powiedział bardzo poważnym głosem Vince.

Zrozumiałam że może to naprawdę Marvel a raczej Jake jest on naprawdę złym człowiekiem. Nie wiedziałam co mam że sobą zrobić, czy posłuchac głosu serca czy starszego brata. Byłam strasznie zagubiona... Starszy brat przytulił mnie i wyszedł z mojego pokoju. Powiedział że jeżeli rano będę czuła się nie na siłach to żebym została w domu. Zadzwonił do mnie on...

BARDZO PRZEPRASZAM ŻE TE ROZDZIAŁY SĄ TAK KRÓTKIE ALE POPROSTU WYGODNIEJ MI SIE TAK PISZĘ!<3

Rodzina Monet-Kruszynka (Moja Wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz