Rozdział II

599 16 5
                                    

Toph wiedziała, że zasłużyła na te wakacje. Przez ostatnie kilka miesięcy pracowała w pocie czoła, by wychować nowe pokolenie magów metalu. Zadanie to było szczególnie trudne z uwagi na nieprzeciętną tępotę jej uczniów. Ale ostatecznie udało się jej odnieść sukces. Nawet jej właśni rodzice uważali, że powinna w końcu odpocząć. Sami pomogli jej zarezerwować tę wycieczkę w cieplejsze okolice. Jednak z uwagi na ciążące na nich obowiązki, nie mogli odprowadzić jej do portu. Pozostało im tylko pożegnać się na progu ich wielkiej posiadłości.

— Na pewno sama sobie poradzisz? — zapytała zmartwiona matka.

— Oczywiście — odparła hardo. — Nie ma takiej rzeczy, która pokonałaby Toph Beifong.

I jakby na potwierdzenie tych słów uderzyła stopą w ziemię, tworząc wielką rzeźbę w kształcie muskularnej wersji siebie.

— Napraw to teraz — powiedział ojciec surowo.

— Jak wrócę — odpowiedziała. — Teraz nie mam czasu... Paaa... Kocham was!

— Toph — odparł gniewnie ojciec.

Toph, jednak udawała, że nie słyszy jego słów. Pomachała im na pożegnanie, nie zważając na upominające krzyki ojca.

Bez trudu udało się jej dotrzeć do portu, ponieważ wcześniej była tam już wiele razy. Dzięki temu znała trasę na pamięć. Cieszyła się na myśl o podróży, choć było coś co zakłócało jej radość. Mianowicie, była to samotność. Toph tęskniła za czasami, gdy zwiedzała świat na grzbiecie Appy wraz ze swoimi przyjaciółmi.

— Czy ten statek płynie na Wyspy Narodu Ognia? — zapytała, jak przypuszczała, mężczyznę, stojącego niedaleko statku. Nie potrafiła zgadnąć co znajduje się na morzu, ale wiedziała, gdzie mniej—więcej zatrzymują się statki.

— Tak — odparł znudzonym tonem. — Bilet poproszę.

Dziewczyna pokazała mu świstek papieru.

— Miłej podróży — mruknął pod nosem.

Toph ruszyła, więc w stronę statku, choć pierwszą rzeczą, która wzbudziła jej niepokój był drewniany pokład. Zdała sobie sprawę, że oprócz niej na pokładzie jest kilku magów wody, dowiedziała się tego, gdy jeden z nich chciał rozpocząć konwersację. Ale dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę. Była na morzu, w dodatku na drewnianym statku, oznaczało to, że była zupełnie ślepa. Usiadła gdzieś z tyłu, mając nadzieję, że ta podróż szybko się skończy.

— Panienka nie jest chyba zbyt przygotowana na podróż w takie miejsce...

— Jak można się przygotowywać na podróż na słoneczną wyspę? — odparła pytanie.

— Przecież ten statek płynie na Biegun Południowy — powiedział mężczyzna i śmiejąc się dodał: Ale faktycznie, teraz zimą... To tam jest BARDZO słonecznie!

Toph z wielkim trudem powstrzymywała się od paniki. Nigdy wcześniej nie była na Biegunie. Nienawidziła śniegu. Tylko raz w Ba Sing Se spadł śnieg. TO był jeden z najstraszniejszych czasów w jej życiu. Nie mogła nawet wyjść z domu, bo cała ziemia była pokryta tym paskudztwem, które mogło odmrozić jej stopy. Dlatego teraz, nie mogła opuścić pokładu. Drewno pod stopami było przynajmniej względnie ciepłe. Ale załoga nie pozwoliła jej na to, by pozostać na statku. Musieli płynąć dalej.

— Albo pani sama wysiądzie, albo pani pomożemy — powiedział mężczyzna.

Niechętnie ruszyła przed siebie, modląc się, by była to droga na ląd. Dopiero, gdy jej drogi wylądowały na zimny śniegu, zrozumiała, że tutaj nie ma żadnego lądu. Jest tylko lód i śnieg. Przeklęła pod nosem. Te wakacje były koszmarne.

Kisses of Fire | Avatar:Legenda AangaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz